REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Podsumowujemy EMMY 2014

Za nami kolejna gala wręczenia nagród Emmy, nazywanych "telewizyjnymi Oscarami". Zgodnie z oczekiwaniami, po raz kolejny tryumfował serial "Breaking Bad", który zgarnął w sumie pięć statuetek. Czy zasłużenie? Jak wytłumaczyć brak nagród dla rewelacyjnych produkcji od HBO - "Detektywa" i "Gry o Tron"? Czy prawdą jest powtarzane coraz głośniej i częściej stwierdzenie, że Emmy powoli przestają mieć jakiekolwiek znaczenie? Zapraszamy do naszego redakcyjnego podsumowania 66. rozdania Emmy.

26.08.2014
19:29
breaking bad
REKLAMA
REKLAMA

"Breaking Bad" to bodaj jedyny spośród wszystkich głośnych i wielokrotnie nagradzanych seriali, którego nie byłem w stanie skończyć. Po prawdzie, to nigdy - po kilku podejść - nie udało mi się nawet obejrzeć całego drugiego sezonu. Nie rozumiem fenomenu tej produkcji, kompletnie do mnie nie trafia, w związku z czym nie czuje się wystarczająco kompetentny, aby komentować jego tryumf. Niemniej jednak kolejne wyróżnienie dla Bryana Cranstona kosztem genialnego i na nowo definiującego aktorstwo Matthew McConaugheya uważam za decyzję skandaliczną. Nawet jeśli Cranston sobie na nie zasłużył, to McConaughey zasłużył nieskończenie bardziej. Zresztą "Detektywa" uważam za najlepszy obok "Deadwood"serial w dziejach i czuję głębokiego rozczarowanie niedocenieniem go ze strony jury. Jedno wyróżnienie - za reżyserię - to o wiele, wiele za mało.

true-detective-trailer-hbo

Dużo bardziej od braku nagród dla "Gry o Tron" dziwi mnie pominięcie po raz kolejny House of Cards. Ten pierwszy serial uwielbiam, ale przy takiej konkurencji też nie przyznałbym mu żadnej statuetki. Za to produkcja Netfliksa jest imponująca niemal pod każdym względem i zdecydowanie bardziej widziałbym Emmy w rękach Rega Cathey'a niż Aarona Paula. "Fargo" konkurencji nie miało praktycznie żadnej, jednak tak czy inaczej zwycięstwo mu się należało. Nie jestem może wielkim fanem seriali komediowych, ale "Współczesnej rodziny" w ogóle nie byłem w stanie oglądać i jakakolwiek nagroda - nie mówiąc już o trzech nagrodach - to jakieś wariactwo.

Cieszą wyróżnienia - jak najbardziej zasłużone! - dla "Sherlocka" za najlepszego aktora pierwszo i drugoplanowego w mini-serialu/filmie telewizyjnym oraz za scenariusz. Wreszcie, chciałoby się powiedzieć, chociaż trochę szkoda, że za najgorszy w sumie sezon. Podobnie "Odruch serca" - to definitywnie najlepszy wybór spośród wszystkich nominowanych.

serial Fargo

Generalnie 66. gala rozdania Emmy nie była specjalnie zaskakująca, choć mimo to okazała się dość rozczarowująca. Pytania o "Detektywa", "Grę o Tron" czy "House of Cards" słychać zewsząd. Sporo wody w Wiśle musi jeszcze upłynąć, ale utrata aktualnego prestiżu nagród Emmy jest jak najbardziej realna. Jeśli jury ciągle będzie się zachwycać jednym i tym samym serialem i wyróżniać go rokrocznie w każdej możliwej kategorii, od pierwszego do ostatniego sezonu, to nie bardzo widzę sens śledzenia jego werdyktów i przejmowania się nimi.

Emmy to już od dłuższego czasu nagrody przyznawane bardzo tendencyjnie. Już od momentu ogłoszenia nominacji można z łatwością przewidzieć większość zwycięzców. Statuetki zgarniają seriale najbardziej popularne i najchętniej oglądane - czy zawsze oznacza to, że najlepsze, pozostaje kwestią sporną. Podobnie jak Kuba, ubolewam nad brakiem większej liczby wyróżnień dla "Detektywa", ale w zasadzie nie ma się o co obrażać - ostatni sezon "Breaking Bad" przyciągnął rekordową widownie i zdaniem wielu był po prostu najlepszy. W związku z czym nie przyznanie mu nagród w tym roku też byłoby źle odebrane nie tylko przez rzesze fanów tego serialu. Bo skoro nagradzane były słabsze sezony, to jak można nie wyróżnić tego najdoskonalszego.

Przyznam też, że dla mnie Emmy pozbawione są większego znaczenia. Szukając nowego serialu, albo sprawdzając, czy coś warte jest obejrzenia, bardziej istotne są recenzję i opinie osób, które już go widziały.

Wow, wow... Nagrody Emmy zaczynają mi przypominać Oscary, a to nie jest dobry znak. Oczywiście to, że "Breaking Bad" zgarnęło nagrodę za najlepszy serial dramatyczny nie jest żadnym zaskoczeniem. Spodziewałem się, że zacne jury Emmy kompletnie oleje genialny serial "True Detective", ale gdzieś tam głęboko wciąż miałem nadzieję, że jednak ktoś pójdzie po rozum do głowy. To samo tyczy się nagrody dla najlepszego aktora w serialu dramatyczny, czyli Bryana Cranstona. Chociaż naprawdę cenię kreację Waltera White'a, antybohatera uwielbianego przez miliony, to szczerze mówiąc mam go już po dziurki w nosie. W tej kategorii swój głos oddałbym na Mathew McConaughey, a jeżeli bym z jakichś powodów nie mógł, to na Kevina Spacey.

REKLAMA
breaking bad

Dziwi mnie strasznie decyzja o przyznaniu nagrody dla Julianny Margulies z "The Good Wife". Nagroda dla najlepszej aktorki z serialu dramatycznego należała się albo Robin Wright ("House of Cards"), albo Lizzy Caplan ("Masters of Sex"). Alicia Florrick - bohaterka, w którą wciela się Margulies - jest dla mnie absolutnie szarą postacią i mało interesującą. To samo tyczy się nagród dla najlepszych aktorów z mini-serialów. Uwielbiam Cumberbatcha i jego Sherlocka, ale ta nagroda należała się Billy'emu Bobowi Thorntonowi ("Fargo"). Cieszę się jednak, że "Fargo" zgarnęło statuetkę za najlepszy mini-serial.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA