REKLAMA

Od niepamiętnych czasów w świecie zręcznościowych wyścigówek najwyższe miejsce na podium zajmuje seria Need For Speed. Wielu producentów próbowało zdetronizować króla komputerowych ścigałek, jednak jak dotąd nikomu się to nie udało, a każda kolejna produkcja zaliczała mniejszą, bądź większą wtopę. Dziś zobaczymy, jak w tej konkurencji radzi sobie Juiced - gra mająca tyle samo przeciwników, co zwolenników.

11.03.2010
13:11
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Historia tej gry jest niezwykle zagmatwana, a sam tytuł rodził się w bólach, co ostatecznie chyba nie wyszło mu na dobre. Po stworzeniu Burnouta przez ekipę Criterion Games, wydaniem tej gry zainteresował się Acclaim, który już wtedy zaczął trzepać niezłą kasę dzięki tej serii, jednak, co się okazało, nie trwało to długo, albowiem po wydaniu drugiej części Burnouta, studio CG zostało wykupione przez "Elektroników" i Acclaim został na lodzie. Panowie jednak postanowili wyprodukować nową grę, dzięki której po raz kolejny podbiliby serca graczy. Został założony nowy team o nazwie Juice Games który zabrał się za tworzenie Juiced. Gra zapowiadała się wspaniale i bliska już była swojej premiery na rynku, ale okazało się, że Acclaim zbankrutował, przekazując prace nad tym tytułem koncernowi THQ. Ci uznali, że gra nie spełnia ich oczekiwań i zawrócili gotowy produkt na taśmę, gdzie przeszedł gruntowną przemianę. Tak oto z ponad 6 miesiącami poślizgu został wydany całkiem odnowiony Juiced, o którym będzie mowa poniżej.

REKLAMA

Może najpierw powiem, co się zmieniło od poprzedniej wersji gry. Na pierwszy rzut oka rzuca się całkowicie odświeżony interfejs, w którym praktycznie wszystko zostało stworzone od nowa. Menu samej gry jest przejrzyste i proste w obsłudze, jednak kiedy już zaczynamy zabawę w karierze towarzyszy nam poplątanie z pomieszaniem. Owszem, ten tryb da się obsługiwać, jednak na początku może przysporzyć wiele problemów (zwłaszcza, że w grze zaimplementowano automatyczny save, o którym później), ponieważ zmuszeni jesteśmy klikać na ślepo w różne opcje, co powoduje często niekorzystne zmiany związane z nasza karierą streetracera. Zmieniono także cała ścieżkę dźwiękową, oraz fizykę jazdy. Trudno tutaj oceniać, która wersja była lepsza, tym bardziej, gdy przyjdzie nam porównywać demo wydane przez Acclaim, a pełną wersję THQ.

Przechodząc do głównego punktu programu, gra oferuje nam 4 grywalne tryby zabawy. Tryb Zręcznościowy, gdzie znajdziemy jedenaście serii wyścigów pogrupowanych klasami samochodów. Przyjdzie nam się ścigać na pięciu trasach w każdej serii z góry wybranymi samochodami. Szczerze muszę powiedzieć, że to chyba jedyna opcja zabawy, która może bawić w tym tytule. Kolejną opcją zabawy jest Kariera, w której wcielamy się początkującego kierowcę pnącego się coraz wyżej po drabince sławy. Możemy tutaj się ścigać o kasę i szacunek z innymi kierowcami, uczestniczyć w imprezach wyścigowych, oraz sami takie organizować, zakładać się o auta, oraz tworzyć własne załogi i zatrudniać w nich innych bohaterów, którzy mogą się przydać podczas wyścigów. Teoretycznie tryb ten wygląda ciekawie, ale już w praniu przekonujemy się, że tak nie jest. Pomijając okropny interfejs, najbardziej denerwującą opcją są automatyczne savy. Co prawda można to tłumaczyć zwiększeniem realizmu rozgrywki, jednak bardzo często jest to po prostu irytujące, zwłaszcza, że wygrana nie zależy tylko od gracza, ale także od ogromnej ilości szczęścia, o czym dalej.Gdy nam się znudzą pierwsze dwie opcje rozgrywki, pozostaje nam Tryb Własny, gdzie jeździmy na odblokowanych wcześniej trasach, oraz Gra Wieloosobowa, która jest chyba jedną wielką pomyłką, o której nawet nie warto wspominać.

Z założenia Juiced miał być czystą arcadeówką. THQ jednak postanowiło do fizyki jazdy dorzucić nieco realizmu, przez co końcowy efekt jest zupełnie odwrotny od zamierzonego. Co prawda, zauważalne są różnice podłoża, po którym się poruszamy, bądź warunki atmosferyczne, co zalicza się na duży plus. Cała reszta jednak została, ładnie mówiąc, spieprzona. Przed każdym zakrętem trzeba dosyć mocno zredukować prędkość, co w ogóle przeczy założonej dynamice jazdy. Czytając to, może się wydawać, że to tylko zbędne wyolbrzymianie błędów, ale po zagraniu w tą grę każdy powinien się przekonać do tych słów. W każdym razie przy zbyt szybkiej jeździe, przywalenie w bandę zawsze kończy się obrotem o 180 stopni. Ciekawą rzeczą jest również system napięcia. Kiedy siedzisz przez dłuższy czas na ogonie kierowcy przed tobą, nad jego dachem pojawia się wykrzyknik, informujący o prawdopodobieństwie popełnienia przez niego błędu. Trzeba przyznać, że twórcy wpadli na ciekawy pomysł, którego niestety nie potrafili dobrze wykorzystać. W końcowym rozliczeniu okazuje się, że przeciwnik na długiej prostej potrafi bez uzasadnienia skręcić nagle ostro na bandę skutecznie zatrzymując przy tym gracza. Dodatkowo denerwujące jest to, iż jeśli ktoś wjedzie w twoje cztery litery, ty zaliczasz obrót, a dany delikwent jedzie dalej. Kiedy jednak chcesz powtórzyć ten manewr na przeciwniku, to jakbyś nie próbował jego stuknąć i tak wylądujesz w krzakach. Teoretycznie model jazdy można modyfikować w menu. Podkreślam słowo "teoretycznie", ponieważ okazuje się, że co byśmy nie zmienili, fizyka pojazdów pozostaje zawsze taka sama, czyli okropna.

REKLAMA

Graficznie twórcy też się nie popisali. Owszem gra nie wygląda aż tak źle, jednak jak na dzisiejsze czasy oprawa jest archaiczna. Dziwnie to jest, bo z tego, co pamiętam na screenach z pierwszej wersji wszystko wyglądało jakoś tak ładniej... Za to oprawa dźwiękowa w pełni spełnia swoją rolę. Z głośników wydobywają się utwory z szerokiej gamy gatunków i na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Wszystkich kawałków jest na tyle dużo, że nie powtarzają się zbyt często, co nie pozwala graczowi na nudę. Jedynie mogą przeszkadzać odgłosy dobiegające z pod maski samochodu. Jednak chyba wszyscy są przyzwyczajeni do odkurzaczy i brzęczyków ;).

Podsumowując, Juiced nie ma najmniejszych szans konkurować z NFS-em, jednak developer może liczyć przynajmniej za sukces to, iż gra mieście się powyżej tych wszystkich budżetówek, jakimi jesteśmy obdarowywani co roku. Zakup tego produktu mogę polecić tylko zapalonym maniakom wyścigówek. Jeśli jeszcze nie mają tej gry, to nadarzyła się wspaniała okazja, albowiem gra została wydana w serii Super Cena za około 40 złotych. Reszta czytelników może sobie darować zakup, chyba, że sprawdzając wcześniej u jakiegoś znajomego. W przeciwnym wypadku szkoda kasy i miejsca na dysku, które można zagospodarować w inny sposób.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA