REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

„Arrow” kończy się tym, czym się zaczął – prawdziwym trzęsieniem ziemi. Półfinał jest rewelacyjny

Serial „Arrow” dotarł właśnie do zimowej przerwy. Jego producenci spięli dotychczasowe dziewięć odcinków wyjątkową klamrą kompozycyjną – śmiercią. Półfinał trzeciego sezonu wgniata widza w fotel, jednocześnie otwierając komiksowe serialowe uniwersum DC na zupełnie nowych super-bohaterów. Mówię o was, Atom i… Batman.

12.12.2014
19:07
„Arrow” kończy się tym, czym się zaczął – prawdziwym trzęsieniem ziemi. Półfinał jest rewelacyjny
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga - tekst zawiera spoilery dotyczące 3 sezonu serialu "Arrow"

Dziewiąty odcinek trzeciego sezonu posiada wszystko, aby zachwycić fanów zielonego łucznika. „The Climb” ponownie wraca do wątku, z którym startowała nowa seria. Chodzi oczywiście o morderstwo Sary, miłości głównego bohatera. Na jego podwójne nieszczęście Sara była również namiętnością Nyssy – córki Ra’s al Ghula. Lidze Zabójców kończy się cierpliwość, z kolei ultimatum 48 godzin na nowo wprowadza do serii dynamizm i emocje.

arrow 2

Jestem bardzo rozczarowany zabójcą Sary. Nie tyle samą osobą, co jej motywacją

Thea Queen dokonała zabójstwa nieświadomie, będąc pod wpływem narkotyku. Naprawdę? To tak banalne, naciągane i miałkie rozwiązanie, że skręciło mnie w środku. Nie mam nic przeciwko temu, aby siostra głównego bohatera była morderczynią. Niech jednak posiada własną motywację, mroczną stronę czy poczucie wyższej konieczności. W tym wątku tkwił znacznie większy potencjał niż tylko „nic nie pamięta, została odurzona”. Scenarzyści poszli na ogromną łatwiznę, kończąc z zagadką w najbardziej prostacki z możliwych sposobów. Ogromne rozczarowanie.

Równie męczący wydaje mi się wątek samej Lauriel. Ten od dobrych kilku odcinków stoi mocno w miejscu i mam wrażenie, że producentom skończyły się pomysły. Oczywiście jedna z najważniejszych postaci pierwszego sezonu wcześniej czy później również zostanie super-bohaterką „na pełen etat”. Nim jednak do tego dojdzie, zapewne zobaczę jeszcze wiele odcinków wypełnionych roztrzęsioną, zapłakaną kobietą, która w przypływie emocji podejmuje jedną złą decyzję za drugą. Postać Lauriel została wyjałowiona przez twórców i mam nadzieję, że tym uda się opracować jakiś plan naprawczy.

arrow 4

Koniec z marudzeniem. „The Climb” to naprawdę świetny odcinek, który chwyta widza za gardło i nie puszcza do samego końca

Twórcy postanowili zaaplikować widzom zawsze skuteczną mieszankę niezwykle wzruszających scen, kapitalnych walk oraz szokujących obrotów scenariusza. Warto podkreślić, że tym razem reżyser „Arrow” zdecydował się na oryginalną konstrukcję narracyjną, jeszcze silniej skacząc między wydarzeniami z przeszłości, niedalekiej przeszłości oraz teraźniejszości. Dzięki temu nie sposób odejść od telewizora nawet na moment. Nigdy nie sądziłem, że „serial do obiadu” będzie z takim powodzeniem kradł całą moją uwagę oraz koncentrację. Twórcom jednak się to udało.

Na uznanie zasługuje zwłaszcza scena pożegnania z towarzyszami walki. Nie wiem jak dla was, ale dla mnie wyglądało to na Olivera Queena żegnającego się przed świadomym pójściem na rzeź. Tutaj nie chodziło o wygranie walki. Tutaj nie chodziło o pokonanie przeciwnika. Spokój dla własnej siostry – o to walczył Green Arrrow i to ostatecznie udało mu się osiągnąć. Oczywiście olbrzymim kosztem, jakie jest jego własne życie.

arrow 3

Ra’s al Ghul to moim zdaniem najlepsze, co mogło się przydarzyć temu serialowi. Dzięki niemu telewizyjne uniwersum DC może rozwinąć się niesłychanie szybko

Oczywiście grający Głowę Demona Matt Nable wydaje się bardzo kontrowersyjną decyzją. Wraz z dziewiątym odcinkiem aktor udowodnił jednak, że staje na wysokości zadania. Charyzmatyczny lider Ligi Zabójców jest właśnie tym, czego potrzebowało „The Arrow”. Nie do końca zły, nie do końca dobry, przedkładający cele większości nad cele jednostek – wbrew pozorom postać Ra’s al Ghula  oraz Green Arrowa łączy naprawdę wiele. Na pewno więcej, niż na początku się wydaje. Mam nadzieję, że producenci wykorzystają to w następnych odcinkach. W końcu nie wierzycie chyba, że Oliver Queen umarł, prawda?

Oczywiście „śmierć” widoczna na ekranie jest bezsporna. Przebicie mieczem i zrzucenie z klifu to coś, z czym mało która jednostka może sobie poradzić. Tak się jednak składa, że Ra’s al Ghul jest jedną z niewielu postaci w całym komiksowym świecie DC, która potrafi odciągnąć posępnego żniwiarza na naprawdę długo. Nie tylko z dala od siebie, ale również od ludzi dookoła, wliczając w to własne córki. Jego źródła życia potrafią wskrzeszać zmarłych i najprawdopodobniej to do nich trafią zwłoki Olivera.

arrow 6

Pytaniem nie jest CZY Oliver przeżyje, ale JAKI stanie się po kuracji zafundowanej przez Ra’s al Ghula

Podczas walki głównego bohatera z liderem Ligi Zabójców widać było jak na dłoni, komu brakuje odpowiedniego treningu. Jeżeli Głowa Demona weźmie pod swoje skrzydła „chłopca”, który niewątpliwie zrobił na nim wrażenie – główny bohater może przejść arcyciekawą metamorfozę. Oliver Qeen już wcześniej nie był krystalicznie białą postacią. Super-bohater posiada wszelkie możliwe kwalifikacje, aby otoczyć się ciemnością charakterystyczną dla Batmana czy innych „niejednoznacznie dobrych” bohaterów.

W kontekście serialu „Flash” oraz coraz bardziej niesamowitych przeciwników pojawiających się w Starling City „zwyczajny” Green Arrow przestaje nadążać za kolejnymi wyzwaniami. Oczywiście to właśnie za ludzką naturę widzowie lubią głównego bohatera, lecz chyba nikt by się nie obraził na szkołę życia, jaką herosowi zafundowałby przywódca Ligi Zabójców? Jeszcze mroczniejszy „Arrow” może być ciekawą przeciwwagą dla znacznie bardziej pogodnego, zabawnego i jaskrawego „Flasha”. Bardzo na to liczę.

arrow 7
REKLAMA

Jestem zadowolony. „Arrow” w końcu dostał przeciwnika jakiego potrzebował oraz zakończenie, przez które będzie się odliczać dni do następnego epizodu. Co prawda użycie tak olbrzymiego „cliffhangera” trzeba uznać za niesamowicie bezczelne, lecz biorąc pod uwagę całościową formę odcinka, jestem w stanie to wybaczyć. „Arrow” jest świetny i nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek wcześniej był równie ciekawy.

Zastanawia mnie tylko jedno. Mamy już Ra’s al Ghula, mamy jego źródła życia, mamy nawet Harley Queen… wiecie do czego zmierzam, prawda?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA