REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Polityka u Remigiusza Mroza jest fascynująca i przerażająca zarazem. Recenzujemy Większość Bezwzględną

Recenzując Wotum Nieufności, pisałem, że polityka u Remigiusza Mroza jest jeszcze bardziej brudna i odrażająca niż w rzeczywistości. W Większości Bezwzględnej nic się nie zmieniło, a jednak – w przeciwieństwie do rzeczywistości – ta polityka może fascynować.

14.11.2017
19:24
Większość Bezwzględna, Remigiusz Mróz
REKLAMA
REKLAMA

Ależ to była petarda! Tak kolokwialnie mogę skwitować wrażenia pod zamknięciu ostatniej strony najnowszej political fiction autorstwa Remigiusza Mroza.

Już na wstępie jestem zobowiązany zaznaczyć, że ta książka to jazda bez trzymanki i lepiej nie otwierać jej na pięć minut przed pójściem do spania, bo zaręczam, że pięć minut nagle rozciągnie się do kilku godzin. Od pierwszej do ostatniej sceny – kartki przewracają się same.

Nie obyło się naturalnie bez kilku mniej lub bardziej irytujących potknięć.

Jak to u Mroza, fabuła bywa grubymi nićmi szyta (ale czyż nie po to czytamy fikcję, by dać się nieco ponieść?). Tradycyjnie też stanowczo za dużo tu ciekawostkowych wtrąceń w dialogach, zupełnie jakby bohaterowie rozmawiali ze sobą wrzucając tu i ówdzie definicje z Wikipedii.

Remigiusz Mróz również notorycznie mówi, zamiast pokazywać i chyba to najbardziej ubodło mnie w Większości Bezwzględnej. Zdecydowanie wolę poznawać odczucia i zamysły protagonistów obserwując ich czyny, niż czytając ich wewnętrzne monologi i opisy narratora.

Te niedoskonałości w ogóle jednak nie przeszkadzają w doskonałej zabawie, jaką jest lektura Większości Bezwzględnej. Remigiusz Mróz napisał political fiction, której absolutnie nie powstydziłby się Tom Clancy, jednocześnie serwując czytelnikowi straszliwszą (na swój sposób) opowieść od horroru Czarna Madonna.

 class="wp-image-108619"

Na kartach Większości Bezwzględnej Remigiusz Mróz kreśli dwa przerażające scenariusze.

I sam nie wiem, który z nich bardziej mrozi krew w żyłach.

Wyobraźcie sobie, że w Polsce nagle zawiązuje się nowa partia polityczna. W jej szeregach obok siebie stoją Jason Hunt, Maffashion, Daniel Olbrychski, Gimper i Zbigniew Hołdys, a wszystkim zawiaduje Tomasz Kot. Wzdrygam się na samą myśl.

W tym samym czasie nad Polską zawisa widmo ataku terrorystycznego, wymierzonego w mający się odbyć w Malborku szczyt, na który zjadą się przywódcy najważniejszych krajów Europy oraz prezydent Rosji. A polscy politycy, zamiast potraktować zagrożenie poważnie, zastanawiają się, czy to machinacja Rosjan, czy może polityka wrogiego obozu. Scenariusz tak realny, że naprawdę można się przestraszyć.

Fabularnie Większość Bezwzględna zapiera dech w piersiach.

Oprócz wspomnianych wyżej scenariuszy, powracamy także do prywatnych intryg i dramatów dwójki protagonistów poznanych w Wotum Nieufności. Prezydent Daria Seyda wciąż walczy z szantażującym ją premierem, upadając coraz niżej, w miarę jak przytłaczają ją zawodowe i personalne problemy.

Patryk Hauer zaś dochodzi do siebie po wypadku i uczy się żyć w zupełnie nowej rzeczywistości, jednocześnie próbując wrócić do polityki, z której został brutalnie wyrwany. Wraz ze swoją żoną, Mileną, układa iście demoniczny plan powrotu, wykorzystując w tym celu mikrotargeting – strategię, którą z powodzeniem wykorzystał chociażby Will Conway w czwartym sezonie House of Cards (aczkolwiek na znacznie większą skalę).

Po drugiej stronie politycznego równania premier nie cofnie się przed niczym, by utrzymać swoją pozycję. Do tego okazuje się, że w jego machinacjach maczają palce Rosjanie…

 class="wp-image-108616"

Polityka opisana przez Remigiusza Mroza na kartach Większości Bezwzględnej jest równie brudna i odrażająca co w Wotum Nieufności, ale trzeba też przyznać, że… fascynuje. Ten sam magnetyzm przykuł widzów do ekranu na pięć sezonów House of Cards: to, co robiło małżeństwo Underwoodów, było coraz bardziej i bardziej obrzydliwe, a jednak miliony ludzi na świecie nie mogły się oderwać.

U Mroza jest podobnie. Poczynania poszczególnych frakcji budzą odrazę, a jednak strony przewraca się z zapartym tchem, śledząc ten wielki festiwal wyrachowania. Nie żebym chciał, aby w polskiej polityce, tej prawdziwej, było równie obrzydliwie, ale politycy u Remigiusza sprawiają przynajmniej wrażenie bytów… inteligentnych. To polityka. Nie polityczka, jaką znamy z Wiejskiej.

Remigiusz Mróz doskonale tworzy swoje własne uniwersum, często puszczając oko do wiernego czytelnika.

Nie pomylę się zapewne twierdząc, iż jest to zagranie zainspirowane twórczością Stephena Kinga, który w swoich książkach notorycznie splatał wątki i wspominał o innych historiach. Mróz robi to samo, z prawdziwą gracją i sensem.

W Większości Bezwzględnej czytelnik trafia do tej samej Warszawy, po której poruszają się chociażby Joanna Chyłka i Kordian Oryński. Wiadomości nadaje stacja NSI, a tu i ówdzie pojawiają się wzmianki o znanych wiernemu czytelnikowi postaciach i wydarzeniach. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, bo zakończenie to prawdziwa bomba, ale dość wspomnieć, że sporo tu nawiązań do Inwigilacji (z racji istotnego wątku Islamu i zamachu terrorystycznego), a przy samym końcu na moment pojawia się postać z jeszcze innej powieści Remigiusza…

 class="wp-image-80913"

W moim prywatnym rankingu Większość Bezwzględna ląduje na podium twórczości Remigiusza Mroza.

Tak jak ostatnia powieść z Chyłką kompletnie mi nie podeszła, tak przy Większości Bezwzględnej bawiłem się świetnie. W mojej opinii to jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepsza powieść w dorobku Remigiusza Mroza (jak do tej pory).

Współczuję tym wszystkim, którzy odmawiają sobie lektury książek autora z powodu jakiegoś literackiego zadęcia czy przekonania, że prawdziwy pisarz nie wydaje 20 książek w trzy lata, tylko trzy na 20 lat.

REKLAMA

Podczas gdy oni obruszają się na nowy fenomen w polskim świecie książki, setki tysięcy czytelników nie mogą się doczekać kolejnych słów jego autorstwa.

A teraz, gdy już wiemy, że prawa do ekranizacji political fiction Remigiusza Mroza zostały sprzedane, możemy także wypatrywać serialu. Po cichutku liczę, że adaptacje serii z Chyłką i W kręgach władzy zrobią z polską telewizją to samo, co z literaturą zrobiły książki Mroza – tchną w nią odrobinę życia.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA