REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Dobry wampir był, tylko mało pił... krwi. "Dracula: Historia nieznana", recenzja sPlay

Ostatnio zdarza mi się oglądać filmy, których zmarnowany potencjał bardzo boli. Najpierw "Służby Specjalne" Vegi, a teraz "Dracula" od Gary’ego Shore’a. Film, który w moich oczach mógł wnieść trochę świeżości do historii o tej ikonicznej postaci, okazał się wydmuszką fabularną. Dobrze, że przynajmniej sceny walki i plenery cieszyły oko.

18.10.2014
19:35
Dobry wampir był, tylko mało pił… krwi. „Dracula: Historia nieznana”, recenzja sPlay
REKLAMA

Niestety to za mało…

REKLAMA

Za mało, bo jeżeli przez cały seans z tyłu głowy siedzi myśl, że przecież można było to i tamto zrobić inaczej, czyli lepiej, to trudno docenić ładne widoki. Ta szumnie ogłaszana „nieznana historia” Draculi nie była niczym świeżym, wręcz przeciwnie, fabuła filmu raczej nikogo specjalnie nie zaskoczy. Shore wybrał sobie po prostu XV wiek na czas akcji, a Rumunię na miejsce wydarzeń, chcąc zahaczyć o biografię Vlada Palownika (Luke Evans), czyli sięgnąć tam, gdzie sięgnął wcześniej Bram Stoker.

dracula historia nieznana recenzja

I niestety, efekt starań reżysera jak i scenarzystów wypadł naprawdę słabo. Historia Draculi to zlepek paru faktów wymieszanych ze światem fantastyki w bardzo przewidywalny sposób. To co chcieli nam zaserwować twórcy filmu "Dracula: Historia nieznana", widzieliśmy już po części u Coppoli, zaś całą resztę u Stokera. Gdzie tu więc ta nieznana historia? Być może ta kryje się w kreacji głównego bohatera, bo ten – jak nie przystało na wampira – jest dobrym człowiekiem, który zawarł pakt z siłami zła (które uosabia Charles Dance jako Mistrz) tylko po, żeby ratować swoje królestwo i podwładnych.

Dramat, rzeź i wampirze kły

Głównym problemem filmu jest uczłowieczenie krwiożerczego Draculi, który nie zgadza się na zabrania przez sułtana (Dominic Cooper) 1000 chłopców, którzy później mieli by służyć w tureckiej armii. Dracula, po tym jak dowiaduje się o istnieniu potężnej złowrogiej istoty nieopodal, decyduje się na skosztowanie jej krwi. Dzięki temu Palownik zyskuje wampirze supermoce (szybkość, super słuch, super wzrok, siłę i przemianę w stado nietoperzy), dzięki którym będzie mógł w pojedynkę rozprawić się z Turkami.

Ano właśnie, tu jest pies pogrzebany. Miałem nieodparte wrażenie, że fabuła tak naprawdę służy wyłącznie pokazaniu świetnych scen walk, jak to Vlad potrafi swoją chmurą nietoperzy położyć na łopatki tysiąc chłopa. Szybkie ujęcia, szeroki plan, dynamizm i efekty specjalny na bardzo dobrym poziomie, to wszystko mogło się podobać. Tak samo zresztą jak rumuńskie krajobrazy. Szkoda tylko, scenariusz filmu po prostu leżał i kwiczał.

Niekonsekwencja i dziury w scenariuszu

dracula historia nieznana charles dance

Może przebolałbym przewidywalność filmu "Dracula: Historia nieznana" i mnogość klisz, gdyby nie okropnie denerwujące niekonsekwencje w rozwoju wydarzeń. Absolutnie nikt nie przejmuje się, że jakieś postacie giną, że jakiś rycerz nie wraca do domu, chociaż wydawał się być całkiem wysoko postawiony w hierarchii. Rozpoczyna się jakiś wątek i natychmiast się go gasi jednym ruchem ręki, bez dalszych konsekwencji dla fabuły. Najgorsze jednak były sceny, w których twórcy na siłę starali się tworzyć dramat, chociaż był to zabieg wcale niepotrzebny. Dracula raz jest potężny i może tysięczną armię rozgromić w pył, przemieszczać się bardzo szybko z jednego miejsca w drugie, ale swoich bliskich nie potrafił uratować. Dlaczego? Bo musi być dramat, koniec kropka.

Co ciekawe, jakimś cudem Shore potrafi utrzymać widza w fotelu. Oczywiście tanimi chwytami, ale koniec końców udaje mu się ta sztuka. Na Draculę chce się patrzeć, podziwiać jego wyczyny i śledzić jego ruchy rozrywające wrogom gardła. Głównemu bohaterowi kibicujęe się z całych, szkoda jedynie, że tylko jemu.

Film jednego bohatera

dracula untold recenzja

Praktycznie w całym filmie akcja skupia się wyłącznie na postaci Draculi. Rodzina, żona, syn i poddani głównego bohatera, to tylko dodatki, czasami bardzo zbędne i służące jedynie – z kiepskim efektem końcowym – uczynieniu z Palownika dobrego człowieka, co chciał dobrze, a że nie wyszło, to trudno. Luke Evans gra dosyć przewidywalnie, ale raczej trudno posądzić go o brak talentu, aktor po prostu grła to, co było do zagrania i tyle. A że było do grania mało, to już nie jego wina. To samo tyczy się Dance’a, który jako Mistrz wampirów wypadł świetnie, choć jego rola służyła zapoczątkowaniu historii i jej zakończeniu (z potencjalnym sequelem).

REKLAMA

Za dużo naraz

Shore miał dwa wyjścia, albo nakręcić dobry film historyczny z delikatnymi elementami fantasy, albo stworzyć po prostu jedną wielką sieczkę rodem z "300". Reżyser jednak starał się ugryźć trochę jednego i drugiego, czego efektem była wodnista fabuła i za mało scen rzezi, na które tak bardzo się czekało. Na dodatek sam Dracula z potężnego strasznego monstrum stał się poczciwym facetem, który wolałby raczej nikogo nie gryźć. Tego Shore’owi wybaczyć nie umiem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA