REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Cholernie się bałem o nową płytę Coldplay. Niepotrzebnie - jest bardzo dobra

Coldplay to jedna z tych kapel, która mnie najbardziej rozczarowała. Nie mogłem jej wybaczyć, że po fenomenalnym debiucie, świetnej drugiej płycie, rozmienili swój niewątpliwie wybitny talent na drobne. A w zasadzie na grube, bo komercyjny sukces przyćmił nawet dokonania U2. Tyle że zamiast dobrego alternatywnego rocka zapodawali popową szmirę rodem z Rihanny, z którą notabene nagrali jeden głośny kawałek.

13.05.2014
9:54
Coldplay "Ghost Stories" - recenzja
REKLAMA

Szczerze mówiąc, to postawiłem już na nich krzyżyk. Nie wierzyłem, że po serii albumów nagranych pod dyktando speców od tego, co w muzyce modne, z piosenkami pisanymi przez komputerowe algorytmy przyjazne stacjom radiowym, stać będzie Coldplaya na coś świeżego, nowego, autorskiego.

REKLAMA

Aż tu nagle pojawił się singiel "Magic" zapowiadający nową płytę, który podniósł mą brew w niedowierzającym zaskoczeniu. Bez patosu, bez ściany ckliwych aranżacji, bez klasycznej singlowej konstrukcji: zwrotka, refren, zwrotka, refren, bridge, refren x 2. Da się? Ano da.

Potem przyszedł "Midnight", który podniecił mnie już na dobre. Klimat inspirowany Kraftwerkiem, niebanalna linia melodyczna rodem z wczesnego Chrisa Martina, a jednocześnie ultra nowoczesny aranż z wykorzystaniem delikatnego auto-tune'a. No wreszcie! - pomyślałem.

Na końcu zbił mnie z tropu taneczny do bólu "Sky Full of Stars", ale na szczęście szybko po tym iTunes udostępnił całość nowej płyty przedpremierowo do odsłuchu, a w jej całości, ów dyskotekowy kawałek brzmi całkiem znośnie.

"Ghost Stories" to koncept album - opowiadał o nim Chris Martin sugerując, że chodzi o stop-klatkę z jego osobistymi odczuciami związanymi z rozstaniem z żoną, Gwyneth Paltrow.

Wprawdzie to zupełnie inny rodzaj koncept albumu, niż te art-rockowe, na których się wychowałem, ale mimo wszystko czuć tu spójność i koherentność.

Nie słuchajcie tego albumu na piosenki, bo zrobicie mu (i sobie) krzywdę. "Ghost Stories" trzeba słuchać longiem, jako jedno dzieło, jedna historia.

Zapewniam - to dobra płyta. Nie jakaś rewelacyjna, lecz po prostu dobra. Oszczędna, delikatna, lekko smętna na granicy smutnawej, z pięknymi nietypowymi dla ostatniego Coldplaya aranżami. Z ładnymi liniami melodycznymi, którymi Martin nie stara się powalczyć z Rihanną i innymi Beyonce'ami o nr 1 na liście Billboardu, lecz po prostu narysować obraz swojego bólu.

REKLAMA

A zważywszy na to, że "Ghost Stories" przychodzi po "Mylo Xyloto" i "Viva la Vida", to brzmi niczym katharsis wielkiego zespołu, który w 2000 r. rzucił na kolana krytyków albumem "Parachutes". Jest na "Ghost Stories" nawet taki kawałek - "Oceans" - którego słucha się niczym żywcem wyjętego z "Parachutes".

Fajny to zabieg, fajna płyta, chociaż przykro, że Chris musiał przeżyć życiowy dramat, by ją napisać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA