REKLAMA

Trudno jest ująć postać Gabriela Garcii Marqueza w kilku słowach. Jego twórczość jest czymś więcej niż opowiadaniem o zmyślonej krainie Macondo i perypetiach jej mieszkańców. Każda z wydanych przez niego książek to wnikliwy przekrój człowieka - jakiejś jego części. Nie inaczej jest w przypadku Szarańczy.

11.03.2010
19:56
Rozrywka Blog
REKLAMA

Akcja powieści rozgrywa się w fikcyjnej wiosce - Macondo - w kilka lat po buncie pracowników Kompanii Bananowej, choć retrospektywnie sięga także wydarzeń sprzed wojny domowej. Głównym wątkiem jest śmierć lekarza, której wyczekiwali wszyscy mieszkańcy miasteczka, oprócz starego porucznika, pochodzącego z szanowanego rodu, Buendia. Nienawiść do doktora, jaką pałali obywatele, zrodziła się w trakcie pamiętnej rewolucji. Nieboszczyk był wtedy jedynym lekarzem w całej wiosce, jednak odmówił pomocy rannym podczas walk. Incydent tak rozsierdził mieszkańców, iż zaklinali się oni przed drzwiami doktora, że jego ciało nigdy nie zostanie pochowane. W dniu, w którym wiadomość o śmierci nieszczęśnika, przebywającego samotnie przez ostatnich kilka lat w starej, drewnianej chacie, obiegła Macondo, wszyscy zaczęli z niecierpliwością wyczekiwać, jaki będzie przebieg dalszych wydarzeń. Wokół trumny zebrali się jedynie słudzy lekarza, a także porucznik, który przyprowadził ze sobą córkę oraz wnuka - to właśnie on miał zadecydować, jako wierny przyjaciel nieboszczyka, o jego dalszych losach. Z jednej strony miał przed oczami dobrą znajomość z tym człowiekiem, z drugiej zaś wirującą za drzwiami szarańczę ludzką.

REKLAMA

Przecinające się wątki historyczne dotyczące porucznika, jego córki oraz wnuka, tworzą pewien przekrój sytuacyjno-semantyczny. Marquez opowiada nam przygody z życia tych osób, kontrastując je z aktualnymi wydarzeniami. Funeralną atmosferę przecina beztroskimi igraszkami dziecka, kobiecymi zmartwieniami matki i żony, ale równocześnie odkrywa przed czytelnikami prawdziwe oblicze znienawidzonego przez Macondo doktora, które przywołuje w swoich retrospekcjach sam porucznik. Daje to pewien obraz aktualnej sytuacji - objętej zgrozą śmierci i, w głównej mierze, niecierpliwością nadchodzących chwil oraz trudem konfrontacji z mieszkańcami - objętej jakby kulą wcześniejszych zdarzeń, wyprowadzających czytelnika poza izbę, w której spoczywa trumna, choć w jakiś tajemniczy sposób zjednoczonych z bieżącą historią.

Czytając Szarańczę nie sposób nie przywołać sofoklejskiego motywu kary. Ten antyczny obraz, podczas lektury książki Marqueza, dobija się z całą mocą do świadomości odbiorcy, wywołując, choć niesłusznie, pewien posmak odtwórczy. Przerzucając kolejne strony może się wydawać, że mistrz realizmu magicznego poszedł na łatwiznę, odgrzewając greckie dzieło. Warto jednak zwrócić uwagę, że na równi z obrazem Antygony, Marquez stawia w swojej historii obrazy innych ludzi, a do pierwszego szeregu wysuwa postać lekarza - Polinejkesa. To właśnie dramat tego człowieka jest główną osią utworu, w którym autor postanowił rozliczyć się z ludzką, niemijającą nienawiścią i jakże istotną cnotą - także nieprzemijającą - jaką jest przyjaźń. Konfrontacja tych dwóch biegunów zaowocowała książką wzruszającą, nasuwającą głębokie przemyślenia i dylematy moralne. W jakiej części naszego życia jesteśmy człowiekiem, a w jakiej szarańczą?

REKLAMA

Marquez prostymi środkami dochodzi do ciekawych, czasem wręcz banalnych wniosków, z których każdy zdaje sobie sprawę, jednak nie przykłada do nich większej wagi. Szarańcza nie jest w żadnej mierze traktatem filozoficznym, nie objawia nam prawd rządzących światem. Bardziej przypomina ona historię opowiadaną wnukom przez dziadka siedzącego w fotelu bujanym przy kominku - krótka, treściwa, zakończona mocnym akcentem. Dotarcie do głębi dzieła niewątpliwie wymaga od czytelnika postawy zasłuchanego dziecka, chłonącego każde słowo z pasją, jednak musi to zostać skonfrontowane z doświadczeniem dorosłego człowieka. Wtedy dziadek Marquez przekaże wszystko dokładnie tak, jak należy.

Książkę kolumbijskiego pisarza czyta się bardzo dobrze. Początkowo trójdzielna budowa utworu, spowodowana objawianiem się narratora w trzech osobach, może sprawiać pewne problemy, jednak głębsze wczytanie się w historię lekarza zupełnie eliminuje ten mankament. Warto przeczytać Szarańczę - jest ona książką pozostawiającą w naszym pokoju zapach rozkładanego ludzkiego sumienia przez długi czas.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA