REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Król stracił swoje Królestwo, a Szczepan Twardoch okazję na udaną kontynuację

Szczepan Twardoch napisał kontynuację Króla. Czy Królestwo trzyma poziom poprzedniczki? Sprawdzamy. 

20.11.2018
21:37
królestwo twardoch
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy na łamach Spider’s Web Rozrywka recenzuję literaturę popularną, staram się przykładać do niej stosowną miarę. Odmierzam fabularne dystanse, jakie musi przebyć bohater, zanim znajdzie szczęście, ważę fabularne zagadki, zanim przekonam się, czy są na tyle wartościowe, że warto je rozwiązywać. Twardoch celuje jednak wyżej, bo szczytem jego aspiracji nie wydaje się poczytność - co oczywiście jest komplementem.

Dlatego zastanawia mnie, dlaczego pisarz zdecydował się kontynuować Króla, powieść udaną i, jak się wydawało, kompletną.

Mieliśmy Warszawę dwudziestolecia, mieliśmy Jakuba Szapirę, mężczyznę z krwi i kości, zabijakę, Żyda trzęsącego miastem i groźbę wielkiego kataklizmu historycznego, który zwali papierową II Rzeczpospolitą, nie zostawiając po niej praktycznie nic. I podczas, gdy współczesna kultura popularna ma ewidentny problem z sequelami – wszystko musi być bardziej, mocniej i lepiej – u Twardocha jest odwrotnie. Wszystko jest mniej, słabiej i gorzej. Pisarz opisuje bowiem lata wojny, Warszawę zajętą przez Niemców. Warszawę w gruzach, Warszawę upodloną.

To przyczynek do tego, aby zburzyć wszystko, co sam zbudował.

A że Król zasadzał się na postaci Jakuba Szapiry, tak Królestwo opowiada o tym, jakim był on człowiekiem. Dekonstruuje go i robi to na tle sprawnie, że po zakończeniu lektury zostaje po nim mniej więcej tyle samo, co po II Rzeczpospolitej po wojnie obronnej roku 1939. Szapiro atakowany jest z dwóch stron. Mówi o nim Ryfka, która prowadzi pustą skorupę Jakuba przez Warszawę i próbuje utrzymać go przy życiu. Opowiada o nim jego syn Dawid. Ten drugi jasno pokazuje, że ofiarą jego życia, jego sposobu na życie byli jego najbliżsi.

Jednocześnie Szapiro jest odzierany z tego, co stanowiło o jego zwierzęcym magnetyzmie, jego sile, jego - również seksualnej – energii. I można znaleźć korelację między jego dramatem i upadkiem jego ukochanego miasta, ale to byłaby droga na skróty. Znacznie bezpieczniej powiedzieć, że Twardoch pochyla się nad swoim bohaterem i ustami Ryfki oraz Dawida rozkłada to, co wydawało się w nim silne i obraca to w niwecz.

To działa.

Dekonstrukcja silnego mężczyzny działa tu doskonale, chociaż wydaje się wtórna i przez znaczną część powieści miałem wrażenie, że lepiej byłoby nie znać Króla i nie znać Jakuba Szapiry, by lektura na tym zyskała.

Twardoch umiejscowił swoich bohaterów w dramatycznym czasie historycznym, kiedy jednostki były rozjeżdżane przez koła historii tak wiele razy, że pojedyncze ludzkie tragedie zdają się zacierać. W wywiadzie dla Onetu autor Morfiny powiedział: „(…) po prostu dobrze się robi literaturę o tym, o czym ludzie nie chcą słuchać.”

To jest jeden z problemów Królestwa.

Twardoch szarpie liczne czułe struny. Jest potępienie Sanacji, jest polski antysemityzm, są okropieństwa wojny, są małe ludzkie dramaty, które bywają wynikiem podłości czy zaszczucia człowieka. Rzecz jednak w tym, że struny te wydają często fałszywe dźwięki, bo - mówiąc najbrutalniej – Twardoch chcę szarpnąć wszystkie naraz.

To nie tak, że nie widać tu wprawy, że czegoś brakuje. Niestety Królestwo nie jest w stanie udźwignąć klęski politycznej i fiaska walki zbrojnej, jednocześnie skupiając się na małych historiach zwykłych ludzi. Te drugie jednak bledną, gdy przychodzi im konfrontować się z faktem, że znają odpowiedzi na wszystkie pytania. Bohaterowie, którzy prowadzą nas przez tę opowieść, mają niemal nieograniczoną wiedzę. To prowadzi ich i nas w rejony brzmiące fałszywie, nieprawdziwie.

REKLAMA

Królestwo traci impet.

Szkoda, że tak intensywna i doskonale operująca detalem książka pada ofiarą własnego łakomstwa, własnej ambicji bycia kompletną. To ciągle naprawdę mocna i porządna powieść, niestety tak jak Jakub Szapiro jest cieniem samego siebie, tak Królestwo jest cieniem Króla.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA