REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

50 Cent "Animal Ambition": Fiddy już nie zachwyca

Kilkukrotnie przekładany album 50 Centa wreszcie doczekał się premiery. Co tam słychać u niegdysiejszego króla nowojorskiego rapu?

09.06.2014
10:59
50 Cent "Animal Ambition" - recenzja!
REKLAMA

Album "Animal Ambition" miał pierwotnie ukazać się w styczniu 2014 roku. Potem, już w styczniu, Fiddy stwierdził, że album wypuści "na wiosnę" - która, po opuszczeniu 20. lutego Shady Records, Aftermath i Interscope, z którymi związany był od 12 lat, zmieniła się na "3. czerwca". Dalej obsuw nie było. Przez okres oczekiwania na płytę dostaliśmy za to olbrzymią ilość singli - w sumie, pomiędzy połową marca, a połową maja, wyszło ich 9 (!). Ostatecznie na album tracków trafiło zaś 11. To dość ciekawy przypadek, kiedy praktycznie cała płyta rozmieniana jest na promowane w mediach utwory.

REKLAMA

Wszystko wskazuje na to jednak, że była to strategia mająca na celu nieco desperackie wypromowanie albumu. Najnowsza płyta 50 Centa - pierwsza od 5 lat, na marginesie - to bowiem dość przeciętne dzieło. Sporo tu westcoastowych smaczków, jednak nie powala ona szczególnie ani tekstowo, ani stylistycznie (50 wciąż brzmi, jakby był circa 2004), ani też produkcyjnie. Za bity na płycie odpowiadają, między innymi, Frank Dukes, Swiff D czy Jake One - jest też jeden kawałek który współprodukował sam Dr. Dre. To, czego jednak nie ma zaś, to kilka kawałków wyprodukowanych przez jednego i tego samego producenta. Przez to też płyta znajduje się nieco "w rozjazdach", i brak jej spójności brzmieniowej.

REKLAMA

Tematycznie zaś nic u Fiddy'ego się nie zmieniło. Nie tylko od czasów wydanego w 2009 roku "Before I Self Destruct", ale też od "Get Rich Or Die Tryin'" sprzed - bagatela - 11 lat. 50 Cent wciąż nawija głównie o dobrobycie, luksusach i dekadencji, w jakiej przyszło mu żyć. Jest tu kilka featów, które nadają albumowi kolorytu - Jadakiss, Prodigy, Trey Songz czy Yo Gotti - ale to wciąż płyta bez większych rewelacji. Bardziej, niż pełnoprawny album - co zaskakuje, biorąc pod uwagę długi okres oczekiwania na tę płytę - krążek ten brzmi jak preludium do "Street King Immortal": albumu, który 50 Cent zapowiedział już na wrzesień. Pozostaje więc cierpliwie czekać na follow-up, bo "Animal Ambition", choć zwierzęcym apetytem na sukces się mieni, to niestety w ogólnym rozrachunku nie zachwyca. Pozostaje też mieć nadzieję, że niedawno zreaktywowane G-Unit nie okaże się podobnym materiałem bez wyrazu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA