REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

"Gra o tron" najbardziej kontrowersyjnym serialem w dziejach? Wszystko na to wskazuje

Epatowanie golizną, wulgaryzmy, realistyczna przemoc, wątki homoseksualne, promocja używek, kazirodztwo i wreszcie agresja na tle seksualnym. W przeszłości wystarczał dowolny z tych elementów, by opinia publiczna nie pozostawiła na serialu suchej nitki. Spróbujcie wskazać choć jeden, który nie pojawia się w "Grze o tron".

21.05.2015
19:59
Gra o tron najbardziej kontrowersyjnym serialem w dziejach? Wszystko na to wskazuje
REKLAMA
REKLAMA

Nieumyślne podpalenie portorykańskiej flagi przez jednego z bohaterów wystarczyło, żeby serial "The Puerto Rican Day" został na jakiś czas zdjęty z anteny. Gdy główna bohaterka sitcomu "Ellen" wyznała, że jest homoseksualistką, emitującej go stacji ABC grożono atakiem bombowym. Po emisji odcinka "Chris" z amerykańskiej wersji "Skins", w którym grany przez Jesse'ego Carere'a bohater zażywa viagrę i biega nago, od MTV odwrócili się sponsorzy.

californication

W odcinku "Z Archiwum X" zatytułowanym "Dom" pojawia się wątek kazirodczy - w wyniku krytyki mediów został on zdjęty z anteny przez emitującą serial telewizję Fox (choć później go przywrócono, na skutek protestów fanów). Liczne kontrowersje, ze względu na bardzo swobodne podejście do seksu, budziło "Californication" z Davidem Duchovnym w roli głównej. Za przesadną brutalność lub nadmierną wulgarność atakowane były między innymi "Sons of Anarchy", "Banshee" czy "True Blood". Nie wspominając już o "Hannibalu", którego tytułowy bohater rozkoszuje się ludzkim mięsem.

Oczywiście, czasy się zmieniają. To, co kiedyś uchodziło za kontrowersyjne, dziś nie powoduje zakłopotania nawet u największych purystów.

Przywykliśmy do przemocy, golizna nie budzi naszego zgorszenia, a wykrzykiwane co drugie słowo bluzgi nie powodują więdnięcia uszu.

Wciąż jednak jest, czego w serialach nie potrafimy znieść. Mowa o scenach gwałtu.

gra o tron sansa

Spoilery poniżej

W finałowej scenie szóstego odcinka piątego sezonu serialu "Gra o tron" Ramsay Bolton gwałci Sansę Stark i zmusza Theona Greyjoya by na to patrzył. To wydarzenie wstrząsające, za sprawą którego - zdaniem wielu - HBO przegięło: widowisko już wcześniej wielokrotnie balansowało na krawędzi, ale teraz naprawdę przekroczyło granicę dobrego smaku, wplatając do fabuły coś tak obrzydliwego tylko po to, by przyciągnąć widownię.

Scena ta bowiem nie pojawia się w książkach George'a R. R. Martina, w których zresztą wątek Sansy poprowadzony jest zgoła inaczej.

Sam autor bronił serialu, tłumacząc, że różnił się on od powieści już od pierwszego odcinka i było oczywiste, że w niektórych momentach pójdzie własną drogą. Tu jednak doszło do przesady, której część widzów i dziennikarzy zaakceptować nie potrafi i nie chce. W ostatnich dniach nie brak deklaracji osób, które po ostatnim odcinku zdecydowały się przestać oglądać "Grę o tron". Jest wśród nich m. in. amerykańska senator Claire McCaskill, która rzeczoną scenę nazwała "odrażającą".

gra o tron ramsay sansa

Warto w tym miejscu nadmienić, że dla serialu tego typu protesty nie są niczym nowym. W poprzednim sezonie scenarzyści wprowadzili do fabuły szokującą scenę, w której Jamie Lannister gwałci swoją siostrę, Cersei. W książce incydent ten zaprezentowany jest inaczej i już wtedy na HBO posypały się gromy, że szuka jedynie okazji by wstrząsnąć widzami.

Gwałt (Khala Drogo na Daenerys Targaryen) pojawił się też zresztą w pierwszym sezonie. Mieliśmy do tego dekapitację, zgniecenie czaszki, kilka sesji tortur, sporo seksu i masę wulgaryzmów.

Z niewinnej na pozór bajeczki o smokach i rycerzach, "Gra o tron" - ku zaskoczeniu tych, którzy nie znali literackiego pierwowzoru - stała się budzącym bodaj najwięcej kontrowersji w dziejach mainstreamowym serialem telewizyjnym.

jaimie lannister gra o tron

To nie tak, że "Gra o tron" była w czymkolwiek pierwsza. Nawet sceny gwałtu pojawiały się już wcześniej, wystarczy wspomnieć choćby takie produkcje jak "Skandal" czy "Downton Abbey". Twórcy ekranizacji sagi George'a Martina z całą pewnością zdawali więc sobie sprawę na co się piszą i jakie reakcje wywołają. Nie ma wątpliwości co do tego, że takie nagromadzenie prowokujących i budzących zgorszenie zdarzeń nie jest przypadkowe i służyć ma wywoływaniu szoku u widzów.

Czy jednak pozbawiony tych kontrowersyjnych elementów serial byłby równie udany? Czy gdyby przemoc pozostawała w sferze domysłów, to cały ten brutalny świat trzymałby się kupy? W końcu: czy chodzi tu tylko o szokowanie dla samego szokowania?

gra o tron khal drogo daenerys
REKLAMA

Nie łudźmy się - odpowiedź na każde z powyższych pytań brzmi: nie. Cała ta historia byłaby bezsensowną bajeczką, gdyby bohaterowie pobierali się tylko z miłości, rycerze toczyli honorowe pojedynki do pierwszej krwi, a chory psychopata, który urwał się z "Salò" Pasoliniego zadowolił niewinnym pocałunkiem w policzek w swoją noc poślubną.

Gwałt to rzecz ohydna i z tym nikt nie zamierza dyskutować. To nawet pocieszające, że scena gwałtu w serialu budzi taki sprzeciw, bo oznacza to, że ludzkość jeszcze całkowicie nie zobojętniała. Nie rozumiem jednak, dlaczego miałaby ona zostać wycięta czy ocenzurowana, skoro godzimy się na śmierć i przemoc na ekranie. Mimo wszystko to tylko serial i jeżeli jest to fabularnie uzasadnione (a moim zdaniem, w tym wypadku jest) to tego typu brutalne wydarzenia mają tam rację bytu. To wcale niekoniecznie zabija wrażliwość i znieczula na cierpienie. Bo żeby móc z pełną świadomością gwałt potępić i uznać za czyn odrażający, najpierw trzeba zrozumieć katusze, które sprowadza na ofiarę. Wykrzywiona paroksyzmem bólu i rozpaczy twarz Sansy Stark wyjaśnia to dobitnie i klarownie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA