REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Likwidator – Arnold znowu w akcji

Likwidator to dość kameralny powrót legendy kina akcji – Arnolda Schwarzeneggera. Ale przy tym, świetna rozrywka i udany spektakl. 

Nie spodziewałem się już powrotu Arnolda Schwarzeneggera w nowym filmie. Kiedyś zdawał się być pewnym stałym punktem w Hollywood, choć jego najlepsze lata już dawno minęły. Ale od kiedy postanowił zająć się karierą polityczną – jedyne na co mogliśmy liczyć to gościnne występy. Likwidator to nie tylko powrót samego aktora – to dokładnie takie samo kino, z jakiego był wcześniej znany. Efektowne sceny akcji, z setkami pocisków przedzierających się non-stop przez ekran, zabawnymi (choć prymitywnie skonstruowanymi) złoczyńcami, lamerskimi one-linerami, i centralnym macho głównego bohatera. Arnold powrócił, na dobre i na złe. Likwidator to amerykański debiut koreańskiego reżysera Jee-woon Kim'a – jednak mógłbyś o tym równie dobrze zapomnieć, bo film jest tak amerykański jak tylko się da. Jest także najprzystępniejszym dziełem z jego dorobku.

06.06.2013
8:41
Likwidator – Arnold znowu w akcji
REKLAMA
REKLAMA
last stand2

Meksykański handlarz narkotykami Cortez (Eduardo Noriega) ucieka z aresztu i pędzi przez całą Amerykę superszybkim, niezniszczalnym sportowym autem. Wszystko, żeby przedostać się przez granicę i tam zniknąć z zasięgu amerykańskiego prawa. Jego kumple z kartelu wcześniej torują mu drogę – zabijając wszystkich policjantów na blokadach, czy budując most nad wyjątkowo wąską szczeliną kanionu. Wszystko udałoby się im znakomicie gdyby nie fakt, że ów kanion znajduje się zbyt blisko małego miasteczka, w którym szeryfem jest cholerny Terminator. Śledzimy dwa wątki – wysokiego rangą oficera FBI, próbującego wytropić zbiega i Szeryfa maleńkiego miasteczka w Teksasie, który przygotowuje się na przybycie przestępcy.

I szeryf Ray Owens posiada pod swoją komendą całkiem niezłą kolekcję charakterów – a wśród nich odrobinę tchórzliwy, ale o złotym sercu poczciwiec – Mike Figuerola (Luis Guzmán), niestabilny emocjonalnie entuzjasta broni palnej (w tej roli Johnny Knoxville). Również Forest Whitaker jako dowodzący całą operacją ze strony Federalnych, spisuje się równie dobrze w swojej roli, choć głównie widzimy go prowadzącego narrację przed ekranami komputerów. Intryga, choć dość schematyczna, jest poprowadzona na tyle interesująco, że nie nudzi.

Film jest całkowicie świadomy czym jest i w konsekwencji – na co może sobie pozwolić. Legendarna fizjonomia gwiazdy to już od dawna wspomnienie, ale wciąż nie brak mu charyzmy. Arnie trochę się skurczył, zmarszczki uderzają jeszcze bardziej po kilkuletniej przerwie – zatem nie jest to dokładnie taka sama postać co w Commando czy Predatorze – ale miejscami czuć, jakby była. Przy żonglerce absurdalną ilością broni – dubeltówkami, karabinami maszynowymi, coltami – czujemy się jak w domu. Niestety, ostatnia, finałowa walka wręcz jest mocno podparta szybkim montażem i dużą ilością zbliżeń – które tylko przypominają nam o tym, że dziś Arnold nie byłby w stanie przetrzymać takiej batalii. To nie jest już także film jednej roli – Wiek głównego bohatera kontrastuje z dużą ilością młodszych aktorów.

REKLAMA
last stand3

Powrót Arnolda jest zrobiony z sercem. Pozostaje wierny gatunkowi, posiada solidny, poprawnie napisany scenariusz, świetne sceny akcji i widać, jak wszyscy związani z projektem starają się z całych sił, żeby niczego nie schrzanić. To nie jest film, który komukolwiek zmieni życie – nie robi niczego w nowy, zaskakujący sposób, nie odbiega zbyt daleko od schematów. Ale jeśli jesteś fanem Arnolda – to najlepsze, czego mogłeś się spodziewać. Zobaczyć go możesz na VOD.pl lub ipla.tv, a czas spędzisz kompletnie bezboleśnie, przy dużej ilości rozrywki, której trochę było brak podczas nieobecności gubernatora.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA