REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Oscarowa gorączka amerykańskiego brodacza.

Steven Spielberg skończył się na „Kill’em All!” [sic!]. Reżyser nie ma już nic do powiedzenia. Zmarnował Indianę Jonesa Kryształową Czaszką, dokonał nieudolnej reanimacji Tin Tina, oraz katował nas ckliwym wojennym melodramatyzmem w „Czasie wojny”. Gdy zabrał się za biografię Lincolna było niemal pewne, że niezależnie od jakości filmu stanie się Oscarowym czarnym koniem. 12 nominacji – jest czym się pochwalić, prawda? Porażka będzie sroga panie Spielberg. 

05.02.2013
16:09
Oscarowa gorączka amerykańskiego brodacza.
REKLAMA

REKLAMA

„Lincoln” walczy o statuetkę w głównych kategoriach. W tej najważniejszej, za Najlepszy Film, ma największą konkurencję. Epicka nuda przegra z „Miłością” Michaela Haneke. Jestem tego niemal pewien. Nie na darmo Akademia wyróżniła film „Miłość” zarówno w kategorii Najlepszy Film, jak i w Najlepszy Film Obcojęzyczny. Nie zdarza się to często. Zeszłoroczny zdobywca statuetki „Artysta” był obrazem niewywodzącym się z hollywoodzkich studiów, a wspaniale oddał ducha klasyki niemego kina. Akademia nie patrzy na patriotyzm, ale na artyzm i przekaz produkcji. Nie na darmo w końcu „W pułapce wojny” zdetronizowało „Avatara” w 2009 roku. Klasyczne kino hollywoodzkie to przeżytek. Ostatni film biograficzny, jaki otrzymał Oscara to „Jak zostać królem”, ale „Lincolnowi” daleko do tejże produkcji. Chyba, że Akademia wynagrodzi Spielberga w podobny sposób, jak Martina Scorcese w 2006 roku za jego najgorszy film „Infiltrację” – ‘dajmy mu Oscara, bo wypada i niech już się nam nie podlizuje’.

Nieważne jednak jak bardzo nie polubimy tonu „Lincolna”, to docenimy wkład Daniela Day-Lewisa, który wcielił się w tytułową rolę. To znakomity aktor, który swój poklask otrzymał dzięki „Aż poleje się krew” w 2007 roku. Mając już Oscara Akademia może postanowić, że więcej już mu nie potrzeba. Wszak pan Lewis to nie Meryl Streep i nie trzeba go za każdym razem nominować i nagradzać. Jednak w tym roku jego najpoważniejszym konkurentem jest tylko Hugh Jackman za „Nędzników”. Podobno odegrał swoją rolę śpiewająco. A Akademia uwielbia nagradzać role charakterystyczne oraz historyczne –Colina Firtha za jąkającego się króla, Seana Penna za gejowskiego polityka, tudzież Foresta Whitakera za samozwańczego prezydenta Ugandy.

A Tommy Lee Jones za rolę Thaddeusa Stevensa również przegra. Statuetkę zdobędzie Christoph Waltz za „Django”. Dam sobie rękę uciąć! Już wcześniej występ u Tarantino przyniósł mu statuetkę i tutaj nie ma sobie równych. Jeśli ktokolwiek pomyślał, że Niemcy będą chcieli ponownie zdobyć panowanie nad światem, to chyba nikt nie zdał sobie sprawy z tego, że zaczną od aktorstwa. Aktor drugoplanowy musi być charakterystyczny i wyróżniać się, jak Heath Ledger z „Mrocznego rycerza”, jak Christopher Plummer w „Debiutantach” czy jak Javier Bardem w „To nie jest kraj dla starych ludzi”. To, że dali Jonesowi szykowną perukę nie oznacza, że już jest rozpoznawalny. Bardziej go pamiętam ze „Ściganego”.

W kategorii aktorka drugoplanowa, Sally Fields, która gra Mary Todd Lincoln, również statuetka przeleci koło nosa. Wszyscy krzyczą tylko jedno nazwisko – Anne Hathaway. Mimo iż w „Nędznikach” gra tylko około 20 minut, to nie ma sobie równych i zgarnia wszelkie możliwe nagrody. Przypomina to sytuację z końca lat .90, kiedy Judi Dench otrzymała statuetkę za rolę Królowej Elżbiety w „Zakochanym Szekspirze”, mimo iż jej występ trwał niespełna 20 minut. Poza tym, Anne Hathaway w „Nędznikach” to symbol cierpienia, ubóstwa, wycieńczenia fizycznego i umysłowego. Gdy patrzy się na nią to aż się serce kraje – jak tu jej nie dać nagrody za takie poświęcenie? Fakt, że to nie Mo’nique, agresywna matka z „Hej, skarbie”, czy namiętna i szalona Penelope Cruz z „Vicky Cristina Barcelona”. Jedyną prawdziwą rywalką Hathaway jest Jacki Weaver za „Poradnik pozytywnego myślenia”, lecz Weaver już może pochwalić się statuetką za rolę mafijnej mamuśki w „Królestwie zwierząt”. Pora na bidulkę Anne.

Najlepszym Reżyserem Spielberg nie zostanie. O wiele ciekawiej do tematyki swojego obrazu podszedł nominowany Michael Haneke, który często wykorzystuje innowacyjne techniki w swoich obrazach, czy też Ang Lee, który dokonał adaptacji „Życia Pi”, książki praktycznie niemożliwej do sfilmowania. Lepsze to niż kolejna nudna biografia. A, że w przeciągu ostatnich lat nagrody za Najlepszy Film i Reżyserię się pokrywały, pan Steven pozostanie z niczym.

Jedyną prawdziwą szansę na wygraną „Lincoln” ma w dwóch kategoriach – Najlepsze Kostiumy oraz Zdjęcia. W tej pierwszej wypada wręcz docenić wybitną staranność amerykańskich twórców w odwzorowaniu tamtych czasów szczególnie, że tylko brud „Nędzników” jest prawdziwym rywalem prezydenta. No bo przecież ta broda Lincolna to symbol narodowy o wiele ważniejszy gwiazdy na fladze. W tej drugiej, liczę na zwycięstwo poprzez wewnętrzny nieświadomy patriotyzm – autorem zdjęć jest Janusz Kamiński. Polskiego filmu nie ma w nominacjach za Najlepszy Film Obcojęzyczny (w zeszłym roku to wycieczki po kanałach II Wojny światowej Agnieszki Holland zagwarantowały nam miejsce na gali), więc nie wypada nie kibicować naszemu rodakowi. To nie piłka nożna – w filmie jesteśmy całkiem dobrzy.

REKLAMA

O tym, czy moje przewidywania się spełnią dowiemy się już w nocy z 24 na 25 lutego. Ale brodacz Spielberga nie ma szans. Głównie przez Spielberga właśnie.

Pełna lista nominacji Lincolna:
Najlepszy Film
Najlepszy Aktor Pierwszoplanowy - Daniel Day-Lewis
Najlepszy Aktor Drugoplanowy - Tommy Lee Jones
Najlepsza Aktorka Drugoplanowa - Sally Field
Najlepszy Reżyser - Steven Spielberg
Najlepszy Scenariusz Adaptowany - Tony Kushner
Najlepsza Muzyka Oryginalna - John Williams
Najlepsza Scenogrfia - Jim Erickson, Rick Carter
Najlepsze Kostiumy - Joanna Johnston
Najlepsze Zdjecia - Janusz Kamiński
Najlepszy Dźwiek - Gay Rydstrom, Ron Judkins, Andy Nelson
Najlepszy Montaż - Michael Kahn

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA