REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Powiedzieć arcydzieło, to jak nic nie powiedzieć. "Odpływ", Lars Saabye Christensen - recenzja sPlay

Świat od kilku lat zachwyca się skandynawską literaturą. Gdyby ktoś chciał zrozumieć jej fenomen, niezwłocznie powinien sięgnąć po "Odpływ" norwega Larsa Saabye Christensena. Powieść ta jest bowiem ucieleśnieniem wszystkich jej najważniejszych cech. W dodatku w najlepszym możliwym wydaniu.

21.01.2015
9:22
"Odpływ", Lars Saabye Christensen - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

Lars Saabye Christensen to niezwykle płodny pisarz i poeta, mający na koncie kilkadziesiąt publikacji, z których jedynie cztery - wliczając w to "Odpływ" - doczekały się polskiego wydania. W Polsce najbardziej znaną jego powieścią jest uznawany za klasykę literatury norweskiej "Półbrat", który w ubiegłym roku, po dziesięciu latach od wyczerpania nakładu pierwszego wydania, powrócił do rodzimych księgarni.

odpływ okładkaNa "Odpływ" składają się trzy przenikające się historie.

Bohaterem pierwszej i trzeciej z nich jest Chris zwany Funderem. Najpierw poznajemy go jako nastolatka, który spędza z matką wakacje w Nesodden nad Oslofjorden. Jest rok 1969, wkrótce Neil Armstrong ma wylądować na Księżycu. Funder chce napisać o tym wiersz, jednak zaprzątnięty nowymi przyjaźniami i romansem nigdy go nie skończy. Gdy spotkamy go ponownie, przy okazji trzeciej opowieści, będzie już mężczyzną po pięćdziesiątce, cenionym pisarzem, toczącym beznadziejny bój ze swoimi słabościami.

Drugim bohaterem "Odpływu" jest Frank Farelli, który po tym, jak w amerykańskim miasteczku Karmack liczba tragicznych wypadków znacząco wzrosła, zostaje zatrudniony na stanowisku Pośrednika. Jego zadaniem jest przekazywanie rodzinom informacji o śmierci ich bliskich. Niektórzy mieszkańcy Karmack szepczą, że Frank nie tylko przynosi wieści, ale też prowokuje zły los.

Związki pomiędzy poszczególnymi historiami stają się jasne dopiero po lekturze całości. Przejścia z jednej do drugiej są bardzo dobitne - przekształceniom ulega nie tylko treść i sceneria, wraz z bohaterami zmianie ulega również język, narracja, tempo i nastrój.

Pierwsza część pełna jest tej specyficznej melancholii, tak charakterystycznej dla literatury skandynawskiej; druga jest mroczna i groteskowa; trzecia zaś uderza chaosem, w swojej formie przypominając nieco strumień świadomości.

"Odpływ" jest dziełem zachwycającym w każdym aspekcie. Imponują łańcuchy precyzyjnie skonstruowanych zdań, z których niemal każde jest prawdziwą perłą. Tę powieść chce się czytać powoli, smakując kolejne słowa i rozkoszując ich brzmieniem. Poetycki realizm w absolutnie najlepszym wydaniu. Nie wiem, czy kiedykolwiek miałem przyjemność obcować z równie kunsztowną i wysublimowaną pod tym względem książką.

To literatura najwyższych lotów, która poruszyła we mnie najczulsze struny.

Ujęła mnie fantastycznymi portretami bohaterów, ze wspaniale skonstruowaną postacią Fundera, która ma w sobie wiele z samego Christensena, na czele. Cudowny jest także obraz jego matki, zadziwiający niezwykle trafnymi spostrzeżeniami. Fascynuje również Iver Malt, odrzucony i pogardzany przez rówieśników przyjaciel Fundera. Mógłbym tak jak jeszcze długo. Każda postać pojawiająca się na kartach "Odpływu" ma w sobie coś zniewalająco fascynującego.

To powieść o poszukiwaniu siebie, swojego miejsca, o granicach wolności w obrębie własnej egzystencji.

REKLAMA

Najpiękniejsza, jaką czytałem od dawna. Ostatnio tak ogromne spustoszenie pozostawiła we mnie biografia "Beksińscy. Portret podwójny" Magdaleny Grzebałkowskiej. Jeżeli w tym roku zamierzacie przeczytać tylko jedną książkę, to niech to będzie właśnie ta. Wszystko, co najlepszego ma do zaoferowania literatura skandynawska - a może i literatura w ogóle - znajdziecie w "Odpływie".

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA