REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy
  3. Seriale

Wiedźmin Netfliksa może odejść daleko od oryginału. Tylko czy wierne adaptacje są lepsze?

Spory o wartość filmowej adaptacji i problem (nie)wierności oryginałowi toczą się od zawsze. Swoje obawy przed nadchodzącym serialem od Netfliksa mają fani sagi Wiedźmin. Showrunnerka serialu zapewnia, że oryginalna atmosfera i polityczność książek Sapkowskiego zostaną zachowane. Ale czy to zawsze dobry wybór?

03.07.2018
15:30
wiedźmin miniserial
REKLAMA
REKLAMA

Kto jeszcze kilka miesięcy temu pomyślałby, że jedną z najbardziej kontrowersyjnych osób w Polsce stanie się showrunnerka amerykańskiego serialu? A jednak tak właśnie stało – koordynująca tworzenie Wiedźmina od Netfliksa Lauren S. Hissrich nie po raz pierwszy zdecydowała się pójść w otwartą dyskusję z fanami książek Andrzeja Sapkowskiego. Tym razem poszło o granice wolności adaptacyjnej w kontekście zmiany kultury i koloru skóry niektórych bohaterów.

Hissrich podkreśliła, że polityczność serialu Netfliksa nie będzie odzwierciedleniem poglądów politycznych autorów scenariusza, a jedynie odbiciem problemów poruszanych w wiedźmińskiej sadze. Jednocześnie zaznaczyła jednak, że wizja autora nie jest nienaruszalna i podlega pewnego rodzaju swobodnej interpretacji.

To co powinno być oczywistością, wzbudziło jednak spore poruszenie wśród fanów Wiedźmina.

Nietrudno zauważyć podziały w wiedźmińskim fandomie. Niektórzy wspierają Hissrich w jej dążeniach, inni głoszą konieczność uhonorowania poglądów autora, a pozostali skupiają się głównie na wspominaniu gier CD Projekt Red i krytykowaniu pozostałych wielbicieli Wiedźmina.

Problem zmiany koloru skóry bohaterów w filmach to kwestia dużo bardziej złożona niż wydaje się na pierwszy rzut oka. Nakładają się na to lata niedociągnięć, poprawność polityczna, wolność interpretacji fikcji i wierność prawdzie historycznej. Póki jednak nie wiadomo nawet kto zagra Geralta czy Yennefer (trwają właśnie castingi), a co dopiero postaci drugo- czy trzecioplanowe, to tego typu dywagacje nie mają większego sensu.

Znacznie ciekawszy wydaje się problem wierności oryginalnemu dziełu. A historia filmowych adaptacji nie jest w tej kwestii jednoznaczna.

Film czy nawet serial to zupełnie inne medium od książki lub komiksu. Ta z pozoru banalna prawda wymyka się pojmowaniu niektórych osób. Wbrew temu co mówią niektórzy fani – doskonale wierna adaptacja jest czymś niemożliwym. Język literatury jest nieprzekładalny na język ekranu. Oczywiście, w odejściu od treści można pójść bardzo daleko lub zachować dialogi oraz ogólny zarys fabuły w stopniu niemal nienaruszonym.

Dwa modelowe przykłady to Park Jurajski i Ojciec chrzestny. Dwie świetne powieści i co najmniej równie doskonałe ekranizacje. Steven Spielberg udanie współpracował z Michaelem Crichtonem przy tworzeniu filmowej wersji, ale ta prawie w niczym nie przypomina powieści. Postaci nawet jeśli nazywają się tak samo, to mają inne charaktery, temperamenty i spotykają ich odmienne zdarzenia. Nie znaczy to, że któreś z dzieł jest gorsze. Są po prostu inne i opowiadają zupełnie odmienne historie. Podobnie jest w przypadku Lśnienia Kubricka w zestawieniu z powieścią Stephena Kinga.

 class="wp-image-178036"
JURASSIC PARK, 1993. ©Universal/courtesy Everett Collection

Fabuła Ojca Chrzestnego jest z kolei w wielu miejscach kopią książki Mario Puzo. Postaci zachowują swoje charaktery, a często nawet słowa, które zostają jeden do jednego przetransportowane z powieści do scenariusza. Jedyne poważne zmiany wynikają z ograniczeń czasowych w filmie. Część scen z powieści zostaje skrócona lub wycięta ze względu na długość dzieła Coppoli. I ponownie mówimy o jednej z najbardziej szanowanych ekranizacji w historii Hollywood.

Nie ma jednej, świętej zasady tworzenia filmowych adaptacji.

Wolność przetwarzania i zmieniania ikonicznych bohaterów też prowadzi do najróżniejszych efektów. W ten sposób otrzymaliśmy najlepsze i najgorsze wersje Batmana czy Supermana. Gdyby twórcy Mrocznego Rycerza trzymali się pierwotnej wersji Jokera z kart komiksu Boba Kane'a, to nie otrzymalibyśmy nigdy kreacji Heatha Ledgera. Z drugiej strony wyraźnie inspirowali się powieścią graficzną Joker autorstwa Briana Azzarello i Lee Bermejo, więc w pewnej mierze wrócili do komiksowego źródła.

 class="wp-image-178042"

Artyści muszą mieć wolność twórczą, co nie oznacza, że wszyscy z niej odpowiednio korzystają. Łatwo sobie wyobrazić Geralta tak bardzo zmienionego w stosunku do kart powieści i oderwanego ze słowiańskiej kultury, że pozbawionego duszy. Ale zarazem dosłowna, pełna wierność wobec materiału źródłowego może być zdradliwa. Obecnie mało kto to pamięta, ale wiele osób zaznajomionych z powieścią Gra o tron było zawiedzionych pierwszym sezonem serialu HBO i szybko przestało go oglądać. Wszystko dlatego, że... był zbyt podobny do treści książki (!).

REKLAMA

Czy naprawdę chcemy, żeby Wiedźmin słowo w słowo podążał ścieżką wytyczoną przez książki Sapkowskiego?

Zagraniczny odbiorca nieznający twórczości polskiego autora będzie się bawił doskonale, ale polski, wieloletni fan Wiedźmina może być wbrew pozorom zawiedziony. Jaki jest sens drugi raz opowiadać tę samą historię, tylko że z pokazanymi a nie wyobrażonymi postaciami? To oczywiście nie oznacza, że każda zmiana będzie dobra, a fani nie mają prawa głosu. Do dzisiaj nie mogę wybaczyć Peterowi Jacksonowi niektórych ingerencji w twórczość Tolkiena (zwłaszcza jeśli chodzi o Faramira i Entów w Dwóch wieżach). Podważanie całej wizji reżysera tylko dlatego, że Tolkien pisał inaczej wydaje mi się jednak niczym więcej niż dziecinadą godną piaskownicy, a nie poważnej dyskusji o filmowych adaptacjach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA