REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Szukasz dobrego science-fiction? 7 świetnych filmów, które nakręcono w XXI wieku

Klasykę gatunku zna każdy, a kto nie zna, powinien przeczytać się świetny tekst Przemka. Dziś skupimy się na nowszych produkcjach. Oto subiektywny przegląd najlepszych filmów science-fiction XXI wieku.

12.06.2018
19:13
najlepsze filmy science-fiction xxi wieku
REKLAMA
REKLAMA

2001: Odyseja kosmiczna, Bliskie spotkania trzeciego stopnia, Łowca androidów… łatwo wymienić znakomite filmy science-fiction w całej historii kina. A co z ostatnimi latami? Wbrew pozorom, scenarzystom i reżyserom nadal nie brakuje wyobraźni. Na przestrzeni ostatnich lat powstało tyle dobrych produkcji, że aż miałem problem z tworzeniem poniższego rankingu.

Zdecydowałem więc, że kluczem przy doborze filmów – subiektywnym, rzecz jasna – będą dwa warunki. Wszystkie filmy powinny być nakręcone w bieżącym tysiącleciu. Jeżeli mam problem ze zdecydowaniem, który film pozostawić w rankingu, a z którego rezygnować, wybierałem produkcje, które skupiają się bardziej na science niż fiction.

I tak nie zmieściły się wszystkie świetne filmy. Po prawdzie, marudziłbym nawet, gdyby to miało być TOP 15. Ale, bez zbędnego przedłużania, czas wam zaproponować kilka pozycji wartych obejrzenia. Kolejność wymieniania jest losowa.

TOP 7 filmów science-fiction nakręconych w XXI wieku.

Blade Runner 2049

Miejmy to już za sobą. Obawiałem się tego filmu jak diabli, będąc absolutnie przekonanym, że Łowca androidów to historia zamknięta, która nie powinna doczekać się kontynuacji. Tymczasem Denis Villeneuve nie rozczarował. Blade Runner 2049 to majstersztyk dorównujący pierwowzorowi. Perfekcyjny scenariusz, idealne stopniowanie napięcia, wciągająca intryga, świetne i świetnie zagrane postacie i mistrzowska, poetycka wręcz warstwa audiowizualna. Blade Runner 2049 to jedna z największych niespodzianek ostatniej dekady. Choć nie jest to film łatwy w odbiorze, chociażby z uwagi na jego długość.

Interstellar

Nie rozumiem krytyki tego filmu i uparcie będę go wymieniał jako jedno z najważniejszych dzieł tego typu. Subiektywnie, to mój ukochany film… w historii. Z jakiegokolwiek gatunku. Interstellar opowiada historię misji mającej na celu uratowanie ludzkości przed zagładą wywołaną ekologiczną katastrofą. Film ten starał się być na tyle wierny nauce, że aż… przyczynił się do rozwoju samej nauki. Starania o realizm merytoryczny uzupełnione są przez realizm wizualny. Reżyser Interstellar znany jest ze swojej niechęci do cyfrowych efektów specjalnych, stawia, gdzie tylko się da, na filmowanie prawdziwych obiektów i scenografii. Jakby tego było mało, pod tą całą nauką i technologią ukryta jest ludzka, wzruszająca historia o miłości, oddaniu i tęsknocie za czasami, gdy ludzkość dokonywała rzeczy wielkich. Absolutny filmowy top topów, choć, jak komentarze pod tym wpisem zapewne zasugerują, zdania na ten temat są podzielone.

Ludzkie dzieci

Wyobraźcie sobie nieodległą przyszłość, w której ludzkość staje się bezpłodna. To bardzo smutny świat, nie tylko z uwagi na brak obecności dziecięcej radości i śmiechu w naszym otoczeniu. To również kataklizm, który demotywuje żyjących do dalszego działania. Po co pracować na lepszą przyszłość, skoro nikt jej nie odziedziczy? Po co dbać o wartości naszych cywilizacji, skoro nikt potem nas z tego nie rozliczy? To ponury i smutny świat, w którym w pewnym momencie zdarza się cud. Uboga imigrantka w nacjonalistycznej Anglii zachodzi w ciążę, co paradoksalnie sprowadza na nią i jej przyszłego potomka śmiertelne niebezpieczeństwo. Ludzkie dzieci to piękny wizualnie, świetnie zagrany mroczny film, który zostanie z wami na długo po seansie. Nie jest trudny w odbiorze, nawet zawiera śladowe ilości humoru, dotyka jednak wielu sfer naszego życia: od polityki aż po segregację rasową. Pozycja obowiązkowa, nie tylko dla fanów gatunku.

Incepcja

To prawdopodobnie najbardziej oryginalny film w tym zestawieniu i najbardziej odważny. W niedalekiej przyszłości nauczymy się przenikać do cudzych snów. Biorąc pod uwagę fakt, że śniąc, zazwyczaj nie jesteśmy świadomi naszego stanu, owa zdolność infiltracji może stać się użyteczna do niecnych celów. Takich jak manipulacja, czy wyciąganie informacji. Złożona, oryginalna i ciekawa fabuła to jeden z wielu atutów tego filmu, do których należą też warstwa wizualna i sceny akcji, przy których wymiękają nawet najlepsze obrazy o Jamesie Bondzie. No i nie zapominajmy o wybitnej ścieżce dźwiękowej.

Raport mniejszości

Co się stanie, gdy Steven Spielberg wraz ze swoim wiernym zespołem – w tym Janusz Kamiński za kamerą czy John Williams za batutą – wezmą na warsztat opowiadanie mistrza Philipa K. Dicka? Coś genialnego, ale też zupełnie niespodziewanego. Spielberg nigdy tworzył mrocznego science-fiction, dlatego też nawet nie próbował przenieść na ekran ciężkiego, kleistego klimatu Dicka. Wykorzystał jednak jego pomysły na opowieść, którą obudował swoimi sprawdzonymi, klasycznymi i bezbłędnie działającymi sztuczkami. W efekcie w Raporcie mniejszości gra wszystko. Opowieść jest świetna, wciąga i pełna jest niespodziewanych zwrotów akcji. Problematyka – czy można karać kogoś prewencyjnie za coś, co na pewno zrobi, ale w przyszłości – również ciekawa. A całość w cudownej oprawie, z dynamiką, polotem i humorem znanym z najlepszych filmów akcji tego reżysera.

W stronę słońca

Czy mając relatywnie niewielki budżet i umiarkowane zainteresowanie wytwórni, można stworzyć coś świetnego? Her i Moon będą tego najlepszymi przykładami, ja bym jednak chciał wyróżnić W stronę słońca. Film, który jest znakomitą mieszanką 2001: Odysei Kosmicznej, własnego pomysłu i – w pewnych momentach – horroru. W dalekiej przyszłości nasze Słońce zgaśnie, dużo szybciej niż przewidywali naukowcy. Jedyną szansą jest ostatni statek kosmiczny z ładunkiem dającym nadzieję na ponowny zapłon naszej gwiazdy. To druga misja, pierwsza zakończyła się niepowodzeniem. Co się wydarzyło? Czy to misja samobójcza? I czy w ogóle ma jakiekolwiek szanse na powodzenie? Już po kilkunastu minutach filmu bardzo będzie chcieli poznać odpowiedzi na te pytania.

Geneza planety małp

REKLAMA

Tego się nie spodziewałem. Nigdy nie byłem fanem klasycznej serii o Planecie Małp, a o remake’u Tima Burtona chyba każdy chce zapomnieć. Dlatego też podchodząc do Genezy planety małp, nastawiałem się – w najlepszym przypadku – na przyzwoitego średniaka. Tymczasem dostałem film science-fiction bardzo wysokiej klasy, który doczekał się też świetnego sequela i znośnej trzeciej części. Geneza planety małp jest cudownie zagrana, zarówno przez prawdziwych aktorów, jak i przez Andy’ego Serkisa, odpowiedzialnego za granie tytułowych małp w technice motion-capture. Film jest nie tylko przerażająco realistyczny, merytorycznie i wizualnie. To również inteligentna i wzruszająca opowieść, która prowokuje do rozmyślań nad ludzkością i drogą, jaką obrała. Problematyka, którą porusza, nie jest świeża czy nowa, trudno jednak nie docenić formy, w jakiej została nam przedstawiona. Zwłaszcza że jakkolwiek ta historia buntu małp się nie zakończy, happy-end w zasadzie nie jest możliwy…

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA