REKLAMA

Postać dziecka w filmie jest wykorzystywana w ambiwalentny sposób. Z jednej strony twórcy przedstawiają portret niewinności, odkrywania lub borykania się z otaczającym światem. Potwierdzeniem tej tezy są produkcje takie jak "Labirynt Fauna", "Tajemniczy Ogród" czy "Życie jest Piękne". Z drugiej jednak, scenarzyści nakreślają obraz przeciwstawny do stereotypu cnotliwego i spokojnego dziecka. Najczęściej jest on spotykany w horrorach w dosłownym ("Omen") lub metaforycznym znaczeniu ("Dziecko Rosemary"). Debiutant George Ratliff w filmie "Joshua" postanowił wykorzystać tą bardziej przerażającą wizję, aby stworzyć ambitny psychologiczny dreszczowiec.

11.03.2010
21:04
Rozrywka Blog
REKLAMA

Brad i Abby wiodą szczęśliwe życie w jednym z nowojorskich apartamentów na Manhattanie. Są już rodzicami dziewięcioletniego Joshuy, lecz wkrótce rodzi im się drugie dziecko - córka Lily. Spędzają z nią mnóstwo czasu, co nie podoba się ich starszemu synowi. Pewnego dnia, w domu Cairnów zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Wszystko wskazuje na to, że sprawcą ich jest mały Josh.

REKLAMA

Film Ratliffa to przejmujący obraz amerykańskiej rodziny analizowany na dwóch płaszczyznach. Pierwsza z nich obejmuje wizerunek zamożnych nowojorskich rodziców. Brad i Abby są przykładem indywidualistów z wyższej klasy średniej, w której każdy odgrywa swoją rolę. Mężczyzna ciężko pracuje i goni za karierą, w czasie gdy kobieta zajmuje się domem i wychowuje dzieci. Nie starają się wpasować do kulturowego stereotypu nowojorskich bogaczy, co wyraźnie akcentują w trakcie rozmów z innymi rodzicami czy nawet matką Brada. Uporczywie walczą ze schematem nowojorskiej rodziny, choć ulegają presjom społecznym. Ich syn uczęszcza do prywatnej szkoły i jest wychowywany na intelektualistę. Próbują wtopić się w tłum - przychodzą na występ Josha w szkolnym recitalu lub kibicują mu w trakcie meczu piłki nożnej. Nie przeciwstawiają się systemowi pedagogicznego wychowania, ale nie wykorzystują jego wszystkich elementów. Dzięki temu, Ratliff przedstawia przekonujący obraz adaptacji młodych rodziców do otaczającego ich środowiska.

Druga płaszczyzna to mroczny portret Joshuy. W tym przypadku, Ratliff intensywnie skupia się na motywie zazdrości. Chłopak jest często krytykowany, gdy stara się zwrócić na siebie uwagę swoich rodzicieli. Wtedy Josh czyni przerażające rzeczy za plecami Brada i Abby, którzy mimo wszystko pozostają przy wyobrażeniu ich syna jako małego, ambitnego i niewinnego dziecka. Reżyser skupia się również na procesie manipulacji rodzicami dokonywanym przez dziewięciolatka. Chłopak pojawia się w nieoczekiwanych momentach, wylewając swoją miłość do rodziców w momentach ich nerwowego załamania. Celem Ratliffa było pokazanie Josha jako niezwykłego chłopaka zawsze dostającego to, na co ma ochotę. Ten obraz jest zaskakująco przerażający i prawdziwy.

Kiedy połączymy te dwie płaszczyzny, otrzymamy thriller psychologiczny zrealizowany według zasad kina niezależnego. Jest to zauważalne nie tylko w klaustrofobicznych ujęciach, ale przede wszystkim w stopniowaniu napięcia. Chociaż idea suspensu jest powielana m.in. z "Omena" (napięcie rośnie i opada od samego początku i osiąga najwyższy poziom w punkcie kulminacyjnym), to zostały wykorzystane zupełnie inne środki. Muzyka transcendentalna (zaprezentowana tutaj jako niezwykłe kompozycje muzyki klasycznej) miesza się z rzeczywistością, wytwarzając klimat niepokoju. Wszystkie utwory są grane przez Josha na fortepianie, a kamera w międzyczasie obserwuje poczynania Brada lub Abby. Mimo wszystko, Ratliff bawi się widzem i czasami wykorzystuje charakterystyczne dla amerykańskiej kinematografii chwilowe "straszaki". Jednak na tle specyficznej techniki realizacyjnej, ten element wydaje się być użyteczny dla całego filmu.

REKLAMA

Jak na thriller, brakuje tu jednak porywającego scenariusza. Z jednej strony widać wiele nawiązań do klasycznych produkcji kina grozy. Postać demonicznego chłopca, to niczym kolejna, unowocześniona wizja rodem z "Omenu", lecz widać tu również wiele wspólnych elementów z "Dzieckiem Rosemary" Romana Polańskiego. Vera Farmiga grająca Abby Cairn jest przedstawiona jak Rosemary Woodhouse (odgrywaną przez Mię Farrow), pod względem wyglądu oraz przemiany osobowości (narastająca panika oraz utrata zmysłów). Co więcej, nawet miejsce akcji pokrywa się z dziełem Polańskiego. Najwyraźniej te dwa filmy służyły scenarzystom jako inspiracja do nakreślenia historii Cairnów. Lecz mimo tych licznych odniesień, scenariuszowi brakuje innowacji. Opowieść Ratliffa i Gilberta jest przewidywalna, więc fanatycy zaskakującego kina grozy mogą czuć się zawiedzeni.

"Joshua" to jednak nie jest film dla szerszego grona odbiorców. Sam się zdziwiłem, że Imperial - Cinepix, znany głównie z wydawania na nasz rodzimy rynek komercyjnych hollywoodzkich produkcji, postanowił wypuścić go na polskie ekrany kin. Brakuje mu atrakcyjności typowego amerykańskiego horroru, głównie ze względu na brak ingerencji sił nadprzyrodzonych. Lecz nie należy tego traktować jako wadę. Obraz Ratlffa należy do gatunku ambitnych psychologicznych dreszczowców, które może nie zyskują szerszej publiczności, ale zmuszają widza do myślenia. Zniechęcić może tylko mało oryginalny scenariusz, lecz zobaczyć podobny film to rzadkość.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA