REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Zaczynam oglądać Doctor Who od 8 serii. Lepiej późno niż wcale

Doctor Who oglądałem zawsze z doskoku, nigdy na dłużej. Mignęły mi odcinki z Dziewiątym Doktorem (Christopher Eccleston), które w ogóle mnie nie przekonały do pozostania z serialem na dłużej. Dziesiąty (David Tennant) i Jedenasty Doktor (Matt Smith) wydali mi się dużo bardziej interesujący, ale po paru odcinkach zaprzestawałem kontaktu z brytyjską legendą science-fiction. Teraz trochę tego żałuję, ale sądzę, że nowa, 8 seria przygód Doktora (tym razem w tej roli Peter Capaldi) „zmusi” mnie do bycia na bieżąco.

25.08.2014
9:54
Zaczynam oglądać Doctor Who od 8 serii. Lepiej późno niż wcale
REKLAMA

Trudne początki

REKLAMA

Ciężko nie zauważyć, że ogromny hajp nakręcił się wokół nowego Doktora. Każdy szanujący się nerd/geek czekał niecierpliwie już od bardzo długiego czasu, aby ujrzeć Capaldiego w roli Władcy Czasu.  W tym czasie pojawiało się mnóstwo tekstów chwalących wybór Capaldiego i newsów dotyczących nowej serii. Ja jednak sukcesywnie starałem się omijać wszystkie takie artykuły, bo – najprościej rzecz ujmując – nie chciałem sobie nic spojlerować i wiedzieć więcej, niż powinienem przed obejrzeniem nowej serii. Trochę jednak wciąż przytłaczała mnie myśl, że jestem z tyłu.

W tym roku postanowiłem jednak, że koniec z narzekaniem i czas się wziąć do roboty. Z biegiem czasu – czyli od noworocznego postanowienia – mój zapał mijał, ale z pomocą przyszedł mi tekst Ichaboda na łamach sPlay („Doctor Who dla początkujących – od czego zacząć?”), a ostatnio „Weekend z Doktor Who” na blogu Zombie Samurai. Oczywiście najlepiej byłoby nadrobić braki i obejrzeć serial chociażby od przygód Dziesiątego, a ostatecznie Jedenastego Doktora, ale na to przecież i tak będzie czas. Przynajmniej teraz mogę wreszcie być na bieżąco, a jeżeli nawet przyjdzie mi się pogubić, to wtedy zawsze można wrócić do starszych odcinków.

Obejrzałem, nie zawiodłem się…

doctor who deep breath recenzja

…i będę twierdzić od dzisiaj, że oglądanie Doctor Who od ósmej serii, to bardzo dobry pomysł. Chociaż muszę przyznać, że „Deep Breath” – pierwszy odcinek 8 serii – był dziwny (a może i nawet bardzo dziwny dla kogoś, kto nie oglądał Doctor Who). Jestem mniej więcej zaznajomiony ze specyfiką tego serialu, więc nie miałem problemu z przyswojeniem specyficznego klimatu „Deep Breath”. Po prostu potraktowałem ten (ponad godzinny) odcinek, jak trochę kiczowaty film science-fiction. W sumie, to właśnie za ten „specyficzny klimat” ludzie na całym świecie pokochali Doktora. Teraz i ja należę do tego grona.

Jednak dla nieprzygotowanych umysłów, „Deep Breath” może wydać się po prostu… głupie i wcale nie zdziwiłbym się, gdyby takie głosy się pojawiły. Najnowsza historia o przygodach Dwunastego Doktora zaczyna się od tego, że w środku wiktoriańskiego Londynu biega sobie wielki T-Rex, a w zasadzie to pani T-Rex, która wypluwa niebieską budkę policyjną – czyli TARDIS, środek lokomocji w czasie i przestrzeni Doktora Who. Bohaterowie odcinka też do „najnormalniejszych” nie należą. Jaszczurokobieta, wyglądający jak ziemniak jegomość oraz – dla odmiany – typowo wyglądająca kobieta patrzą się z wielkim zainteresowaniem na zdezorientowanego dinozauara, po czym pouczają lokalnego szefa policji o środkach, jakie powinien podjąć. Przyznam jednak, że absolutnie nie byłem zdziwiony tym widokiem, bo mamy przecież do czynienia z science-fiction, więc wszystko jest możliwe.

Po niedługim czasie pojawia się nasz główny bohater (Peter Capaldi) z towarzyszką Clarą (Jenna Coleman) i od tego momentu jestem wpatrzony w ekran, nie odbieram smsów, nie wchodzę na facebooka i zamykam okno, żeby usłyszeć piękny, szkocki akcent nowego Doktora. Akcja zaraz wyrywa do przodu, ale w znośnym tempie. Widz – nawet niezaznajomiony z serialem – może na spokojnie ogarnąć, o co w tym wszystkim chodzi, ponieważ bohaterowie wszystko pięknie nam wyjaśniają. Wiemy, że mamy do czynienia z nowym wcieleniem Władcy Czasu (czyli starej rasy, której przedstawicielem jest Doktor) i że ten po swojej przemianie (z młodego w starszego jegomościa) jest „trochę” oszołomiony i potrzebuje czasu, żeby dojść do siebie.

doktor who peter capaldi

Dzięki takiemu zabiegowi możemy na chwilę złapać oddech i dowiedzieć się kim jest Clara, co wielki dinozaur robi w sercu Londynu oraz jakie stosunki łączą jaszczurokobietę (Madame Vastra), jej służkę Jenny oraz człowieka-ziemniaka (Straxa, przedstawiciela rasy Sontaran). Absolutnym plusem Doctor Who jest fakt, że właściwie nie musimy wiedzieć dokładnie, co wcześniej się wydarzyło. Zostajemy wciągnięci w fabułę i to się liczy. Dostajemy zagadkę, za której rozwiązanie bierze się Doktor i szwarccharakter, z którym nasz bohater będzie walczyć. A skoro już przy nim jesteśmy…

Wow, Doktor!

Mam w głowie niewyraźny obraz tego, jakimi Władcami Czasu byli Tennant i Smith, dlatego ciężko mi porównywać do nich Capaldiego, ale moim zdaniem, najstarszy od czasów Williama Hartnella Doktor, spisał się wyśmienicie. Doktor jest dziwny, szalony, momentami zdezorientowany, ale też inteligentny, groźny (te brwi!), mówi ze szkockim akcentem i potrafi żartować z samego siebie (odniesienia do szkockich korzeni i starszego, czwartego wcielenia, czyli Toma Bakera).

doctor who peter capaldi

Ten pełen sprzeczności bohater jest powodem, dla którego w ogóle kontynuowałem oglądanie „Deep Breath”. Reszta postaci wydała mi się dosyć nudna, a fabuła… cóż, wątek z dinozaurem był dla mnie nie do końca zrozumiały, a szwarccharakter był tylko manekinem - w starciu z Doktorem nie miał najmniejszych szans. Bardzo przyjemne było natomiast uczłowieczenie postaci Doktora – pragnącego towarzystwa Clary – i jego wiadomość z przeszłości, w której prosił o akceptację Clary (a także naszą).

REKLAMA

Co mnie trochę zniechęciło, to naprawdę głupawy humor „Deep Breath”. O ile slapstickowe scenki z Doktorem były zabawne, to ze Straxem już niekoniecznie. Chociaż rozumiem, że ten element fabuły podyktowany był faktem, że widownią Doctor Who są także dzieci. Na plus zaliczę jednak efekty specjalne, charakteryzację i stroje, które prezentowały się naprawdę nieźle. I koniec końców, ten dziwaczny klimat, który część nowych widzów może odrzucać, jest moim zdaniem główną zaletą Doctor Who.

Powtórzę zatem jeszcze raz, jeżeli nigdy nie oglądaliście Doctor Who, a bardzo chcecie tylko boicie się zacząć, to teraz jest ku temu świetna okazja.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA