REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Robin chce być gwiazdą kina, ale powinien znaleźć lepszy film. Młodzi Tytani: Akcja! Film – recenzja

Młodzi Tytani: Akcja! to jeden z najbardziej znienawidzonych seriali animowanych w historii. Dla wielu fanów oryginalnej produkcji o przygodach Robina i spółki oglądanie filmowej wersji będzie jak bolesne wyrywanie zębów przerywane krótkimi chwilami z gazem rozweselającym. A co z neutralnymi kinomanami?

10.08.2018
21:36
młodzi tytani akcja film recenzja
REKLAMA
REKLAMA

O filmie Młodzi Tytani: Akcja! nie sposób opowiadać bez odpowiedniego wstępu, w którym wytłumaczy się zawiłe ścieżki produkcji o młodych bohaterach DC. Jest to jednak działanie w pełni uzasadnione, choćby dlatego, że nowy film to produkcja operująca bardzo często na poziomie meta humoru i stałych odniesień do własnej historii.

W 2003 roku nadawanie rozpoczął jeden z najlepszych seriali o superbohaterach w historii – Młodzi Tytani. Animacja o Robinie, Raven, Beast Boyu, Cyborgu i Gwiazdce łączył w sobie humor, romans, opowieść o dorastaniu i dużą dawkę akcji. Styl produkcji był co prawda bardzo silnie inspirowany japońską animacją, więc nie trafiał do każdego. Ale fanów nie brakowało. Dlatego tym bardziej irytuje sposób w jaki seria została zamknięta – na bolesnym cliffhangerze i z widzami wciąż chcącymi więcej.

Kilka lat później DC wyprodukowało kilka krótkometrażowych animacji, które szybko zyskały dużą oglądalność i dały nadzieję na powrót Młodych Tytanów. I grupa faktycznie wróciła w 2013 roku, ale nie była tym co dawniej.

Młodzi Tytani: Akcja! okazali się serialem przeznaczonym dla najmłodszych widzów. Często przeraźliwie głupim, niezabawnym, a nawet obrażającym własny fandom.

Produkcja (i związane z nią zabawki) sprzedawała się jednak doskonale. Wciąż jest nadawana na Cartoon Network, a oprócz tego wyprodukowano filmową wersję z tymi samymi bohaterami. Młodzi Tytani: Akcja! Film opowiada historię o wartości przyjaźni i nieustępliwego dążenia do celu. Nawet jeśli inni mówią, że nie masz szans.

mlodzi tytani akcja recenzja class="wp-image-191089"

Bardziej niż w obu serialach główny nacisk położony jest na postać Robina. To trochę gapowaty, ale niezwykle ambitny nastolatek, który pragnie nawiązać do osiągnięć swojego mistrza, Batmana (inaczej niż wersja z Titans). I zdobyć własny film kinowy. Zamiast niego własne produkcje dostają jednak nawet najmniej znani bohaterowie DC (i akcesoria należące do Batmana). Robin dowiaduje się, że aby otrzymać własną „kinówkę” potrzebuje arcywroga.

Los pada na Slade'a Wilsona, czyli Deathstroke'a.

Nie spodziewajcie się jednak produkcji opartej na pojedynku charakterów i świetnych scenach akcji. A może raczej, spodziewajcie się jej tylko trochę. Brzmi dziwnie? Rzecz w tym, że Młodzi Tytani: Akcja! to film próbujący jednocześnie złapać kilka srok za ogon. Przeznaczony w równej mierze dzieciom śmiejących się z pierdzenia i głupich min, co fanboyom DC szukającym w każdej scenie nowego easter egga. Twórcy pełnometrażowej animacji (a wraz z nimi sami Młodzi Tytani) z jednej strony chcą zerwać z siebie łatkę pośmiewiska, z drugiej z lubością powtarzają motywy i zachowania z serialu Młodzi Tytani: Akcja!

Dlatego bardzo nierówny jest także humor produkcji. Młodzi Tytani: Akcja! Film potrafi autentycznie rozśmieszyć. Jeszcze częściej będzie jednak irytować nonsensownym i absolutnie nieśmiesznym humorem rodem z serialu. Bardzo często poszczególny dowcip powtarzany jest tyle razy, że aż przestaje być śmieszny. To pewien specyficzny rodzaj humoru, który traci na skuteczności, gdy złamanie reguł opowiadania żartu przestaje zaskakiwać.

Po każdej scenie dającej nadzieję na ciekawszą historię czy ekscytującą swoją choreografią sekwencję akcji, wracamy do punktu wyjścia. Dziełu w reżyserii Aarona Horvartha i Petera Rida Michaila nie brakuje momentów. Znajdziemy tu interakcje z prawdziwymi emocjami, autoironiczny humoru wymierzony w DC (który zostaje w dużej mierze utrzymany przez polski dubbing) i wiele różnorodnych stylów animacji. To jednak za mało.

REKLAMA

Młodzi Tytani: Akcja! Film nie są w stanie wyswobodzić się z własnych ograniczeń.

Potrafią za to dostarczyć sporo niezobowiązującej rozrywki. Zwłaszcza jeśli do filmu podejdzie się bez wielkich oczekiwań i nienawiści do najnowszej serii. Nie mogę z czystym sumieniem polecić filmu osobom, które wciąż nie wybaczyły skalania legendarnego serialu. A próbowały to zrobić (na bazie pewnej ukrytej sceny) niektóre amerykańskie portale. Pozostali mogą się wszakże bez ryzyka skusić się na seans. Osobiście poczekałbym jednak na emisję na Netfliksie lub Cartoon Network.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA