REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„Immortals” od Netfliksa przyprawia o śmiech, konsternację i bezsilność. Miało być pięknie, a wyszło groteskowo

Netflix lubi myśleć lokalnie. Serial „Immortals” miał być wyrazem tej polityki. Jednak wyszedł z tego pokraczny twór, który chciałby opowiedzieć uniwersalną historię, ale nie może się zdecydować, w którą stronę pójść.

12.03.2019
12:15
serial immortals Netflix
REKLAMA
REKLAMA

Historie o wampirach fascynują od wieków niemal we wszystkich kulturach świata. Polujący na ludzi krwiopijcy wzbudzają strach i fascynację od setek, jeśli nie tysięcy lat. Jak wiadomo, współczesna rozrywka bardzo lubi wykorzystywać takie uniwersalne tropy. Dlatego też nie dziwi wybór tej tematyki w przypadku tureckiej produkcji Netfliksa o nazwie „Immortals”.

Serial „Immortals” to trochę „Czysta krew”, a trochę produkcja amatorska.

Netflix jest niezwykłym serwisem. Proponuje swoim użytkownikom ogromną różnorodność. Czy lubisz komedie romantyczne, czy jednak jesteś fanem mrożących krew w żyłach thrillerów, na pewno będziesz miał co oglądać. W dodatku, jeśli męczą cię już produkcje rodem z Hollywood, również nie ma lepszego miejsca niż właśnie Netflix. Serwis ze sporym zaangażowaniem wciela w życie zasadę „myśl globalnie, działaj lokalnie”. Efekty tego myślenia są jednak zadziwiająco różne.

Nieanglojęzyczne produkcje Netfliksa można zasadniczo podzielić na dwa obozy. Pierwsze są naprawdę dobre i ogląda się je z zapartym tchem, jak na przykład „Dark”. Drugie w najlepszym wypadku są świetnym usypiaczem. Serial „Immortals” ląduje w tej drugiej kategorii.

Co prawda widać, że jego twórcy nie pierwszy raz mają do czynienia z tematyką wampirów. Jestem prawie pewna, że mieli okazję obejrzeć produkcje takie jak „Czysta krew”, „Pamiętniki wampirów” czy „The Originals”. Inspiracje są tak silne, że osoby zaznajomione z wymienionymi obrazami z łatwością wyłapią analogie w fabule, a także drobne szczegóły, takie jak krwiste łzy czy wampirze upodobanie do ciemnych kolorów i skórzanych kurtek. Jednak to, co sprawdzało się i świetnie grało w amerykańskich produkcjach, jest absolutnie nieumiejętnie przełożona na tureckie warunki. A efekt jest wręcz groteskowy.

Serial „Immortals” mógłby być definicją powiedzenia „co za dużo, to niezdrowo”.

Pomysł na serial był faktycznie niezły. Oto wampirzyca Mia powraca do Stambułu po latach nieobecności. Jest żądna zemsty na swoim stwórcy, Dmitrym. Szybko go odnajduje i wdaje się z nim w przedziwną relację nienawiści połączonej z miłością. Gdzieś pomiędzy miesza się także Numel, stary druh stwórcy. Mężczyźni są jednak od lat poróżnieni. Aby doprowadzić swój plan do końca, Mia zawiera sojusz z Karmen, której motywy nie są jasne dla głównej bohaterki i widzów aż do samego finału serialu. Gdyby produkcja skupiła się na tych relacjach, może miałaby jeszcze szansę na sprawnie toczącą się fabułę. Jednak serial niepotrzebnie się rozrasta.

Obok opisanego wątku istnieją bowiem jeszcze historie poboczne. Takie są jednak chyba tylko w teorii, ponieważ zajmują tyle miejsca na ekranie, że śmiało mogłyby konkurować o miano głównej historii. Produkcja porusza wątki sytuacji ludzi wśród wampirów, samego wampirzego środowiska i całego jego skomplikowania, dochodzi także kolejny element mityczny mówiący o legendarnym sztylecie, który ma czynić prawdziwie nieśmiertelnym. W efekcie robi nam się tych historii zwyczajnie za dużo, by każda mogła spokojnie zmieścić się w 8 odcinkach pierwszego sezonu.

Widz momentami nie wie, czy ma się śmiać, czy może już pora na płacz.

Jednak to nie przepych fabularny jest gwoździem do wampirzej trumny „Immortals”. Co więcej, gwóźdź nie jest jeden, a dwa. A są nimi po pierwsze poziom wykonania serialu, a po drugie poziom aktorstwa prezentowanego na ekranie.

Widok wyuczonych ruchów, słabej jakości sztucznej krwi i braku siniaków na aktorach jest na początku zabawny. Potem staje się zadziwiający. Aż w końcu przyprawia o konsternację i chęć zapłakania nad poziomem produkcji. Podobnie zresztą można odnosić się do aktorstwa. Przyzwoicie grających osób jest w „Immortals” niewiele. Jeszcze mniej, jeśli w ogóle, tych wiernie wcielających się w swoje role. Po oczach biją sztuczne przerwy pomiędzy wypowiedziami, zaskakuje absolutny brak wykonywania dwóch czynności naraz, a w końcu kamienne twarze, z którymi występuje większość obsady.

REKLAMA

Serial „Immortals” to w najlepszym razie produkcja mierna. Jeśli zatem żadna siła wyższa nie podpowiada wam, że koniecznie musicie ją obejrzeć, to raczej was nie zaczaruje swoim światem po pierwszych odcinkach. A im dalej, tym robi się coraz bardziej absurdalnie.

Serial „Immortals” dostępny jest na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA