REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Gogol Bordello łapią zadyszkę

Najwyraźniej częste koncertowanie źle wpłynęło na zespół, bo najnowsze ich dziecko – Pura Vida Conspiracy – jest bardzo ślamazarne i leniwe.

24.07.2013
16:31
Gogol Bordello łapią zadyszkę
REKLAMA

Oczywiście tylko wtedy, kiedy rozpatrujemy brzmienie tego (szóstego już) albumu na postawie wcześniejszych dokonań zespołu - jak chociażby Super Taranta! z 2007 roku - bo porównując go tego co aktualnie jest na topie, zespół nadal kopie tyłki. Chociaż punkowo-cygańska iskra ciągle się żarzy i nadal powoduje przyspieszone bicie serca, to ciężko tu szukać starego, dobrego Gogol Bordello.

REKLAMA

Jednocześnie muszę przyznać, że Pura Vida Conspiracy jest technicznie/produkcyjnie chyba najlepszym krążkiem zespołu, problem tylko w tym, że nie o to w tej muzyce chodzi. Eugen Hütz (wokalista) to nie Jay-Z, którego żywiołowość trzeba podrasować super-hiper wypieszczonymi beatami, Eugene to czysta ukraińska rockowa dusza, która do rozgrzania tłumu potrzebuje tylko jednej gitary akustycznej i słowiańskich wąsów, dlaczego więc materiał z Pura Vida jest taki „nie gogolowy”?

Przyczyn mogę się chyba dopatrywać w kolaboracji zespołu z producentem Andrew Shepsem, bo dopóki za płyty odpowiedzialny był Victor Van Vugt (Super Taranta!) albo nawet Rick Rubin (Trans-Continental Hustle) sprawy miały się o wiele lepiej. Najwidoczniej Shepsowi trudno był uchwycić charakterne piosenki Hütza, zamiast tego producent najwyraźniej chciał doszlifować do granic możliwości inżynieryjną stronę, co zresztą mu się udało. Być może też, ten stan rzeczy spowodowany jest przeprowadzką wokalisty do Brazylii i zerwaniem kontaktu z artystycznym Big Apple, a także licznymi koncertami. Tak czy siak, efekt prac nad albumem jest raczej mało zadowalający.

Na przykład Dig Deep Enough po obiecującym wstępie, granym na mandolinach, zaczyna się strasznie wlec. Nie pomaga nawet punkowa druga część zwrotek. Nic tu mnie nie elektryzuje, nie rozgrzewa, nie pobudza. Jasne, ciągle miło się słucha kawałka, ale czegoś tu brakuje, i tak właściwie wygląda sprawa z całą płytą. Tak jak zawsze rytmiczna/perkusyjna część piosenek była wyróżnikiem i koniem pociągowym, to teraz staje się po prostu niezbędnym elementem i niczym szczególnym.

Tak jak nigdy do tej pory nie miałem nic przeciwko wolniejszym kawałkom Gogol Bordello, jak np. Sun Is On My Side (Trans-Continental Hustle), gdzie ciągle czuć poetyckość i powiew cygańskiej wolności, to już w I Just Realized wydaje mi się, że wszystko jest na opak. Rozpaczliwy, depresyjny tekst piosenki jest wymieszany z latynoskim brzmieniem, co brzmi jak twórczość Tercetu Egzotycznego. Chociaż muszę przyznać, że ta melodia i tekst strasznie wpadają w ucho…

REKLAMA

Nie obyło się też bez pewnych smaczków, mianowicie (nie bez powodu) singlowe Lost Innocent World i Malandrino błyszczą pośród reszty materiału swym blaskiem. Malandrino z początku nieśmiały, porywa zaraz swoją rytmiką i prostotą. Rosnące tempo, skoczne przygrywki skrzypiec i dęciaków (à la mariachi) oraz auto-refleksyjny tekst powodują mimowolny uśmiech na twarzy, podczas gdy następny w kolejce - Lost Innocent World - przyprawia o ciarki i chęć zabrania się razem z cygańskim taborem w podróż po Europie. Jezu ile tu energii, żywiołowości… W obydwu tych kompozycjach niczego nie brakuje, czysty geniusz zawarty w kilku minutach. Gdyby tak wyglądała cała płyta, to oceniłbym ją na 12/10, a co!

Niestety jest całkowicie na odwrót i gdybym miał podsumować Pura Vida Conspiracy w kilku słowach, to powiedziałbym tak: zaopatrzcie się lepiej w starsze albumy Gogol Bordello. Fani wcześniejszej twórczości zespołu mogą z trudem znaleźć na tym krążku coś wartościowego – pomijając singlowe piosenki. Ale, powtórzę jeszcze raz, nie jest też tak, że ten album jest wyjątkowo zły. Po prostu biorąc pod uwagę wcześniejsze dokonania grupy, gdzie poprzeczka została bardzo wysoko postawiona, oczekiwania wobec nowego albumu bardzo wzrosły, co z kolei skutkuje znacznym obniżeniem oceny. Czekam więc na nowe dokonania grupy, a do tego czasu przesłucham jeszcze raz ich dyskografię, z pominięciem 2013 roku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA