REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Bieszczady to główny bohater Watahy. O tym, jakie są naprawdę, opowiadają nam aktorzy serialu

Przed premierą 2. sezonu Watahy spotkałem się z aktorami, by porozmawiać o nowej serii hitu HBO. Podczas wywiadów rozmawialiśmy przede wszystkim o tym, co zmieniło się przez cztery lata u bohaterów Watahy. Temat wyjątkowości Bieszczad powracał jednak w rozmowach raz po raz.

22.10.2017
15:00
wataha 2 sezon hbo
REKLAMA
REKLAMA

Leszek Lichota, wcielający się w serialowego Rebrowa podkreślał, że w górach żyje się inaczej niż w ośrodkach miejskich. W odpowiedzi na moje pytanie, co jego bohater robił w wolnym czasie, skoro ostatnie cztery lata spędził w ukryciu, odparł, że…

...takie pojęcie jak wolny czas w Bieszczadach w ogóle nie funkcjonuje.

Trzeba pobyć trochę w Bieszczadach, w tej izolacji, żeby zrozumieć, że tam nie ma takiego problemu. To miejsce, te góry, narzucają pewien naturalny rytm. Siedzenie i patrzenie się na słońce, na gwiazdy, jest robieniem czegoś. Nie masz nic do zrobienia, to nic nie robisz. To jest normalne. Nie szukasz atrakcji za wszelką cenę. My właśnie jesteśmy do tego przyzwyczajeni: ach, mam chwilę wolnego, to może siłka, a może coś innego. Tam człowiek pozwala sobie nic nie musieć. Mogę siedzieć, być - komentuje Leszek Lichota.

Rebrow podjął decyzję o życiu w spartańskich warunkach, ale nie wszyscy bohaterowie do Bieszczad lgną. Postacią, która niechętnie wraca w góry, jest Iga Dobosz.

wataha 2 class="wp-image-101813"

Po przybyciu na miejsce bohaterka odkrywa, że po czterech latach nieobecności wiele się tam nie zmieniło. Nadal tym miejscem rządzą układy i układziki, a ludzie mieszkający przy granicy ciągle są sobie obcy.

Bieszczady są dzikie, nieprzejednane, tak jak ludzie tam mieszkający. Wszystko jest surowe, obdarte z tego naszego drobnomieszczańskiego uśmiechu, z tego bycia miłym i sympatycznym. Tam ludzie są tacy, jacy są naprawdę. To nie jest przyjemne miejsce w naszym serialu - stwierdziła wcielająca się w postać prokurator aktorka Aleksandra Popławska.

O wrażenia z pobytu w Bieszczadach opowiadała też Anna Donchenko.

W 2. sezonie Watahy w chacie ukrywającego się Rebrowa pojawia się kobieta: imigrantka z Ukrainy, która nielegalnie przekroczyła granicę. Trafiła w Bieszczady z własnej woli, ale są one dla niej tylko przystankiem przed lepszym życiem.

Wcześniej już sama podróżowałam po Karpatach. Przyroda jest na tyle szczodra i bogata, że takiego pojęcia jak granica tam nie ma. Zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie granicy jest ładnie - wyjawia wcielająca się w Alsu aktorka.

Mojej rozmówczyni nie udało się jednak wskazać, która z odwiedzonych przez nią lokacji najbardziej przypadła jej do gustu. „Może to nie zabrzmi dobrze, ale każde kolejne miejsce, w którym kręciliśmy, było jeszcze lepsze od poprzedniego” - stwierdziła Anna Donchenko.

odkodowane hbo class="wp-image-100958"

Sporo do powiedzenia o Bieszczadach miał Jacek Lenartowicz.

Wedle jego interpretacji Łuczak swoje surowe warunki życia wybrał. „Spędziłem w Bieszczadach dużo czasu, parę osób poznałem i tam jest… inaczej. Inaczej się żyje, wolniej” - komentuje aktor.

Bieszczady to coś nieprawdopodobnego. Tam się czuje matkę ziemię i ogrom tego lasu. Taki monument natury. Jest i pięknie, i czuć groźbę, jak późna jesień i zima. Jak przyjechałem tu po raz pierwszy, to aż zrobiłem zdjęcie. Drzewo obok hotelu, chyba klon, było takie pięknie czerwone. Liście były przecudne, a rano wstaję - ani jednego. Mróz ściął wszystko jednej nocy. Człowiek inaczej się zachowuje, jest bardziej bystry. Wie, że tam jest dzikie życie. Tam są wilki, tam są miśki, tam są żubry - takie prawdziwe żubry! Takie właśnie są Bieszczady. Przepiękne, groźne, mroczne i wspaniałe - mówi Jacek Lenartowicz.

wataha 2 sezon hbo class="wp-image-96565"

Miejsce akcji serialu miało wpływ nie tylko na bohaterów, ale również na pracę nad produkcją.

Jacek Lenartowicz wspominał sytuację, gdy pogoda zmusiła ekipę filmowców do nakręcenia ponownie jednej z jego scen wejścia do tartaku, po których Kalita i inne zbiry pobiły Łuczaka.

Jak zaczynaliśmy kręcić, była piękna jesień. Wszędzie żółte listki, cudnie, kilkanaście stopni. Jak wychodzę, to już zima i minus 20. Nawet telewizja nie jest w stanie zafałszować tak obrazu, więc kręciliśmy jeszcze raz to wejście w śniegu - wspomina Jacek Lenartowicz.

Pod koniec lutego w Bieszczadach temperatury były już na tyle wysokie, że śnieg od razu topniał, co sprawiało problemy montażystom. Jak wspomina aktor: "Jak się gdzieś pojawił śnieg, to od razu było słychać krzyki: dawajcie ten śnieg tu, przywoźcie, przywoźcie!".

wataha 2 sezon hbo class="wp-image-96568"

Ze śniegiem była komedia i głuchy telefon. Była cała siatka kontaktów i ciągłe pytania: gdzie jest śnieg?! Ładowano hałdę śniegu na wywrotkę i pędem na plan. To była często dramatyczna walka z czasem… - wspomina z kolei Grzegorz Damięcki.

Poszukiwania śniegu i dokrętki to nie jedyne wyzwania, przed jakimi stanęli aktorzy i filmowcy.

Grzegorz Damięcki wcielający się w Halmana wspomina o… „jeżdżeniu na tyłku w błocie w dół”, co bywało zarówno "komiczne, jak i heroiczne".

Bardzo często trzeba było zejść, albo wdrapać się gdzieś, a strugami płynęło błoto. My w kostiumach, na które trzeba uważać, obok ekipa ze statywami i lampami, a co chwilę ktoś jechał - dodaje aktor.

 class="wp-image-81560"

Grzegorz Damięcki dołączył do obsady Watahy w 2. sezonie, ale nie miał problemu z odnalezieniem się na planie.

Aktorowi nie było trudno współpracować z ekipą w niegościnnych warunkach, bo - jak przyznał - zna te góry i wie, czego się po nich spodziewać. Zrobił na nim wrażenie profesjonalizm filmowców zatrudnionych przez HBO.

Ważne, żeby ekipa nie roztrwaniała cudzej energii i tak było. Ludzie wiedzieli, po co są. Każdy pion zmagał się heroicznie z warunkami. Mieliśmy i błoto, i deszcz, i śnieg - i braki śniegu, wtedy śnieg trzeba było wozić. Nagle się okazywało, że inaczej materiał się nie zmontuje - wspomina przygody z poszukiwaniami śniegu Grzegorz Damięcki.

Praca na planie to „zupełnie inna para kaloszy, polega głównie na czekaniu”. Czas, który spędza się de facto przed kamerą jest znacznie krótszy, niż ten związany z przygotowaniami.

Ekipie HBO kibicowali mieszkańcy Bieszczad i lokalni fascynaci, a także pogranicznicy i policja.

To dzięki ich wsparciu twórcom Watahy udało się „znaleźć te wszystkie miejsca, magiczne i wspaniałe”. Grzegorz Damięcki przekonuje, że 2. sezon warto oglądać chociażby dla kadrów: "Wataha oddaje piękno i charakter gór. Mroczny nieosiągalny, bezkresny”.

Po obejrzeniu pierwszych dwóch odcinków wiem, że aktor, zachwalając zdjęcia w swoim serialu, nie przesadzał. Wataha w 2. sezonie zachwyca nie tylko scenariuszem i grą aktorską, ale również realizacją stojącą na światowym poziomie. Bez pięknych krajobrazów nie udałoby się osiągnąć takiego efektu.

Grzegorz Damięcki zwraca jednak uwagę, że praca nie była łatwa.

Do tego o trzeciej, czwartej nad ranem trzeba było wykrzesać to coś z siebie, żeby nie było widać, że jest zimno! Zakładało się milion warstw gaci, skarpet, podkoszulek i udawało przed kamerą bardzo szczupłego człowieka - opowiada dalej aktor o ciężkiej pracy przy serialu.

Tablica z posterunku. Wiktor Rebrow jest nadal ścigany class="wp-image-81562"

Bieszczady znajdują się na granicy i nic dziwnego, że serial porusza tematykę uchodźców.

W ostatnich latach problem nielegalnych imigrantów się nasilił. Serial opowiadający o pracy straży granicznej nie mógł go pominąć. Aktorzy jednak zgodnie przyznają, że Wataha nie miała na celu angażować się politycznie. Wataha traktuje temat uniwersalnie.

To byłoby zbyt prymitywne, żeby traktować to [problem uchodźców] tylko jako tło dla serialu. Ekipa, która kręciła serial, miała głębsze intencje - chciała pokazać, co jest dobre, co jest złe. Nie chciałabym jednak doszukiwać się na siłę nawiązań do bieżących spraw poruszanych w Polsce. Nikt z osób na planie nie mówił o bieżącej polityce, poruszaliśmy tematy bardziej uniwersalne - wspominała Anna Donchenko grająca nielegalną imigrantkę Alsu.

HBO nie miało intencji kręcić serialu komentującego wydarzenia bieżące. Aleksandra Popławska przyznaje, że „Wataha nie jest serialem edukacyjnym” i nigdy nie miała takim być. Opowiada o problemie, ale nie daje jasnego rozwiązania.

[Wataha] nie mówi, czy przyjmować uchodźców, czy nie. Pokazuje wszelkie aspekty tego problemu. Myślę, że bardzo dobrze się wpisuje w temat aktualny na całym świecie. Problem uchodźców się zintensyfikował i uderzamy w samo sedno. Pokazujemy że na świecie są dobrzy i źli ludzie po obydwu stronach. Tak samo cierpią i tęsknią za lepszym życiem. Uciekają z rożnych powodów - komentuje Aleksandra Popławska.

wataha 2 class="wp-image-101807"

Grzegorz Damięcki jest jeszcze bardziej kategoryczny.

Nie interesują mnie projekty z tezą polityczną, miłą obecnej czy przyszłej władzy. Źle mi się to kojarzy. Absolutnie nie biorę w czymś takim udziału. Artysta powinien unikać polityków, żeby jego twarz nie kojarzyła się z żadną doktryną - przyznaje bez ogródek odtwórca Andrzeja Halmana.

Aktor nie powinien jednak żyć w całkowitym oderwaniu od polityki. Grzegorz Damięcki przekonuje, że „każdy ma obowiązek swoich poglądów bronić i w sposób jasny wyrażać swoje stanowisko”. Sam poglądów wyrażać się nie boi.

REKLAMA

W tej chwili doktryna oficjalna nas między innymi straszy właśnie tymi obcymi. Uważam, że to jest szkodliwe. Jeśli świat islamu składałby się z samych terrorystów, to kuli ziemskiej dawno by nie było. Na strachu nic dobrego się nie zbuduje. Straszenie jednych drugimi jest mi zupełnie obce i prywatnie się przeciwko temu buntuję. Uważam, że ludzie dzielą się się na dobrych i złych, a nie na dobre i złe religie - komentuje Grzegorz Damięcki.

Andrzej Halman podobnie jak Alsu to zupełnie nowa postać. Wcielający się w niego aktor zauważył, że „w sytuacji napięcia międzynarodowego, wysyła się tam [na granicę] sprawdzonych ludzi” a Halman ma być właśnie takim człowiekiem - „najlepszym, na jakiego służby w tym momencie stać”.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA