REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Elegia za utraconą miłością i seks z duchem. "The Bride" - Bat for Lashes. Recenzja sPlay

Jedna z najzdolniejszych autorek i wokalistek indie popu na swojej czwartej płycie zabiera słuchaczy w intymną, wzruszającą, zmysłową i wręcz filmową podróż.

04.07.2016
18:04
Bat for Lashes The Bride recenzja płyty
REKLAMA
REKLAMA

"The Bride" jest albumem koncepcyjnym, co oznacza, że stanowi spójną całość, a każdy z utworów na płycie jest częścią większej opowieści, którą wyśpiewuje nam wokalistka Natasha Khan, występująca pod pseudonimem Bat for Lashes. Opowiada on o tragedii, jaka wydarzyła się w dniu ślubu, na który niestety nie dotarł pan młody, gdyż zginął w wypadku samochodowym, zmierzając na uroczystość.

bat_for_lashes_recenzja_plyty class="wp-image-71556"

Podczas słuchania kolejnych utworów na "The Bride" wcielająca się w pannę młodą wokalistka snuje przed nami historię swojego bólu, rozpaczy i żałoby.

Następnie postanawia samotnie udać się w podróż poślubną podczas której popada w zadumę nad życiem, wystawia na próbę poczucie własnej wartości, zaczyna poznawać siebie na nowo oraz kwestionować społecznie przyjęte ideały mówiące o tym, że jedyną formą spełnienia jest znalezienie sobie "bratniej duszy". W jednym z utworów, a konkretnie balladzie Close Encounters, śpiewa nawet o tym, jak wyobraża sobie seks z duchem.

"The Bride" jest więc swoistą muzyczną podróżą. Pod wieloma względami także i filozoficzną.

Mało który album ostatnich miesięcy dawał tak bardzo do myślenia, a w muzyce to w ogóle nie lada dokonanie, by pomiędzy dźwięki i melodie tak zręcznie opowiedzieć historię i zawrzeć właściwe słowa, by wprawić słuchacza w stan kontemplacji. Struktura albumu oraz warstwa muzyczno-tekstowa nadają całości bardzo filmowy wymiar. Ma się wrażenie, wsłuchując się w "The Bride", że mamy do czynienia z muzycznym ekwiwalentem kina drogi. I za oddanie tej niezwykłej, po trochu mistycznej i onirycznej atmosfery, należą się Bat for Lashes szczególne wyrazy uznania.

REKLAMA

A czysto muzycznie jest to bardzo spokojna płyta. Wręcz senna.

Nie twierdzę, że spodoba się każdemu, bo zapewne znajdą się słuchacze, którzy stwierdzą, że jest wręcz nudna. "The Bride" wymaga odpowiedniego nastroju i skupienia. To nie jest płyta, której można posłuchać w dowolnym momencie. Natomiast gdy juz wejdziemy w jej nastrój i damy się ponieść dźwiękom oraz historii, to w zamian przyjdzie nam posłuchać przepięknych melodii, poruszających wokaliz oraz oszczędnych, ale zarazem interesujących aranżacji, budujących magiczną przestrzeń tej smutnej bajki o utraconej miłości, która jednak zmierza ku pozytywnemu zakończeniu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA