REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

To nieprawda, że Pezet spaprał rap w tamtym roku - Radio Pezet

Okropna fala zupełnie niezasłużonej krytyki spadła na ostatnią płytę Pezeta, ale najbardziej martwi mnie to, że powoli sam Pezet zaczyna wierzyć, że nagrał kiepską płytę. Nic bardziej mylnego. 

11.06.2013
20:02
To nieprawda, że Pezet spaprał rap w tamtym roku – Radio Pezet
REKLAMA
REKLAMA

Krótko po premierze "Radia Pezet', mój ulubiony polski raper tłumaczył się, że miał ochotę nagrać płytę na dubstepie i grimie i pora zacząć się przyzwyczajać, bo jak na wielkiego artystę przyznało, nie ma zamiaru być zakładnikiem pewnej wizji swoich fanów. Bardzo mi to imponowało, choć do samej płyty musiałem się trochę przyzwyczajać. Niestety, Pezet jest wbrew pozorom muzykiem bardzo wrażliwym i notoryczne statusy na Facebooku "nie muszę się z niczego tłumaczyć" szybko stały się... takim właśnie tłumaczeniem.

Potem jeszcze wyszedł (świetny zresztą) kawałek "Nie muszę wracać" zrobiony na bicie Radzimira Dębskiego w ramach promocji Reeboka, gdzie Pezet wypowiedział następujące słowa

Opowiem ci coś mordo,
Tak by ci utkwiło w głowie
Jeśli ktoś coś spieprzył
To na bank był tamten drugi człowiek

które odnosiły się do wydanej chwilę wcześniej płyty Radio Pezet, a w mojej przynajmniej interpretacji - uderzały w Sidneya Polaka, który tę płytę wyprodukował. Kompletnie nie podobały mi się takie szpile pod adresem Sidneya, z którym Pezet w mniejszym lub większym stopniu współpracował już od kilku lat, a i sam Pezet nie powinien publicznie przyznawać, że "ktoś coś spieprzył", ponieważ w tłumie rozczarowanych fanów, znajdowała się wcale nie mała grupa osób, które nową płytą były ukontentowane. W tym ja, bo myślę, że to właśnie ja i moi znajomi jesteśmy nową grupą docelową Pezeta.

Wstaję z kacem, zaczynam maraton
Znów wypłacam hajs z bankomatu
Chciałbym iść na spacer, jest lato
Lecz za to się płaci dużą bańkę bez VATu (...)
Może kupię na raty miłość
Albo zmienię jakość na ilość
Lubiłem te czasy gdy żyłem chwilą
Nie pamiętam już kiedy to się zmieniło
Mijam kino i puby i ludzi bez twarzy
Znów stoją przy barze i wiem
Dla nich nic nie jest ważne prócz
Pensji i gaży, popytu, podaży i cen
Miałem sen, ale się nie sprawdził
Stało się, bądźmy poważni
Mało chcę jakkolwiek to zabrzmi
Ale wiem, by do nikogo nie podchodzić bez gardy

Często nastoletni jeszcze chłopcy z boisk, osiedlowych ławeczek i klatek schodowych próbują sobie zawłaszczać muzykę utrzymaną w klimatach hip-hopu. Być może mają trochę racji, to w takiej kulturze  się ona narodziła. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że muzyka jest czymś uniwersalnym i siłą rzeczy rozprzestrzenia się ku większym środowiskom. Tak samo jest z rapem, którego chcą też słuchać dorośli, niekoniecznie tacy, którzy wychowali się w ponurym, szarym blokowisku. Dość wspomnieć ostatni umiarkowanie udany projekt Donatana, który już wznosił się (z różnym skutkiem) w kierunku pewnych ponadosiedlowych wartości.

I myślę, że takim ideom poniekąd czyni zadość właśnie Radio Pezet. Pezet zwariował? Nawija o niczym? Poczekaj aż pewnego dnia zamienisz krótkie spodenki i w rytmie Brutto czy Netto albo Fakty Ludzie Pieniądze w niewygodnym garniturze będziesz szedł na kolejny dzień reszty swojego życia do pracy w znienawidzonej korporacji. Pezet opowiada o problemach, z którymi mierzą się dziś młodzi, ale już nie aż tak młodzi ludzie. To już nie są filozoficzne przemyślenia o ukrytym w mieście krzyku młodego chłopaka z boiska. Pomimo luźnej tematyki, Radio Pezet to płyta o wiele bardziej dorosła. Wciąż młoda dusza, która lubi się bawić i jest w każdym z nas, a na drugim biegunie oczekiwania społeczeństwa, ciężka praca, a może nawet wypadałoby się już ustatkować. Każdy z nas, odbiorców nowej płyty, zadaje sobie pytanie jak być szczęśliwym.

Brutto czy netto jest genialne i jakże celne, to moja ulubiona piosenka na płycie. Pozostałe kawałki też mi się podobają, momentami Pezet stara się być jeszcze trochę jak w Muzyce Rozrywkowej, ale nad tym wszystkim wisi taki ciężar społecznej presji wobec trzydziestolatka. Jestem kilka lat młodszy, ale też powoli zaczynam to czuć. Absolutnie nie mam zastrzeżeń co do bitów, Sidney zrobił dobrą robotę, kawałki wpadają w ucho i akcentują mocny, agresywny styl Pezeta na tej płycie, od czasu do czasu kojąc czymś łagodniejszym. Taka była konwencja całego "Radia" i w tej konwencji płyta radzi sobie zwyczajnie dobrze.  Niesamowitym prezentem jest także "Slang 2" czyli kontynuacja fajnego, niezobowiązującego utworu sprzed wielu lat, na mocno podrasowanym, nowym bicie. Taki smaczek dla fanów.

REKLAMA

Ewentualne zastrzeżenia mają charakter techniczny. Pezet promuje płytę przez "Supergirl", która jest... jednym ze słabszych kawałków! Dwa utwory, w tym jeden z Kamilem Bednarkiem, kompletnie nie pasują do konwencji i ktoś dorzucił je na siłę. Podobają mi się radiowe skity, ale szczerze mówiąc - jest ich za dużo, dlatego w Spotify lepiej nie słuchać całego albumu, tylko wybrać sobie poszczególne utwory.

Byłoby fajnie, gdyby Pezet wrócił do tradycyjnych bitów, bo kolejna dubstepowa płyta byłaby po prostu nudna. Marzy mi się jakaś szerzej zakrojona współpraca z Jimkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że muzyk, który nie eksperymentuje, nie kombinuje, nie szuka czegoś nowego, jest tylko lichym chałturzystą. Radio Pezet to album, który zmierzył się z falą hejtu ze strony osób, które najchętniej przykułyby Pezeta do podwórkowego trzepaka. A ja się bardzo cieszę, że jako raper wychodzi z osiedla w miasto, do ludzi i robi to w zdecydowanie smaczniejszym stylu niż wielu jego kolegów z branży.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA