Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Znowu łącze padło...
Co to będzie? Co to będzie?
Pora ruszyć sadło.
I w tym wielkim mym rozpędzie,
Poznać cóż się tu rozpadło.
Jeno chwilę z wyra wyszłem
Wtem mój necik znowu hula
To na powrót w łóżko wlazłem
I na stronie szperów króla
Zajęć sporo odnalazłem.
Cóż się dziwić, ot lektura!
Piąty numer w serii miała...
Była Piątka, jest i Czwóra,
Co to się tak lansowała.
Dwójki wnuczka, Trójki córa,
Wprost z Jedynki wynikała,
Jej udana receptura.
Dziś pięć minut, jutro sześć,
Na Playbacka gotów jestem,
Aby oddać jemu cześć,
Czasu wydać pięknym gestem.
I zagłębiam się w tą treść
Opatrzoną Q atestem.
I tak mija z dwa miesiące,
Studia, wolne, wolne, studia,
Gdy me serce idee skrzące
Widzi jakieś nowe cuda...
Ciepłym blaskiem pulsujące
W głębi nudy wielkoluda.
Ot panowie z redakcyi
Całkiem ciekawa czereda,
Młodych dział artyleryi
Szukają choć przez nie bieda
Pary rąk, głowy i szyi
Co za grę rodzinę sprzeda.
Myślę sobie, czemu nie?
Wszak jakoś zdana matura...
Już myśl po neuronach mknie:
Będzie ze mnie wnet figura!
I wsjem powiem co sie wie:
Żem nieznany ja z chałturą.
Ledwo serce rozpalone,
Wtem wiadro dla ochłody...
Wszak warunki uściślone,
Nie ma miejsca dla ugody.
Role jednak upatrzone,
Pora zacząć swe wywody.
Na tapecie skrytobójca...
Imć pan Tobias, tako twierdzi,
W czwartym dziele ów zabójca
Fanatyków swych utwierdzi
W przekonaniu, iż nie zbójca,
Ni też potwór, co krwią śmierdzi!
Tako rzecze nasz koleżka,
Już legendą go wołają,
Na nas czeka nowa ścieżka
Co nieliczni wybierają.
Po levelach ta przebieżka,
Fani już się zagrywają.
Więc ideę samą z siebie
Zmienić w czyn zechciałem:
Walnę reckę o pogrzebie
I jak się doń przedzierałem.
Tekst skończony, jestem w niebie!
Do ofisa i wysłałem...
Nie minęły ze dwie doby,
Wręcz bym rzekł i dwie godziny,
Gdy to łociec nasz PeBowy
Skrzętnie zcenił wypociny.
Rzekł, żem zdał już wszelkie próby
Z plusem i bez wazeliny.
Do rodziny więc dołączam,
Skoro tylko chęci jeszcze
I w postanowieniu trwam.
Po plecuszkach te złowieszcze,
Pewnie znane też i wam,
Znikąd biegną nowe dreszcze.
Wolę swoją wnet obwieszczam
Po GieGie słowa Mu piszę:
"W różne gierki często gram,
O odczuciach swych napiszę,
Lecz tematów cały kram
Niejedną zapełnię niszę."
On mi na to: "w to mi graj!"
Z tekstów wielu on jest rady.
"O terminy jeno dbaj,
Co by nie stracić posady.
Nie trać czasu, nie rób jaj,
Bez przesady, bez żenady..."
Ot nasz Loonik rady dał,
Nieśpieszno w familię wprowadził.
Pewnie znowu kajś już gnał,
Skoro do trzódki sprowadził.
Lub reakcji ciut się bał.
Bowiem poznać innych radził.
Skoro gada, tako robię,
Wnet Pirxa, Volta i Papkina,
Jako inni, bratem zowię.
Nie minęła tak godzina
I w Gecika czarnej mowie
Łapię się już odrobina.
W dniu następnym, albo dwóch,
Człowiek szybko się przekonał:
Każdy z redów to jest druh,
Co za PeBe to by skonał,
Cios w policzek no i w brzuch
Przyjął, jako ceremoniał.
Po tygodniu chyba blisko
Już poznałem świat ten dziwny
Jak wymaga stanowisko
Miast hodować mięsień piwny
Piszę arty, swe nazwisko
Punkcik dobry i przeciwny.
I tak wlecze się historia
Przeszło dwa pełne numery.
Choć nie będzie komandoria,
Nic nie zgasi atmosfery,
Jaka tutaj co wieczora
Sprzyja pisać bestsellery.