REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

SimCity: Societies

Ostatnio granie bywa dla mnie strasznie jałowe. Od czasu Titan Qeusta nie miałem w rękach gry, która naprawdę by mną zawładnęła, i w którą miałbym ochotę zagrać w każdej wolnej chwili. Co też ciekawe, pomimo że jestem fanem gier ekonomicznych oraz action RPG'ów, zawsze unikałem najpopularniejszych gier w tym gatunku. Diablo II to dla mnie najnudniejszy hack'n slash w jakiego grałem. A forma serii SimCity zawsze mnie odpychała.

11.03.2010
20:04
Rozrywka Blog
REKLAMA

Być może dlatego, że przygodę z grami ekonomicznymi rozpoczynałem od serii tworzonej przez Impressions Games. Wolę budować miasto w jakieś dawnej epoce niż współczesną cywilizację pełną betonu i asfaltu. Ale gdy w moje ręce trafiła gra CimCity: Społeczności pomyślałem - a może zaskoczy? Cóż, nie zaskoczyło.

REKLAMA

Nie twierdzę, że SimCity: Społeczności to gra zła albo słaba. To po prostu gra. Już po ukończeniu samouczka wiedziałem, że nie znajdę w niej nic, co będzie w stanie mnie przyciągnąć. Być może główną przyczyną jest fakt, że gra nie stawia graczowi absolutnie żadnych celów. Ot, rzuca gracza na kawał ziemi i hulaj dusza. Z tym, że nie bardzo się można tutaj wyhulać.

Teoretycznie jest tu kilka rodzajów miast do wybudowania, jak wesołe, przemysłowe, kapitalistyczne, romantyczne itd. To nie przed rozpoczęciem rozgrywki ustalasz, jakie miasto chcesz budować, ale podczas niej. W zasadzie nie musisz trzymać się jednego rodzaju, możesz stworzyć na swojej mapie niezły mix kulturalny albo zbudować miasto złożone z kilku różniących się między sobą dzielnic. Podstawą w budowie miast w CimCity: Społeczności to - poza energią elektryczną - 6 czynników, które spełniają mniej więcej taką funkcję, jak energia elektryczna właśnie. Są to produktywność, dobrobyt, kreatywność, duchowość, władza oraz wiedza. Niektóre budynki produkują określony zasób, inne go zużywają. Niby fajne, ale jednocześnie dziwne, a w realizacji tego pomysłu brak jakiejś konkretnej logiki.

Dla przykładu karuzela wytwarza kreatywność, a - dajmy na to - chatka go zużywa. I w ten sposób, aby chatka mogła funkcjonować, musisz najpierw wybudować karuzelę. Bardzo sensowne i przemyślane, prawda? Nie wspominając już o tym, że niektóre budynki potrafią wytwarzać określone zasoby z niewiadomych przyczyn.

SimCity: Społeczności robi wrażenie raczej "gierki" stworzonej przez kumpli ze studia EA ("Chodźcie zrobimy se gierkę") niż pełnowartościowy produkt Electronic Arts. Wszystko, co ta gra oferuje, to naprawdę imponująca liczba budynków i całkiem przyzwoita grafika. Zero zadań. Jedyna rzecz, o jaką warto grać, to medale i odznaczenia oraz nowe budynki do odkrycia na zasadzie "zdobądź 70 punktów dobrobytu" albo "osiągnij populację na poziomie 300 mieszkańców". Takie bajerki głównie są dodatkowym elementem programów rozrywkowych, w zdobywanie których można pobawić się przy okazji albo po ukończeniu wątku fabularnego.

W samouczku program zapewnia, że najważniejszym czynnikiem w Twoim wirtualnym mieście są simowie, czyli po prostu jego mieszkańcy. Ja jednak praktycznie nie przykuwałem do nich uwagi, głównie dlatego, że w SimCity: Społeczności grałem raczej od niechcenia, kiwając się w swoim fotelu na prawo i lewo. Nic nie powstrzymuje Cię, abyś doprowadził swoje miasto do ruiny, nie ma też nic, co kazałoby Ci uczynić swoich simów szczęśliwymi ponad miarę.

W zarządzaniu miastem bardzo pomocny jest bardzo przejrzysty i skonstruowany w przemyślany sposób interfejs użytkownika. Jak wspominałem, nie wybierasz przed rozpoczęciem rozgrywki, jakiego rodzaju będziesz budował miasto, masz więc do dyspozycji wszystkie budynki, jakie programiści wrzucili do gry. Ale za pomocą prostego panelu możesz wybrać, jakiego rodzaju budynki chcesz oglądać, dzięki czemu nie będziesz klikał jak oszalały, żeby znaleźć jakąś budowlę. Nie ma również problemu, jeśli interesują Cię tylko budynki, które produkują lub wykorzystują któryś z czynników, np. dobrobyt. Tutaj także wystarczy jedno kliknięcie i odpowiednie struktury pokazują się w sekundę na ekranie.

REKLAMA

Gra przykuwa uwagę nienajgorszą grafiką. Bardzo ładną, o lekko kreskówkowym charakterze, który troszeczkę przypominał mi świetną, stareńką grę The Sting: Kariera Gangstera. Jest kolorowo i fajnie, w miejscach gdzie stoją fabryki i obiekty przemysłowe dość ciężko i ponuro. Nie mam też żadnych zastrzeżeń co do udźwiękowienia - to również jest po prostu dobre.

SimCity: Społeczności nie jest grą złą. Ale prawdziwi gracze będą potrzebować czegoś bardziej krwistego, bo city-builder, który oddaje nam w ręce EA, nie rzuci na kolana. Zbudowałem wiele miast w różnych grach, ale tutaj po prostu nie miałem ochoty być idealnym burmistrzem.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA