REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Audiobooki

Dorosłe "Dziecko z Dworca ZOO" wciąż ucieka

My, dzieci z dworca ZOO to jedna z tych książek, która choć przeczytana przed laty, pozostaje żywa w zakamarkach pamięci. W czasach nastoletnich, była to lektura wstrząsająca w odbiorze. Jaka jest teraz?

Kilka lat temu świat obiegła informacja, że słynna Niemka, Christiane, która o swoich losach opowiada w My, dzieci z dworca ZOO, po bardzo długim okresie abstynencji, wróciła do nałogu. Tym samym straciła prawa do opieki nad swoim synem i ponownie wylądowała na dworcu, tym razem innym, niż ZOO. Jak potoczyły się jej dalsze losy, nie wiem. Być może trafiła na kolejny odwyk, którego skuteczność podważy po kilku, kilkunastu latach? Być może nadal przebywa wśród innych uzależnionych w jedynym miejscu, w którym bez większych przeszkód może się pogrążać, aż do złotego strzału? Nie potrafię wyobrazić sobie szczęśliwego zakończenia, nie w tym wypadku.

22.04.2013
2:11
Dorosłe "Dziecko z Dworca ZOO" wciąż ucieka
REKLAMA
REKLAMA

Książka My, dzieci z dworca ZOO kończy się dobrze, bo trzeźwością, jednak to tylko pozory. Christiane nie bierze, ale nie przestaje marzyć o ucieczce. Pozostaje niepogodzona ze światem, niezrozumiana, tak jakby ciągle robiła coś źle, mając najlepsze intencje, jakby podła rzeczywistość była wymierzona tylko w nią. Dziewczyna jest nieprzystosowana, tłumi swój bunt, swój sprzeciw i odwraca się od prawdziwego życia, wynikających z jej przeszłości problemów, oddając się fantazjom o tym, że nie musi brać w tym udziału. W świetle takiego zakończenia, fakt że już jako dorosła kobieta znów sięgnęła po jeden z najbardziej uzależniających narkotyków, heroinę, nie dziwi. Ucieczka trwa, uzależnienie nie pozwalając na znalezienie konstruktywnych na nią sposobów, zmusza do skorzystania ze sprawdzonych metod.

REKLAMA

Kiedy na pracę Kai Hermanna i Horsta Riecka patrzy się z tej perspektywy, nie wywołuje ona uczucia niedowierzania, szoku, nie jest już dłużej wstrząsająca. Raczej niezwykle cyniczna, gorzka. Tak jakby od niemal pierwszego zdania oczekiwało się na nieuchronną katastrofę, porażkę Christiane, moment, w którym wpadnie w ciąg przegrywania z nałogiem, z którego prawdopodobnie nigdy nie zdoła się wyrwać (jak nigdy tym razem, chciałabym nie mieć racji). Jej historia wciąż zachwyca jako pozycja autentyczna, szczera i dosadna, wciąż ciekawi. Jednak z pewnością nie wywołuje już tak silnych emocji jak kilka lat wcześniej, kiedy dla wielu była przestrogą przed łatwością zejścia na ścieżkę, z której trudno jest zawrócić.

Jeśli z jakiś powodów lektura My, dzieci z dworca ZOO Was ominęła, macie szansę nadrobić braki i wysłuchać opowieści Christiane. Jeśli zaś jej losy nie są Wam obce, warto ponownie poświęcić im kilkanaście godzin, choćby po to by sprawdzić, jak przez te lata zmienił się Wasz sposób postrzegania głównej bohaterki i jej przyjaciół od igły.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA