REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Granie, a... rodzina

Miniony okres świąteczny to niewątpliwie (jak każdy zresztą) czas prezentów, odpoczynku od trudności dnia codziennego oraz spotkań z rodziną. Co tu dużo mówić - dla wielu (dla mnie również) jest to czas kiedy można nadrobić "growe" zaległości - ot, załatwić denerwującego bossa, przejść dany level, pobić nowy rekord okrążenia … itd.

11.03.2010
13:54
Rozrywka Blog
REKLAMA

Jednak powyższe zajęcia rekreacyjne nie wszystkim mogą się spodobać. Nie mówię już przez perspektywę świąt, tylko dnia codziennego, kiedy szanse na usłyszenie dosyć ciekawej opinii na temat swojego hobby są może mniejsze, lecz uwidaczniają takie a nie inne nastawienie do szeroko pojętej elektronicznej rozrywki…

REKLAMA

Może nie jest tak w każdym przypadku, ale zazwyczaj rodzinne grono nie ma zbyt pozytywnego zdania na temat "grania". Wynikać może to z nieznajomości, niewiedzy na dany temat (w tym wypadku komputerowego, konsolowego osprzętu). To z kolei budzi niechęć, czasami wręcz obrzydzenie … Sprawa ma o tyle łagodny wymiar kiedy jest to komputer - rodzice dokonują zakupu, ponieważ przemawiają za nim jeszcze dosyć mocne argumenty (źródło wiedzy i nauki, miejsce pracy etc.), tak konsola takimi argumentami poszczycić się nie może. W sumie jest tu parę wyjątków - jak EyeToy czy Singstar na PS2, jednak w powszechnym mniemaniu nadal są tu "gupie" gry. Wyjątkiem mogą być również konsole nowej generacji - w tym wypadku PS3 - zapowiadana przez twórców jako domowe centrum rozrywki (i w pewnym sensie komputer)- dosyć pojemny dysk umożliwi instalację systemu operacyjnego (Linux), a co za tym idzie edytory tekstu, wszelakiej maści playery …

Są gusta i guściki, jednak większość rodziny ma bezwzględne opinie na temat gier, niezależnie jakiego gatunku (dla nich żaden podział nie istnieje). Są stereotypy dotyczące blondynek,… jak również graczy - takowy wizerunek zwykle charakteryzują słowa:

"leniwy", "bez wyobraźni", "obibok" … itp. A z kolei niektórzy twierdzą, że uciekanie w wirtualny świat jest konsekwencją nieumiejętności poradzenia sobie z codziennymi trudnościami jakimi obarcza nas upływający czas (tzn. życie). Nie uświadczysz charakterystyki "osoby grającej" jako persony kreatywnej, która ciągle szuka nowych doświadczeń, persony, która pragnie przeżywania coraz to bardziej wymyślnych przygód i tej, która umiejętnie kieruje losami wirtualnych postaci. Granie to pasja, która nie przeminie, kiedy przekroczymy próg dorosłości, wtedy gdy pewne rzeczy będą musiały odejść w niepamięć. Tak mogłaby wyglądać "definicja gracza". Owszem można znaleźć osobników, którzy odpowiadają rysopisowi mediów - jako maniacy, którzy próbują przenieść świat wirtualny do realnego, organizując Counter - Strike'a w szkole lub NFS-a na ulicy(są to jednak niechlubne wyjątki). Być może zboczyłem "trochę" z założonego tematu, w każdym razie chciałem przedstawić jak prezentuje się curriculum vitae gracza, zarówno to prawdziwe jak również kreowane przez media i przejawiane przez … rodzinę.

[Następna część tekstu może wydać się niektórym dziwna, jednak ma ona na celu scharakteryzowanie poszczególnych członków rodziny, oczywiście pod kątem "spojrzenia" na jakże specyficzne hobby.]

"Wrażenia" pisane na podstawie własnych doświadczeń (z rodziną). Są zadziwiająco podobne do sytuacji, o których dane było mi usłyszeć od kolegów "po fachu", więc można je uznać za ogólny wzór (polskiej) rodziny. Czarna lista przedstawia się następująco (kolejność losowa).

Domowy Fidel C.

Któż inny, tak dba o dobro swojego syna jak troskliwa mama? Troskliwość ta przejawiać się może w bardziej lub "nieco" mniej pożądany sposób. Do tego pierwszego zaliczyć można oczywiście obiad i wyprasowaną koszulę, drugi sposób jest chyba oczywisty. [Złowieszcze spojrzenie skierowało się na monitor, na którym to rozgrywały się iście demoralizujące i skandaliczne sceny … zdecydowanym ruchem przekroczyła próg pokoju, w którym dokonywano niecnych praktyk. […] Monolog trwał stosunkowo krótko, był jednak jasny i stanowczy-wspomnienie o okuliście i nieodrobionym zadaniu.]Dosyć niedawno postanowiłem znów zagłębić się w świat Wookiech, Jedi, Sithów - w połączeniu z dobrym nagłośnieniem klimat "starej republiki" był niemal namacalny … za bardzo. "Mamy" to jedne z najbardziej zaciekłych przedstawicielek opozycji której głównym hasłem jest "Zero tolerancji" (w tym wypadku dla grania w domu). Bywa i szlaban, odłączenia kabelka - zdarzało się to już kilkanaście razy. Próby przekabacenia na "jasną stronę" zazwyczaj kończą się fiaskiem. Zdarzały się jednak przebłyski zrozumienia, bowiem mama zasmakowała SingStar, co skutecznie odciągnęło ją od codziennych zajęć. I tu można powiedzieć, że "nie taki diabeł straszny …", jednak ogólne nastawienie jest zdecydowanie negatywne.

Zawzięty w swych działaniach, ale…

Łatwy do przekupienia. W narastającym konflikcie pomiędzy rodzicami, a ich uzależnionym synem, tata wydaje się być mniej "agresywny" w stosunku do pasji, której syn poświęca tyle godzin (dni, tygodni ?) ze swojego życiorysu. Owszem, charakteryzuje się podobnymi zbrodniczymi metodami, do jakich zdolna jest małżonka. W przeciwieństwie do niej (jak już wspominałem) jest bardziej podatny na tzw. "korupcję". Odpowiednia prezentacja gry pokroju NFS, Gran Turismo lub Burnout owocuje we wspólne szarpanie w dany tytuł. Początki bywają zazwyczaj trudne (gdzie jest hamulec? ten model coś źle wyrabia na zakrętach …), jednak parę sesji czyni z ojca (prawie) godnego rywala w wirtualnych potyczkach. I tu kończą się zalety, bowiem tylko wymieniony powyżej gatunek gier ma szansę na wzbudzenie zainteresowania, reszta oczywiście przyjmuje miano ogłupiających lub nie wartych uwagi.

Towarzysz broni

Jedynym sojusznikiem, podczas wojny prowadzonej w domowym zaciszu wydaje się być nie kto inny, jak nasz kochany brat (lub siostra-to jednak zdarza się rzadziej). Jednak współpraca uzależniona jest od wieku brata. Pozytywne cechy młodszego towarzysza to przede wszystkim pewne zafascynowanie pasją starszego brata, co można wykorzystać na sposoby wszelakie np. namówieniem na kupno danej gry (przy której to, my będziemy spędzać większość czasu - co chyba jest oczywiste). Sytuacja staje się nieprzyjemna kiedy młodsze rodzeństwo domaga się swojego czasu przed ekranem monitora. Do "plusów" starszego brata można zaliczyć ewentualne wsparcie w słownych bojach toczonych z rodzicami. Minusem jest przewaga (wiekowa i siłowa) starszego brata, gdy dochodzi do sporu pt. "Kto teraz przy klawiaturze (ew. padzie). W każdym razie brat wydaje się być najbardziej przyjaźnie nastawionym z całego rodzinnego grona.

Reszta rodzinnych oponentów…

REKLAMA

Można "ich" zaszufladkować w jednej grupie, gdyż cechuje ich podobne zachowanie w omawianej kwestii. Od razu pragnę zaznaczyć chlubne wyjątki - zazwyczaj są to osoby płci brzydkiej o pseudonimie "wujek". Zdarza się i taki, który pomimo różnicy wiekowej potrafi nawiązać dosyć ciekawą rozmowę na równie ciekawe tematy (niezmiennie gry). I tu kończy się lista "sprzymierzonych". Nawet seria "The Sims" może wydać się krwawą masakrą, kiedy do głosu dochodzi ciotka (co by nie było skojarzeń, mam na myśli pokrewieństwo, a nie pana w obcisłych czerwonych spodniach) - niezależnie od gry, która wyświetlana jest na ekranie monitora bądź TV, jest wyjątkowo brutalna i charakteryzuje ją duża ilość osocza wylewana w wirtualnym świecie - wszystkie gatunki gier kwalifikują się do powyższego opisu. I znów leci wiązanka w stylu: zepsuty wzrok, ogłupiająca zabawka itp. itd. Dyplomacja? Coś mi mówiło, że nie warto ryzykować wartościowego czasu.

Konkluzja? Ano taka, że najbardziej tolerancyjnymi osobami w rodzinie są te "najmniejsze"(wiekiem). I tu można zaliczyć kuzynostwo, brata i … męską część grona rodzinnego. Tak, co prawda to prawda, jednak taka prawidłowość jest dosyć częsta (kolejny temat na artykuł). Potyczki rodzinne to kwestia przyzwyczajenia. Są osoby, które dosyć łatwo można wtajemniczyć w wirtualny "światek", inne słuchają argumentów przemawiających za wirtualną rozrywką niczym zgaszonego radia. Cóż, nie wszyscy są w stanie zrozumieć dane pasje i przyzwyczajenia (np. ja cierpię na "niemożność zrozumienia" fenomenu "Mody na …"). Ja jednak nie spoczywam na laurach i wciąż podejmuję trud nauczania rodzinnego grona, jakie dobrodziejstwa płyną z …(wiadomo czego). Pozostaje mi życzyć innym bojownikom o wolność, aby nie ukrywali się ze swoim hobby, być może nadejdzie taki dzień kiedy (w końcu) zostaną dostrzeżone pozytywne aspekty GRANIA, i nie będzie trzeba powtarzać, że z rodziną wychodzi się najlepiej tylko (i wyłącznie ?) na zdjęciu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA