REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Gruzy Chicago i facet z maczetą. I Am Alive - powiedział Adam

Pamiętacie I Am Alive? To długo wyczekiwana gra Ubisoftu podbijająca ciśnienie graczy całkiem sprawnie zrealizowanymi trailerami, które sugerowały, że obok tradycyjnej walki dostaniemy furę emocji. I emocje były, bo I Am Alive to kataklizm, który nie był jedynie kręgosłupem scenariusza ale również upadkiem gry. Wielu graczy czuło się zawiedzionych i wkurzonych, a więc poniekąd tytuł Ubisoftu dostarczył im oczekiwanych wrażeń.

28.05.2013
8:18
Gruzy Chicago i facet z maczetą. I Am Alive – powiedział Adam
REKLAMA
REKLAMA

Gracze nie oczekują już tylko sprawnie zrealizowanej gry ale czegoś, co ich poruszy. Biegający po zniszczonym Chicago facet, który szuka żony i córki to potencjalnie solidny fundament dla historii brutalnej ale i ckliwej. Mam na myśli, że zwykłe kastrowanie potworków, wspinanie się a la Lara Croft, czy zbieranie apteczek (ew. pojemników z wodą) dawno już przestało graczom wystarczać. Pamiętacie wzruszający trailer z Dead Island i martwy, szklany wzrok dziewczynki, który osaczał widza na początku i pod koniec zwiastuna? Tysiące graczy rzuciło się mordować zombiaki po to, żeby zemścić się za tą małą a pozostali dlatego, że o Dead Island zrobiło się głośno. W dużej mierze dzięki tamtemu krótkiemu filmikowi.

Gry potrzebują emocji i nawet takie niewielkie projekty jak Dear Esther mogą odnieść spektakularny sukces, bo oddziałują na sferę zarezerwowaną dla wzruszeń, kiedy spotykamy się z rodziną, bolejemy nad czymś, smucimy, radujemy lub doświadczamy całego spektrum innych uczuć. Nawet nowa Lara cierpi, na jej twarzy widać obawę, ból, strach. To naprawdę ta nieustraszona Lara? Właśnie tak, bo dzięki tym uczuciom wydaje się prawdziwsza i każdy gracz chce jej pomóc, bo chęć niesienia pomocy odczuwa większość z nas, w mniejszym lub większym stopniu.

W I Am Alive miało być podobnie. Adam szuka dawno niewidzianej żony i dziecka, ale na swej drodze spotyka dziewczynkę, która potrzebuje pomocy. Ratuje ją, nosi na plecach, szuka leków, a tymczasem mała jęczy, bo cierpi. Gdyby Ubisoft przyłożył się do tej gry i nie wbił Adama w oskryptowane tunele, dał graczom więcej swobody i możliwość moralnie ciężkich wyborów, I Am Alive byłaby dobrą grą. Oczywiście gdyby jeszcze zrobiono jak należy grafikę, animacje i wszystko inne, co w tej grze leży i kwiczy. Niestety tak się nie stało, a każdy, kto się na początku skusił i wywalił niemałą kasę, po około pięciu godzinach gry patrzył na napisy końcowe i zastanawiał się, dlaczego Ubisoft zrobił go w trąbkę.

REKLAMA
I_Am_Alive_2

Gracze, którzy ominęli A Am Alive bo nie chcieli płacić krocie za przeciętny tytuł, mogą wreszcie przekonać się, co Ubisoft spartolił bo cena gry spadła do zaledwie dwudziestu złotych. Tyle kosztuje w promocji, jeszcze do poniedziałku, na Uplay. Czy warto? Na pewno nie dla wzruszeń, czy widoków zdewastowanego Chicago, natomiast jeśli ktoś lubi machać maczetą, będzie miał wiele okazji do zabawy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA