REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Dyrektor programowy TVN-u zauważył, że w serialach liczy się jakość. Fani produkcji w odcinkach wiedzą to od lat

Odbyła się 45. Międzynarodowa Konferencja PIKE w Łodzi, a na niej zorganizowano m.in. panel poświęcony treściom rozrywkowym i oczekiwaniom konsumentów w świecie cyfrowym. Przeraża to, że słowa, które tam padły, nie mają większego pokrycia z rzeczywistością. 

11.10.2018
22:06
Seriale TVN Edward Miszczak
REKLAMA
REKLAMA

Na łódzkiej scenie do debaty zasiedli Edward Miszczak (wiceprezes i dyrektor programowy TVN Discovery), Daniel Reszka (wiceprezes VIMN ds. marek młodzieżowych i wschodzących w CEE), Ewelina Rabsztyn (dyrektor ds. programmingu w UPC Polska) i Małgorzata Wojtaszko (dyrektor programowa w Vectrze). Pierwsze, co zastanawia i rzuca się w oczy, to brak obecności przedstawicieli Netflixa, HBO GO czy Showmax, czyli największych graczy serwisów streamingowych oferujących filmy i seriale. Rozumiem, że zebrane osobistości reprezentują nieco inną, stricte telewizyjną, działkę, ale zupełnie pominięcie wpływu, jaki odciskają wyżej wymienione marki na widzów, nie tylko na świecie, ale i tu, w Polsce, to spore niedopatrzenie.

Jak powiedział Edward Miszczak (za portalem Wirtualne Media):

Telewizja to rozrywka i telewizja to moda. Teraz dzięki Netfliksowi mamy modę na seriale, Netflix nauczył ludzi płacić za kontent - to ważne zjawisko socjologiczne.

Edward Miszczak ma rację.

Przynajmniej co do jednego. Netflix, choć nie tylko, faktycznie przyzwyczaił Polaków do płacenia za treści. To o tyle trudna sztuka, że w naszej naturze nie leży raczej zbyt duża rozrzutność, jeżeli chodzi o łożenie pieniędzy na kulturę. Proporcje oczywiście się zmieniają i wygląda to coraz bardziej optymistycznie, m.in. właśnie dzięki otwartości na płatne serwisy streamingowe.

Z całą resztą wypowiedzi wiceprezesa i dyrektora programowego TVN Discovery trudno się zgodzić. Bo czas jakościowej telewizji zaczął się sporo wcześniej niż teraz, i to za sprawą HBO, by wspomnieć tylko Rodzinę Soprano czy Prawo ulicy. A jeżeli, tak jak twierdzi Miszczak, telewizja to moda, to ta ma to do siebie, że przemija.

Nie próbuję nikomu wmówić, że czas świetności programów premium się skończył. Co to, to nie, ale polski rynek zdecydowanie za późno podłapał ten trend. Obecnie widz ma do wyboru naprawdę potężną bibliotekę seriali, a każdy miesiąc przynosi mnóstwo serialowych premier, na które warto zwrócić uwagę. Niestety w telewizji często mamy do czynienia z wykorzystywaniem starych patentów, nie zaś ich kreowaniem.

Seriale a sprawa polska.

Gdy spojrzymy na realia rodzimej telewizji i podsuwanych nam przez nią propozycji, można jedynie załamać ręce. Konia z rzędem temu, kto na antenie TVN-u miał okazję oglądać produkcje mogące konkurować ze światowymi tytułami. Edward Miszczak deklaruje, że:

Przyszła pora na jakość. Dawniej były tylko deklaracje o jakości, a teraz mamy bardzo wykształconego widza, który wie, że szkoda mu czasu żeby oglądać kiepski produkt. Jednocześnie widz się pogubił, nie wie, z czego korzystać i co oglądać, dlatego ważny jest marketing, który poinformuje go o dobrej historii i głośnej premierze serialu. Ale to wystarczy na trzy odcinki. Żeby było dziesięć odcinków potrzebna jest jakość. Trzeba włożyć te kilkanaście milionów złotych w jedną produkcję.

Miszczak nie tak dawno temu próbował już zrealizować powyższą wizję. Belle Epoque miało być wysokobudżetowym odcinkowym nokautem dla konkurencji. W serial, jak na polskie warunki, wpompowano pokaźne sumy pieniędzy, a z ust wielu popłynęły porównania do Tabu od HBO. Nawet Edward Miszczak mówił o podobieństwie między Tomem Hardym a Pawłem Małaszyńskim. Mniejsza o to, czy nazwiemy Belle Epoque polską odpowiedzią na Tabu, czy nie, ważne jest to, że produkcja zupełnie się nie sprawdziła. Premierowy odcinek przyciągnął przed telewizory rzesze widzów, ale oglądalność spadała z odcinek na odcinek, a krytyka nie zostawiła na serialu suchej nitki.

Nie bez powodu zrezygnowano z planów realizacji drugiego sezonu.

Tej jesieni w ramówce stacji pojawiła się Pułapka, a wielkimi krokami zbliża się Pod powierzchnią. Linia promocyjna tych produkcji podkreśla nazwiska stojące za tymi tytułami. Agata Kulesza, Joanna Kulig, Borys Lankosz, Łukasz Palkowski, czyli osobistości kina.

Kolejne kroki TVN-u w drodze do wyznaczania trendów w świecie telewizyjnych seriali i tworzenia jakości? No, przynajmniej w teorii. Pułapka, zdaniem naszej redakcji, ale nie tylko, jedynie aspiruje do bycia propozycją z najwyższej półki, zaś prawda na jej temat maluje się w dużo bardziej szarych barwach.

Dotychczasowe propozycje TVN-u są ciosem dla serialowego konesera. Zresztą nie trzeba być szczególnym znawcą telewizji, aby dostrzec, że coś jest nie tak z tymi tytułami. Co prawda stacja Edwarda Miszczaka bije na łeb Polsat z jego ofertą, ale na tle TVP wygląda to już nieco inaczej. Bodo, Artyści czy Prokurator rozkładają taką Pułapkę czy inną Diagnozę na łopatki. Mimo to entuzjazm TVN-u nie słabnie. Stacja ma w planach 10 kolejnych własnych seriali i coś mi podpowiada, że na tym się nie skończy.

Seriale już od dawna nie są szmirowate.

REKLAMA

I nie mam na myśli tylko technologicznego postępu przy ich realizacji. Seriale wciągają, intrygują, zmuszają do myślenia, także krytycznego. Niestety wciąż tego nie widać na przykładzie produkcji TVN-u kreującego się przecież na lidera telewizji w Polsce.

Nasze oczy powinny jednak wciąż być zwrócone stronę Canal+, HBO czy Netfliksa. Kruk, Belfer, Pakt, Wataha - to wciąż te tytuły na serialowej mapie Polski, które zapisały się złotymi zgłoskami w historii rodzimej telewizji. A na horyzoncie już Ślepnąc od świateł czy 1983. Panie Edwardzie, niech ma Pan oczy szeroko otwarte i wyciąga wnioski.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA