REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Piąty Elefant

Po sześciu latach od premiery na Zachodzie nareszcie, dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka, półki rodzimych sklepów szturmem zajęła dwudziesta czwarta powieść rozgrywająca się na grzbiecie żółwia A'tuina. Czapki z głów panowie (i damy) - "Piąty Elefant" nadszedł.

11.03.2010
13:06
Rozrywka Blog
REKLAMA

Tym razem powieść przeniesie nas w rejony Uberwaldu, legendarnego miejsca, gdzie niegdyś, według legendy, z nieboskłonu spadł tytułowy Elefant, dzięki któremu teren jest bogaty w rudę, złoto i, co najciekawsze, najczystszy i najlepszy tłuszcz na całym Dysku, wydobywany notabene w miejscowości o nazwie Schmaltzberg. Po przypowieści o upadku olbrzymiego słonia z nieba - jesteśmy świadkiem kolejnej akcji sierżanta Colona, dzięki któremu kilkunastotonowy most nigdy nie zostanie skradziony, pożaru i… oddelegowania Samuela Vimesa w charakterze ambasadora Ankh-Morpork do Uberwaldu przez samego Patrycjusza. Jak się okazuje - na krasnoludzkim tronie ma zasiąść nowy władca, zaś na koronację przybędą elity z najróżniejszych zakamarków świata, albowiem oznacza to szansę na nowe kontrakty handlowe. To jednak nie Vimes będzie się musiał przygotować na spotkanie z wyższymi sferami, a wyższe sfery na spotkanie z sir Samuelem i jego rezolutną małżonką. Poza tym przez stronnice przewiną się wampiry, skrytobójcy, wilkołaki i kajzerki z kamienia, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej.

REKLAMA

Tym razem Pratchett wyśmiewa dziwactwa arystokracji i znakomicie bawi się wprowadzając do spokojnego, dostatniego życia śmietanki towarzyskiej Dysku komendanta Straży Miejskiej Ankh, który wcale nie zamierza zmienić swojego sposobu bycia, czy nawet wkładać przysłowiowej "maski". Jak poradzi sobie szorstki, konkretny i bystrzejszy od Poirota oraz Holmesa razem wziętych strażnik na salonach? A co się stanie, jeśli gamoniowaty Colon obejmie dowództwo nad Strażą Miejską? Tego dowiecie się jedynie sięgając po lekturę.

Już od pierwszej chwili spędzonej w towarzystwie Straży, a więc przy okazji premiery "Straż! Straż!", cykl umieściłem w swoim prywatnym rankingu bardzo wysoko. Coś w powieściach o kapralu Noobsie, Marchewie i całej reszcie paczki jest niezwykłego i wyróżniającego się zdecydowanie in plus w stosunku do historii o Rincewindzie, czy wiedźmach, które przecież również stanowią znakomitą lekturę. Chyba fakt, że ciamajdowaci policjanci są nam znaczcie bliżsi niż czarownice, chodzące kufry i rozterki (choć, nie powiem, bardziej niż zabawne) moralne Śmierci(a). Poza tym niemałą atrakcję stanowią zagadki kryminalne tak nietuzinkowe, że panna Marple zapewne umarłaby na zawał, a Rutkowski powyrywał sobie resztki włosów.

REKLAMA

Każda książka Pratchetta niesie za sobą jakąś uniwersalną myśl, morał, ale również zmienia sposób patrzenia na pewne ograne, ale absurdalne stereotypy. Nie inaczej jest i z "Piątym Elefantem", w którym zostaje wyjaśniony fenomen "Igorów" (nie zastanawialiście się jak to jest, że w każdym starym zamku służy taki sepleniący worek szwów, który zwie się Igor właśnie?), po raz kolejni jesteśmy bombardowani szczegółami związanymi z pojęciem "płci" w krasnoludzkich środowiskach, no i dowiadujemy się, jak wyglądają wampiry na odwyku. Takie przewrotne i bardzo zabawne ukazanie pewnych standardów w nietypowym świetle jest zresztą cechą rozpoznawczą nie tyle tej akurat książki, co całej sagi rozgrywającej się w Świecie Dysku.

Doskonale poprowadzona intryga, masa celnych, błyskotliwych aluzji i kilka obśmianych stereotypów. Do tego trzeba dodać znakomicie poprowadzoną fabułę, charakterystyczny dla powieści o Straży, absurdalny wątek kryminalny i, jak zwykle, świetne tłumaczenie Piotra W. Cholewy - najnowsza powieść Brytyjczyka nie zawodzi pod żadnym względem. A że i cena nie należy do wygórowanych - nie kupić "Piątego Elefanta" to dla miłośnika dobrej fantastyki i pythonowskiego poczucia humoru siarczysty policzek. A że dodatkowo finał, zdaje się, dość mocno zaważy na przyszłych losach Straży… grzech nie kupić.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA