REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Ari Gold jako Mr. Selfridge? Bardzo chciałbym polecić Wam ten serial!

Pierwszy sezon Mr. Selfridge'a skończył się kilka dni temu, ale o samym serialu w mediach było bardzo cicho. Na Filmwebie oceniło go mniej niż 200 osób, żadna telewizja w Polsce nie wyraziła zainteresowania emisją i po cichu liczę, że może uda mi się temat nieco nagłośnić. Zwłaszcza, że naprawdę: warto. 

22.03.2013
20:05
Ari Gold jako Mr. Selfridge? Bardzo chciałbym polecić Wam ten serial!
REKLAMA
REKLAMA

W roli głównego bohatera występuje Jeremy Piven, to jeden z lepszych aktorów serialowych, o bogatym dorobku także w kinie tradycyjnym. Pewnie wielu naszych czytelników kojarzy go głównie z fenomenalnej roli Ariego Golda, charyzmatycznego i zaradnego agenta filmowego z HBO-wskiego Entourage. Mr. Selfridge wiele się zresztą mentalnie od Ariego nie różni.

Akcja serialu przenosi nas na sam początek XX wieku do Wielkiej Brytanii. Wprost ze Stanów Zjednoczonych do Anglii przybył tytułowy Mr. Selfridge wraz z rodziną, szukając nowych rynków dla swojego biznesu. Konserwatywnych i specyficznych Brytyjczyków chce nauczyć zakupów w prawdziwie amerykańskim stylu. To chyba właśnie ten aspekt serialu uwiódł mnie najbardziej w pierwszych odcinkach - kontrastowanie wierzącego w "amerykański sen" głównego bohatera oraz zachowawczych reguł europejskiego rynku.

Moje poprzednie wcielenie podpowiada mi, że z ogromnym pietyzmem oddano ducha tamtych czasów. Zadbano o ubiór, charakteryzację, język, nieco słabszą pozycję kobiet (ale zdecydowanie dalekich od bycia traktowanymi przedmiotowo, momentami nawet bardzo wyzwolonych). Nie oglądamy zbyt wiele Londynu, większość akcji rozgrywa się w zamkniętych pomieszczeniach i centrum handlowym.

No właśnie - centrum handlowym. Kolejny rewelacyjny aspekt to zilustrowanie tego, jak zmieniane jest podejście Brytyjczyków do zakupów oraz starania samego Mr. Selfridge'a. Jest taki serial - Mad Men - który opowiada o reklamie z perspektywy kilkudziesięciu lat. Nieco delikatniej, ale chyba jeszcze celniej, meandry marketingu obnaża właśnie produkcja, której gwiazdorem jest Jeremy Piven. Tytułowy bohater dwoi się i troi, by ściągać do sklepu celebrytów (postaci historyczne), pojawiać się na czołówkach gazet, strofować pracowników czy prawidłowo układać towary tak, by klienta zatrzymać w sklepie na dłużej.

Tłem dla wszystkich tych wydarzeń są intrygi biznesowe oraz świata brytyjskiej arystokracji. Główny bohater musi też rozwiązywać problemy rodzinne, a prócz niego - poznajemy też małe dramaty jego pracowników. Uczciwie przyznam, że zachwyt kilku pierwszy odcinków troszkę "siada", gdy z czasem odkrywamy, że fabuła nie zmierza do żadnego emocjonującego zwieńczenia. Serial to taka zdecydowanie łagodniejsza wersja Boardwalk Empire, połączonego trochę z Gossip Girl, jednak tutaj intrygi niestety się nie zacieśniają, a całość zaczyna trochę przypominać reality show z początków XX wieku. Moim zdaniem tylko ten aspekt, brak wyraźnego punktu zawiązywania akcji, dzieli Mr. Selfridge'a od ścisłej elity produkcji telewizyjnych.

REKLAMA

Warto też nadmienić, że poza Pivenem, większość obsady to Brytyjczycy, a i sam serial jest produkcji brytyjskiej. Wyjadacze i fani seriali dobrze wiedzą co to znaczy - specyficzne reguły rynkowe. Każdy odcinek trwa godzinę, a pierwszy sezon ma tylko dziesięć odcinków (ale najpewniej w przyszłym roku pojawi się kontynuacja!). Osoby odbierające ITV być może mogły się już zapoznać z ofertą Mr. Selfridge'a. Serial można oglądać również za pośrednictwem strony internetowej (choć niestety z ograniczeniem do kilku ostatnich odcinków). Z tego też względu bardzo liczę, że jakaś stacja się zainteresuje i sprowadzi go do Polski. Tym bardziej, że choć intryg i romansów nie brakuje, jest on dość kulturalny i familijny mimo wszystko, choćby na tle standardowych produkcji HBO.

Mr. Selfridge to dobry serial kostiumowy, tam nie ma porywającej akcji czy przesadnie błyskotliwych dialogów (niedościgniony ostatni wzór: Suits), ale przyjemnie ogląda się ten mały świat intryg i kapitalnie wręcz śledzi kulturowe różnice między rezolutnym Amerykaninem, a jego podwładnymi, klientami i nowymi przyjaciółmi.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA