REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD
  4. Netflix

Netflix dostarczył jeden z najpiękniejszych filmów tego roku. "Nasze noce" - recenzja Spider’s Web

Po prawie 40 latach przed kamerą ponownie spotykają się legendy – Robert Redford i Jane Fonda – wcielający się w parę romansujących ze sobą staruszków.

29.09.2017
16:52
nasze noce
REKLAMA
REKLAMA

Na samym początku filmu poznajemy Louisa (Redford). Wdowiec na emeryturze żyje sobie spokojnie, dni mijają mu na powtarzalnych i lubianych przez niego rytuałach, takich jak czytanie gazety, oglądanie telewizji czy siedzenie w kawiarni ze swoimi kolegami. Pewnego wieczora odwiedza go jednak nieoczekiwanie sąsiadka z naprzeciwka, Addie (Fonda), która proponuje mu, by oboje zaczęli... sypiać ze sobą. Chodzi jednak bardziej o platoniczną relację dwojga starszych ludzi, którym doskwiera samotność i potrzebują kogoś do zwyczajnej rozmowy. Tak więc zaczyna się (nie)zwykła relacja Louisa i Addie.

Opis fabuły brzmi trochę jak propozycja dla dojrzałego widza na niedzielne popołudnie.

I "Nasze noce" poniekąd są takim filmem. Odznacza się on spokojnym, subtelnym tempem, nie opowiada o wielkich dramatach, nie ma w nim tym bardziej pościgów czy nawet żarliwych kłótni. No i w obsadzie mamy legendarną parę aktorów w przepięknej jesieni życia. Robert Redford liczący sobie 81 wiosen i Jane Fonda – rocznik 1937.

Jak wszyscy wiemy, współczesna kultura masowa raczej spycha ludzi starszych na margines.

Nie bardzo jest dla nich miejsce w reklamach, teledyskach, serialach czy, przede wszystkim, filmach. Zarówno jeśli chodzi o główne role jak i te drugoplanowe. Tym bardziej godny szacunku jest ruch Netfliksa, by zekranizować powieść Kenta Harufa o dwójce staruszków, którzy zaczynają ze sobą romansować.

To bodajże pierwsze tego typu posunięcie ze strony streamingowego giganta, nie licząc serialowego Grace and Frankie. Z miesiąca na miesiąc widać jak ewoluuje ich podejście do tworzenia kontentu serialowo-filmowego poprzez ciągłe poszerzanie swojej widowni. Netflix najpierw zdobył sobie uznanie rozkochanych w binge-watchingu seriali dramatycznych. Następnie zaskarbił sobie miłość fanów komiksowych adaptacji, by w następnym kroku skierować swoją uwagę na miłośników dobrego kina. I to w każdym wieku.

Nie jest niczym odkrywczym stwierdzenie, że z treści w streamingu korzystają głównie ludzie młodzi, ale stworzenie platformy mającej w swojej bibliotece produkcje także i dla starszego widza jest ruchem odważnym, ale i genialnym w swojej prostocie i oczywistości.

Oczywiście przesadą byłoby napisanie, że "Nasze noce" nie są filmem, który kompletnie nie nadaje się dla młodego widza.

Jest w nim coś kojącego, uspokajającego. Relacja, która na ekranie łączy Addie i Louisa pokazana została z niezwykłą gracją i dojrzałością. Jest w niej mnóstwo uroku i swoistej niewinności, pokazującej, jak piękne mogą być uczucia dzielone przez dwoje ludzi. Bez wielkich gestów, fajerwerków czy wymyślnych poetyckich wyznań.

nasze-noce

W pewnym momencie Louis, spacerując z Addie mówi do niej: "Chcę po prostu przeżyć swój dzień i móc opowiedzieć ci o nim nocą”.

To jakże piękne i zwyczajne zarazem wyznanie jest moim zdaniem kwintesencją związków, bez względu na wiek. Z miejsca trafiło też do mojego kajecika ulubionych cytatów filmowych.

Oczywiście niewiele z uroku słów zawartych w scenariuszu "Naszych nocy" by zostało, gdyby nie trafiły one na Roberta Redforda i Jane Fondę. Oboje znają się pół wieku (po raz pierwszy spotkali się na planie filmu "Obława" w 1966 roku). Ich ekranowa chemia jest po prostu wspaniała - oparta na czułych i  subtelnych gestach i spojrzeniach – czuć, że oboje dobrze, komfortowo czują się w swoim towarzystwie i sobie ufają. To bardzo rzadkie, wręcz unikalne, chociażby dlatego, że przeważnie nie ma takich duetów aktorskich, które znałyby się 50 lat!

Jest coś magicznego w oglądaniu tych dwojga legendarnych aktorów, za którymi ciągnie się prawdziwa historia kina i Hollywood.

nasze noce film 3

Tym bardziej, że Redforda i Fondę łączy wspólna historia, a "Nasze noce" są niejako jej podsumowaniem i kulminacją.

Bo to w ogóle film o podsumowaniach i rozliczeniach z przeszłością. Ale podanych w sposób gładki, przyjemny i z wyczuciem. Bez przesadnego koloryzowania i sztucznie rozdmuchanej dramaturgii.

Tak Louis jak i Addie popełnili w życiu parę błędów, nie próbują o nich zapomnieć, ale też nie starają się ich na siłę naprawiać. Pokazują za to jak iść dalej i ułożyć swoje życie tak, by było najlepsze jakie może być w danej chwili. A to są wartości uniwersalne, bez względu na płeć, wiek czy pozycję społeczną.

"Nasze noce" są też filmem o samotności. Samotności ludzi starszych (a to wręcz temat tabu w naszej kulturze), ale nie tylko.

Na przykładzie 7-letniego wnuka oraz syna Addie i córki Louisa, którzy pojawiają się na drugim planie i w epizodach, twórcy przypominają nam jak bardzo potrzebujemy drugiego człowieka na każdym etapie naszego życia.

Urzekł mnie ten film. Swoją zwyczajnością, spokojem, dojrzałością, harmonią.

REKLAMA

Jest w nim coś coś co sprawia, że pomimo iż nie oglądamy arcydzieła, a on sam opowiada dość prostą historię, to angażuje, wzrusza i porusza. Tak działa dobre kino.

Póki co z rezerwą przyglądałem się filmowemu portoflio Netfliksa. Formułę serialową przyswoili sobie po mistrzowsku, ale jak na razie, poza "Okją", ich twory pełnometrażowe były dość rozczarowujące. Kto by pomyślał, że tę klątwę przełamie obyczajowy romans o dwójce staruszków. Życie i sztuka potrafią na szczęście zaskakiwać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA