REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Ekipa - polski House of Cards, Hollandwoodzkie wykonanie, pechowy Polsat

Nie widziałem wprawdzie bardzo chwalonego Pitbulla, ani Czasu Honoru, o którym też ciepło wypowiadają się widzowie, ale najlepszym polskim serialem jaki mnie osobiście dane było oglądać jest Ekipa Agnieszki Holland. To świetna produkcja, która miała niesamowitego pecha. 

27.03.2013
13:30
Ekipa – polski House of Cards, Hollandwoodzkie wykonanie, pechowy Polsat
REKLAMA
REKLAMA

O "Ekipę" walczyło ponoć kilka stacji telewizyjnych, ostatecznie jednak trafiła na ekrany Polsatu. Tyle dobrego, że dziś za darmo możemy oglądać ją na ipli, bo - zdaniem powszechnej opinii - to właśnie widownia Polsatu zarżnęła ten kapitalny serial już po pierwszym sezonie. Widzowie przyzwyczajeni do show pokroju "Jak oni śpiewają?" czy "Świata według kiepskich" (niczego nie ujmując, to dobra produkcja w ramach pewnej konwencji) nie potrafili dostosować się momentami ciężkiego tematycznie political fiction.

Ekipa miała naprawdę wszystko, co było niezbędne do osiągnięcia sukcesu. Przede wszystkim zainteresowanie polityką w chwili premiery (wrzesień 2007) było chyba najwyższe w historii III RP. Rządy Prawa i Sprawiedliwości zmierzały ku końcowi, a do wyborów parlamentarnych zostało już tylko kilka dni.

Ekipa stosunkowo wiernie odwzorowywała realia polskiej sceny politycznej. Wprawdzie u władzy była tam koalicja odpowiadająca idei POPiSu, ale tarcia na linii jej liderów przywodziły na myśl relacje na linii Tusk-Kaczyński. Motywem przewodnim była praca Premiera RP i jego świty. Prezesem Rady Ministrów został człowiek spoza świata polityki, ideowiec, który ciężką pracą zmieniał państwo na lepsze. To była naprawdę piękna bajka.

Gdzieś tam w tle przewijał się jednak temat teczek i lustracji (tak żywy jeszcze w 2007 roku), mająca minimalne poparcie lewica, partie narodowe, media, terroryzm, polityka zagraniczna i inne niuanse sprawowania władzy. Nie brakło licznych detali polskiego ustroju i sięgania po konstrukcje, które wcale nie widnieją na pierwszych kilku kartach Konstytucji.

W sposób szczególnie zasługujący na uznanie, udało się ująć wzajemne relacje poszczególnych polityków, ich układziki, spiski, dwulicowość, a także małe intrygi. Ekipa powinna być dziś obowiązkowym podręcznikiem czytania rzeczywistej polityki w naszym państwie. Niektórzy bohaterowie serialu byli tak mocno i karykaturalnie narysowani, że dziś, obserwując niektórych polityków, zastanawiam się czy aby na tamtych postaciach się w swoim sposobie bycia nie wzorowali.

REKLAMA

W Stanach Zjednoczonych rekordy popularności bije teraz serial House of Cards. Ekipa była mniej więcej polskim odpowiednikiem tamtej produkcji. Zresztą, Agnieszka Holland jest przecież reżyserem już z tej samej ligi co David Fincher (swoją drogą - mój ulubieniec). Reżyserka z polskich aktorów wykrzesała co najlepsze, odtwórcy ról w Ekipie byli znakomici, nawet aktorzy epizodyczni grający zwykłe dzieciaki biegające po Kancelarii miały masę charyzmy i uroku. Nie brakło jednak i kilku głośnych nazwisk. Absolutna klasa.

Choć Ekipa dołączana była do Gazety Wyborczej, a emitowała ją jedna z największych telewizji w kraju, nie złożono zamówienie na drugi sezon. To wielka strata, ponieważ ten fascynujący, inteligentny i profesjonalnie wykonany serial nie tylko udanie podsumowywał świat polskiej polityki, ale w sposób twórczy przewidywał i inspirował różne scenariusze, którymi do dziś ta polityka potrafi nas zaskakiwać (np. niedawne konstruktywne wotum nieufności). Niestety, Ekipa była prorocza nawet w swoich najbardziej tragicznych elementach scenariusza.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA