REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Baraka do obejrzenia za darmo – taki film trafia się raz na wiele... lat

„Baraka” to misterne i wywołujące wiele emocji połączenie obrazu i muzyki, gdzie słowo traci jakiekolwiek znaczenie.

17.04.2013
1:30
Baraka do obejrzenia za darmo – taki film trafia się raz na wiele… lat
REKLAMA

Słowa nigdy nie oddadzą tego, co obraz i muzyka. Kiedy bowiem harmonizują ze sobą, tworzą najbardziej sugestywne widowisko, a reszta staje się zupełnie zbędna. Udowadnia to nawet dzisiejsze, coraz bardziej uszczuplane o dialogi kino fabularne. Sam jestem zwykle zachwycony tego rodzaju produkcjami. Doskonałe przykłady stanowią „Somewhere. Między miejscami” Sofii Coppoli i zaskakujący „Wstyd” Steve'a McQueena. Udowadniają one, że ograniczając sekwencje dialogowe do niemal minimum, możemy uzyskać ogromnie poruszające dzieła. „Baraka” jest z kolei filmem dokumentalnym. Nie ma w nim jakiegokolwiek narratora ani dialogu, trudno jednak odmówić mu siły oddziaływania.

REKLAMA

Produkcja Rona Fricke’a, której kontynuacja to ubiegłoroczna „Samsara”, stanowi ogromne widowisko wizualne. Autor zwiedza z kamerą liczne zakątki globu: Egipt, Tanzanię, USA, Brazylię, Japonię czy nawet Polskę. Łącznie są to 24 kraje, a zdjęcia realizowane były przez ponad rok. Obejrzana po latach „Baraka” nadal robi na mnie spore wrażenie i stanowi jeden z tych filmów, które z biegiem czasu tylko zyskują. Traktuję go bowiem przede wszystkim jak kalejdoskop, tak pięknych w swoich odmiennościach, kultur świata. W dobie postępującej globalizacji mamy do czynienia z ich stopniowym zanikiem – dziś znacznie silniejszym niż w 1992 roku, gdy dokument wchodził na ekrany kin. I choć, dajmy na to, dziwny taniec niemal nagich ludzi z pomalowanymi ciałami może wydawać się dla nas niezrozumiały, nie sposób odmówić mu uroku – tkwi on właśnie w zanikającej oryginalności kulturowej.

REKLAMA

Z drugiej strony „Baraka” to pełne goryczy spojrzenie na naszą cywilizację. Spojrzenie na ludzi, którzy, aby przeżyć pracują niczym roboty w ogromnych fabrykach, którzy od rana do nocy chodzą ulicami miast lub stoją w korku, tak naprawdę zmierzając donikąd, którzy niszczą otaczającą ich naturę. Kiedy oglądamy zagonionych mieszkańców Tokio, taśma filmowa znacznie przyspiesza, a w tle słychać rytmiczne bębny, co znakomicie buduje klimat i sprawia wrażenie, jakbyśmy patrzyli na nieustannie pracujące mrówki. Warstwa muzyczna odgrywa tu zresztą ogromną rolę, budując atmosferę każdej sceny. Większość z nich jest bardzo powolna. Reżyser skupia się głównie na ukazaniu piękna rożnych świątyń, placów wypełnionych nigdzie niespieszącymi się mieszkańcami lub przepięknych parków narodowych w Ameryce.

Ten niespieszny rytm, który występuje przez przeważającą część filmu, może irytować. Sam złapałem się na tym, że wraz ze wzrostem tępa mojego życia coraz trudniej przychodzi mi obcowanie z powolną narracją filmową, co dawniej było czymś zupełnie naturalnym. Pozycja niejako zmusza do refleksji nad tym, czy idziemy w dobrym kierunku narzucając sobie szybkie tempo, przez które brakuje miejsca na harmonię. Jednocześnie „Baraka” jest wielkim przeżyciem wizualnym pełnym cudownych obrazów. Swoją drogą, kręcono ją na 70 milimetrowej taśmie filmowej, dzięki czemu uzyskano znacznie lepszy obraz od tego, jaki daje standardowa 35 milimetrowa taśma. Taki film jak ten Fricke’a zdarza się raz na kilkanaście lat, dlatego koniecznie go obejrzyjcie. To nic nie kosztuje.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA