REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Gdybym zobaczył ten film w telewizji, zmieniłbym kanał. „Kiedy się pojawiłaś” - recenzja

Mów, co chcesz, ale film „Kiedy się pojawiłaś”, to jeden z tych obrazów, do których najmocniej zachęca aktorska obsada. Bo zarówno Asa Butterfield, jak i Maisie Williams są gorącymi nazwiskami, chociaż każde z nich z innego powodu.

01.03.2019
18:23
kiedy sie pojawilas
REKLAMA
REKLAMA

Film zaczyna się od diagnozy, a lepiej powiedzieć od wyroku. Skye, młoda dziewczyna, ma nieuleczalnego raka, lekarz jasno mówi, że jej czas dobiega końca. Głos słuchać z offu. Kamera błądzi po twarzach rodziców, a kiedy dociera do dziewczyny, ta rzuca dość zabawnym i bezpośrednim komentarzem, jakby zupełnie nie przejmowała się chorobą. Scena jest przerysowana. Już pierwsze spojrzenie na to, jak jest zbudowana, mówi nam jasno, że film ma ambicję potraktowania sprawy poważnej lekko, a czasem z humorem.

Skye szuka kompana, który pomoże jej przeżyć ostatnie dni.

Brzmi to dramatycznie i w rzeczywistości takie jest. Dziewczyna (Maisie Williams) ma swoją listę rzeczy, którą musi zrobić przed śmiercią. Trafia na młodego chłopaka, którego życie zboczyło na bardzo dziwne tory. Calvin pracuje razem z ojcem i bratem jako bagażowy na lotnisku. Rzucił studia, mieszka z rodzicami i jest hipochondrykiem. Bohaterowie trafiają na siebie w trakcie spotkań ludzi chorych na raka. Oczywiście Calvin (grany przez świetnego Asę Butterfielda) chory nie jest, ale cały czas szuka dowodu na to, że coś mu doskwiera.

kiedy sie pojawilas

Bohaterowie poznają się, a ich relacja przypomina symbiozę. Ona daje pewność siebie, siłę, której mu brakuje. A on towarzyszy jej w ostatnich dniach. I tu zaczynają się pewne problemy. Bo chociaż „Kiedy się pojawiłaś” kusi nas intensywną relacją dwójki bohaterów, to cały czas wpada w klisze i schematy fabularne. Przypominają one raczej tandetne wyciskacze łez, a nie film, który o poważnych sprawach stara się mówić z lekkością. Zwłaszcza że scenariuszowo obraz również wydaje się powtarzać znane i wielokrotnie eksploatowane tematy. A robi to w mało wyszukany i oryginalny sposób.

Nie byłoby w tym może nic złego, bo temat oswajania śmierci jest tak samo aktualny dzisiaj, jak był, powiedzmy, 100 lat temu.

Szkoda tylko, że jedyne, co trzyma przy ekranie, to świetna kreacja Asy Butterfielda, którym zachwycałem się zaledwie jakiś czas temu przy okazji „Sex Education” od Netfliksa. Z kolei rola Maisie Williams, która zaistniała w dużej mierze dzięki „Grze o tron”, wydaje się nieprzekonująca. Aktorka przesadza ze swoją kreacją. Powoduje to, że jej postać jest zwyczajnie nienaturalna. Na szczęście im dalej, tym lepiej. A końcowe akty w jej wykonaniu są naprawdę poruszające.

Gdyby odrzucić na bok klisze i schematy, to film „Kiedy się pojawiłaś” byłby całkiem niezłym obrazem próby przepracowania bólu i traum.

kiedy sie pojawilas

Wiele w tym obrazie jest niezręczności. Film miał ambicję opowiadać ze swobodą o chorobie, która zbiera tak śmiertelne żniwo, że trudno z niej żartować. Czasem się to udaje, a czasem widać, że akcenty są niewłaściwie rozłożone.

REKLAMA

Film „Kiedy się pojawiłaś” ustami Skye sugeruje nam, że bohaterka zdaje sobie sprawę, jak wiele może ugrać na współczuciu innych ludzi. Niestety, temat ten zostaje sprowadzony jedynie do gliniarza, który spełnia każdą jej zachciankę, tylko dlatego, że jest chora. Aż prosiłoby się, aby popracować nad tym wątkiem. I może spojrzeć na niego z różnych perspektyw, niekoniecznie czyniąc z niego dość czerstwy żart.

Ostatecznie mam bardzo mieszane uczucia. „Kiedy się pojawiłaś” ma momenty, w których doceniamy temat, wzruszamy się losami bohaterki, z przyjemnością obserwujemy poprawnie napisane postacie. Niestety, cały film jest tak chaotyczny i pretekstowy, że chyba wolałbym obejrzeć go w telewizji. Chociaż boję się, że i tak w połowie zmieniłbym kanał.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA