REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

W Mroku Zła

Tytuły wzięte z kina niezależnego zaczynają być w Polsce coraz to bardziej popularne. Świadczą o tym nie tylko reakcje widzów w trakcie oglądania, ale również sam fakt, że stają się one łatwiej dostępne. W zeszłym numerze, mieliście okazję przeczytać recenzję "Mrocznej Plaży", wydanej w serii "Horrory Świata" magazynu "Kino Domowe", a dystrybutor Carisma wraz z długotrwałym już działem wydawniczym "Kino Grozy", swoją "niezależną karierę" rozpoczął od bardzo dobrego "Blair Witch Project", lecz przechodził przez mierne pozycje jak "Martwy Krzyk", czy "El Muerto". Koncepcja niezależności horrorów nie jest jednak do końca stracona, gdyż Carisma nie daje za wygraną i proponuje nam "Kino Grozy Extra", a w nim zdobywcę nagrody publiczności za najlepszy film na festiwalu "Dead By Dawn" w Edynburgu, "W Mroku Zła".

11.03.2010
14:18
Rozrywka Blog
REKLAMA

Hope, która żyje z dnia na dzień, jest samotną matką wychowującą córkę Jennifer. Pewnego dnia wraca do domu po udanej randce i ucieszona, że wreszcie może jej się powieść w życiu, kładzie się spać. Następnego dnia, budzi się zamknięta w trumnie z żyletką zaszytą w brzuchu. Gdy cudem udaje jej się wydostać, spotyka swojego oprawcę, który ogłusza ją i przywiązuje do drzewa. Kobieta odzyskuje przytomność, a naprzeciw siebie widzi martwą dziewczynę, której nie udało się uwolnić z pułapki. Anonimowy mężczyzna informuje Hope, że ma dwa wyjścia - umrzeć, albo uwolnić się za pomocą świeżo zaszytej żyletki.

REKLAMA

Tak oto, mniej więcej, przedstawia się główny motyw fabularny "W Mroku Zła", horroru wykorzystującego idee z "Piły" bądź "Hostelu". Już czytając sam opis z tylnej części okładki dvd, jesteśmy przekonani, że elementem kreującym uczucie suspensu, będzie brutalność czy, ogólnie, tortury fizyczne. Spodziewamy się mocnych wrażeń oraz braku możliwości uśnięcia po seansie. Pozory jednak mylą.

Film nie posiada typowej konstrukcji horroru. Konfrontacja, która zgodnie z wyznaczonymi schematami pojawia się zazwyczaj na końcu, tutaj objawia się w formie całokształtu i staje się jednym z najważniejszych czynników (podobnie jest z resztą w "Obcy - Ósmy Pasażer Nostromu" Ridley'a Scotta). Widać to już od samego początku, gdyż zaprezentowany wyżej opis to zaledwie 15 minut całej produkcji. W trakcie tego krótkiego czasu, jesteśmy karmieni ogromną porcją gore'u, prowadzącą do mdłości i obrzydzenia. Jesteśmy trzymani w napięciu jedynie z powodu widoku zdesperowanej kobiety, rozszywającej sobie brzuch i poszukującej żyletki w swoich wnętrznościach, która, rozglądając się wokół, zauważa gnijące zwłoki dziewczyny oraz leżące bezwładnie na ziemi kawałki jelita. Widz ogląda walkę o życie oraz krótkie konwersacje głównej bohaterki z nieznajomym gnębicielem. W tym przypadku, etap konfrontacji przyspiesza i definitywnie trzyma w napięciu, ściskając żołądek.

Następnie, tortury fizyczne są zamieniane na psychiczne. Przetrzymywana w niewoli Hope przygotowuje posiłki, zmywa garnki i opiekuje się ogrodem warzywnym. Wszystko ustalone w granicach spokoju i troski, co prowadzi nas do zastanowienia się nad tym, co naprawdę kryje się w umyśle chorego psychopaty. Większość filmu to skonstruowane w ten sposób psychologiczne studium. W fazach początkowych, otwiera się wiele drzwi i jesteśmy w stanie logicznie podążać za zaplanowaną gierką. Później niestety brakuje pomysłu. Tempo akcji jest spowolnione, a czynności "psychola" nie wyróżniają się ponad przeciętność, powodując tym samym znudzenie i stałe obniżenie napięcia, którego nawet nie są w stanie poprawić obcinanie języka czy uderzanie kobiety w twarz. Przemoc i akty desperacji stają się oczekiwanym elementem całej tej układanki, ale gdy do nich dochodzi nie satysfakcjonują nas, gdyż nie wytwarzają klimatu suspensu. A całość prowadzi do nieoczekiwanego finału, który wydaje się być wyrwany z kontekstu. Autorzy najwyraźniej nie chcieli nam przygotować happy endu i zaprezentowali akcję, której w trakcie oglądania jest się ciężko domyślić.

REKLAMA

Zirytowani oglądamy napisy końcowe i oceniamy niezależność produkcji. Środowisko filmowe było naprawdę znakomite do stworzenia ciężkiego psychologicznego horroru z odrobiną brutalności w stylu gore. Opustoszały, ciemny i mroczny las i niebezpieczny psychopata wystawiający porwane kobiety na tortury fizyczne i psychiczne, to jakby połączyć "Blair Witch Project" z "Piłą". W tym przypadku, eksperyment się nie udał, a jego najistotniejszym błędem jest, niestety, "zaleta" niezależności. Rozumiem kręcenie filmu z jak najmniejszym budżetem i wykonywanie całości w sposób indywidualny. Twórcy "W Mroku Zła" mieli jednak zamiar stworzenia ambitnej historii o konfrontacji pomiędzy złem a dobrem, w brutalnym wykonaniu i, w dodatku, z głębią psychologiczną. Do spełnienia tych obietnic potrzebna jest natomiast duża ilość typowo komercyjnych środków, aby od pozycji nie uderzała fala monotonii.

Nie jestem jednak w stanie zrozumieć, dlaczego publiczność zebrana na festiwalu "Dead by dawn", dała się oczarować właśnie tą produkcją. Brak tu werwy i prawdziwych momentów suspensu, prowadzących do naturalnej ciekawości. Zamiast tego, "niezależność" daje się we znaki, częstując nas bardzo małą dawką napięcia i nieudaną próbą stworzenia horroru psychologicznego. I nawet sam fakt, że historia została oparta na wydarzeniach autentycznych, nie jest w stanie podwyższyć naszego ciśnienia. Nie polecam!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA