REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

iTunes Editors’ Choice #2 - od Thoma Yorke'a po Macklemore'a

Kontynuujemy przegląd tego, co poleca nam redakcja iTunes - do omówienia pozostało jeszcze pięć z dziesięciu promowanych albumów, mających swoją premierę całkiem niedawno.

20.03.2013
13:45
iTunes Editors’ Choice #2 – od Thoma Yorke’a po Macklemore’a
REKLAMA
REKLAMA

Poprzednio zacząłem od Nicka Cave’a, więc wypadałoby tutaj również otworzyć zestawienie jakimś “dużym” nazwiskiem. Co powiecie zatem na Thoma Yorke’a, wokalistę chyba najważniejszej ekipy w muzyce ostatnich dwóch dekad, Radiohead? A jeśli jego osoba was nie przekonuje dostatecznie w tym kontekście, to dorzućmy do niego Flea, basistę Red Hot Chilli Peppers, multiinstrumentalistę i producenta (m.in. wydawnictw Radiohead) Nigela Godricha oraz perkusistów Maura Refosco (grającego z Davidem Byrne) i Joeya Waronkera (którego lista wartych uwagi kooperacji jest zdecydowanie za długa jak na ten tekst). I właśnie ta supergrupa, towarzysząca Thomowi podczas trasy promującej jego solowy album “Eraser” nagrała przy okazji, jako zespół Atoms for Peace, płytę “Amok” (9,99€). Krążek trudno polecić tak naprawdę zarówno fanom Radiohead, jak i Red Hot Chilli Peppers, ucieka on także od materiału, jaki wykonuje Thom Yorke solowo. Wszystko opiera się na dosyć dynamicznej, funkującej sekcji rytmicznej (za którą odpowiada Flea, tutaj jednak stojący trochę w cieniu, a szkoda), na którą nakładają się kolejne warstwy syntezatorów i charakterystyczny, monotonny śpiew Yorke’a, będący jednak czymś raczej na kształt kolejnego instrumentu, aniżeli osobnego elementu kompozycji. Zresztą taki też jest ten krążek, bardzo leniwy i melancholijny, utwory nie maja wyraźnych konturów i snują się wolno przez przestrzeń, oplatane zawodzeniem wokalisty, wsparte pulsującym rytmem basu i perkusji. I jeśli takie klimaty nie są wam obce, płyta będzie solidną pozycją, której największą wadą jest to, że przy takiego kalibru muzykach, można było oczekiwać czegoś wybitnego - tyle, że “Amok” wydaje się do tego zupełnie nie pretendować. I oby więcej takich nie-wybitnych wydawnictw.

Przeciwnie zdaje się myśleć Conor O’Bren, który wraz ze swoim zespołem Villagers wynosi swoje skromne folkowe piosenki o poziom wyżej na nowym albumie “{Awayland}” (8,99€), nie bojąc się używać orkiestrowych aranżacji i flirtując odważniej z elektroniką. Utwory na tej oryginalnie nazwanej płycie to wciąż jednak dosyć bezpretensjonalne kompozycje, niesione głównie głosem samego Irlandczyka, który doskonale potrafi nim operować, oddając emocje i nastrój w naprawdę mistrzowski sposób. Świetnie to współgra z dynamicznie zmieniającym się instrumentalnym tłem, a że cały krążek jest też doskonale wyprodukowany, całość brzmi bardzo świeżo i nowocześnie, nie tracąc przy tym intymnego, folkowego charakteru. Zdecydowanie warto ten album sprawdzić i zapoznać się z twórczością O’Briena, jeszcze zanim ten stanie się (a stanie, wierzcie mi) gwiazdą gatunku na miarę Sufjana Stevensa.

Odrobinę podobną płytą w swoich charakterze jest “No Thrills” Amateur Best (7,99€) - również mamy tu do czynienia z młodym, utalentowanym i dopiero szukającym swojej drogi artystą (za projektem Amateur Best kryje się niejaki Joe Flory, wcześniej tworzący Primarty 1, który to jednak został rozwiązany zaraz po wydaniu debiutanckiego albumu) i również umiejętnie łączącym dosyć nowoczesną, choć stonowaną produkcję z bardzo konserwatywnym podejściem do śpiewu - pełnego emocji, szczerego, nienaznaczonego produkcyjnymi trickami. Mamy tu gorzkie teksty połączone ze słodkimi melodiami i przebojowe hooki przeplatające się z delikatnymi liniami wokalnymi, wszystko dopracowane i spójne. To prawdopodobnie najlepszy fragment muzyki pop, jaki znajdziecie, a przy okazji jeden z ambitniejszych i bardziej wartościowych.

I na sam koniec, pozostał nam album “The Heist” duetu Macklemore & Ryan Lewis (w wersji deluxe za 11,99€). Pierwszy pan odpowiada za rymy, drugi za bity i co by nie mówić, obaj błyskawicznie wskoczyli do czołówki w swoich dziedzinach - a trudno się temu dziwić, słuchając tego krążka. Macklemore ma wręcz niesamowity zmysł do opowiadania historii, a przy tym jego flow i barwa głosu jest tak przyjemna dla ucha, że przeskakiwanie od kawałka do kawałka to czysta przyjemność - tym bardziej, że poza techniką, ten amerykański raper o irlandzkich korzeniach ma też poukładane w głowie i sporo do powiedzenia na każdy temat, od spowiedzi na temat osobistych problemów po tyrad na temat spraw społecznych. Ryanowi Lewisowi z kolei należy się góra nagród za oprawę muzyczną - wciąż pozostającą w obrębie hip-hopu, ale tak eklektyczną, zaskakującą i oryginalną, jak to tylko możliwe. Tym samym mamy tu do czynienia z albumem idealnie wyważonym, pełnym inteligentnych przemyśleń, rozdrapywania własnych ran i poruszania wielu problemów, a przy tym momentami wyjątkowo przebojowym i sukces singla “Thrift Shop” mówi tu sam za siebie (a w kolejce czeka na przykład równie szybko wpadające w ucho “Gold”). Narodziła się nam zatem gwiazda światowego formatu, której trudno nie kibicować - szczególnie po nagraniu tak udanej płyty.

REKLAMA

***

I to tyle propozycji, jakie wybrała dla nas redakcja iTunes - i muszę powiedzieć, że jestem wyjątkowo usatysfakcjonowany tym zestawieniem. Nie dośc, że pokrywa one całe spektrum gatunków, to jeszcze trzyma, bez wyjątku, zaskakująco wysoki poziom. Sprawdźcie te świetne albumy koniecznie!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA