REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Nawet nie wiem od czego zacząć, by wyobrazić sobie fabułę IX epizodu Gwiezdnych wojen

Jeżeli nie widzieliście jeszcze Ostatniego Jedi, kliknijcie wstecz w przeglądarce. Resztę zapraszam. Bo konsekwencje decyzji fabularnych podjętych przez Johnsona są co najmniej intrygujące.

15.12.2017
21:26
co dalej po ostatni jedi
REKLAMA
REKLAMA

Należę do tej zdecydowanie liczniejszej grupy, której Ostatni Jedi bardzo się podobał. Merytorycznie i technicznie. Nie wszystko zagrało, a scena z Leią w kosmosie była wręcz idiotyczna. Ale jako całość? Świetny film.

Podobały mi się te odważne decyzje reżysera. Co prawda nie były one aż tak dramatyczne, jak sugerowano – to nadal Gwiezdne wojny, koncepcja uniwersum nie zmieniła się w ogóle – jednak zastanawiam się, co będzie dalej. Po filmie zostało bardzo dużo otwartych wątków. Nie mam o to żalu, przecież to druga część trylogii. Nie mam jednak zielonego pojęcia, na czym właściwie może skupić się Epizod IX.

To już nie jest saga Skywalkerów.

Do tej pory wszystkie filmy łączyło jedno. Była to historia Anakina Skywalkera i jego potomstwa. Teraz wiemy już, że ten etap w Gwiezdnych wojnach mamy już za nami. Wśród żywych pozostała tylko Leia – która nie pojawi się w Epizodzie IX – i Ben Solo, choć jego przynależność do tego rodu jest już głównie formalna.

Nową najgłówniejszą postacią jest Rey. Ostatni Jedi obdarł nas też ze złudzeń co do jej pochodzenia. Przy założeniu, że Kylo Ren mówił prawdę – a narracja wyraźnie na to wskazywała – Rey jest córką nic nieznaczących osób. A już na pewno nie Luke’a, Lei, Obi-wana czy któregokolwiek z herosów.

Ostatnia z ostatnich scen dodatkowo sugeruje, że czas obdarzonych Mocą Skywalkerów się skończył. Mam tu na myśli dzieciaka, który Mocą przyciąga miotłę, by posprzątać w stajni. Rodzi się nowe pokolenie wrażliwych na Moc. Które nie ma nic wspólnego z rycerzami Jedi, a tym bardziej ze Skywalkerami.

 class="wp-image-115821"

Rey to nowy początek. Snoke nie żyje. Phasma (prawdopodobnie) nie żyje. Archetypiczne postacie z tego uniwersum odeszły. Pozostały wyłącznie te nowe. A to oznacza, że ich losy są nie do przewidzenia. Na dodatek Kylo Ren dopiero rozpoczął swoją podróż ku wielkości. Rey nadal jest zagubiona. Właściwie jedyną postacią, której wątki faktycznie da się pozamykać w jednym filmie, jest Finn.

J.J. Abrams, który zajmie się Epizodem IX, będzie miał jakieś 150 minut na eleganckie zamknięcie tych wszystkich osobistych historii. A nie zapominajmy, że przecież trzeba też jakoś domknąć historię konfliktu między Nową Republiką a Pierwszym Porządkiem. Przy Ruchu Oporu tak licznym, że mieści się on w całości w jednym Sokole Milenium.

Jest jeszcze jedna sprawa. Motyw równowagi z prequeli, o którym przypomniał film Johnsona.

Anakin Skywalker narodził się, by – według przepowiedni, mylnie odczytanej – przywrócić równowagę Mocy. Ten wątek wraca w Ostatnim Jedi. Kilkukrotnie słyszymy, że nie ma zła bez dobra. Gdy zło rośnie w siłę, dobro również. Na tym – zapewne w dużym uproszczeniu – polega równowaga Mocy.

To oznacza, że dobro nie może nigdy wygrać. Gdzie nie pojawi się Jedi obdarzony szczególnymi zdolnościami manipulowania Mocą, tam zjawi się odpowiadający mu Sith. Czy tam Ren. Wspaniała idea, ale bardzo trudna z narracyjnego punktu widzenia. No bo jak zakończyć trylogię, kosmiczną baśń? Że galaktyka będzie w wiecznym konflikcie? To bardzo mało filmowe.

REKLAMA

Prequele zakończyły się zwycięstwem zła i iskierką nadziei na lepsze jutro. To im jednak uszło na sucho, bo po nich śledzić będziemy wydarzenia z klasycznej trylogii z pięknym, poruszającym happy-endem.

Obawiam się, że aby rozstrzygnąć tak wiele problemów nawet i trzygodzinny film nie wystarczy. Bardzo chcę się mylić i bardzo liczę na Abramsa. Obawiam się jednak, że dostał on od Johnsona za wiele wątków do zamknięcia. I obawiam się, że nawet tak sprawny filmowiec może sobie z nimi nie poradzić.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA