REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Goal 2: Żyjąc marzeniem

Goal II to rozwinięcie fabuły z pierwszej części filmu. Prosty chłopiec z Hiszpanii, Santiago Munez, wyrwał się z biedoty i bezsilności, a wszystko za sprawą niesamowitej mocy piłki nożnej. Ze sprzątacza amerykańskich szamb zamienił się w jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, a wszystko dzięki swojemu nadnaturalnemu talentowi, jakim było kopanie szmacianej. Szybko stał się osobą na tyle rozpoznawaną, by jego podobizna widniała na co drugim plakacie dodawanym do gazet pokroju "Bravo". Wspierając angielską drużynę Newcastle United, pnie się w górę, prowadząc swoją (choć w zasadzie Scotta Parkera) drużynę do ostatecznego zwycięstwa. A stawką jest nie byle co - tron najlepszej angielskiej drużyny na kontynencie. Oto właśnie piłkarski "amerykański sen", o którym marzy zapewne każdy z dzieciaków grających do upadłego pod moim blokiem, nieustępliwie kopiąc firmową piłką w starą ścianę, powodując pękanie tynku.

11.03.2010
17:29
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Tak mniej więcej prezentowała się fabuła pierwszej części filmu. Gdzieś obok pojawił się również wątek miłosny, jak i rozterki młodego Santiago. W końcu kariera piłkarza to nie tylko strzelanie do bramki. To również ważne decyzje, masa wyrzeczeń, postanowień i ogromny stres, z jakim musiał sobie poradzić hiszpański imigrant. Cóż, jak się okazało dwa lata później, puchar i Newcastle to dla Santiago dopiero podnóżek góry lodowej. Mając w poważaniu uwielbienie swoich angielskich fanów, Munez złamał kontrakt i przeszedł do najbardziej błyszczącego, markowego i plastikowego zespołu na świecie - Realu Madryt. Przeprowadził się wraz z dziewczyną do Hiszpanii, gdzie zakosztował prawdziwego życia "gwiazdy z górnej półki". Sielanka nie trwała jednak zbyt długo. O ile kopanie piłki jak zwykle nie było dla niego żadnym wyzwaniem (pod tym kątem zdaje się być niemal doskonały) o tyle jego życie prywatne powoli zamieniało się w jeden wielki chaos. Jego brat (matka uciekła od nich i została w Hiszpanii) poinformował o sobie, jak i jego rodzicielce, dziewczyna ciągle kursowała miedzy Hiszpanią a Newcastle, pozostawiając dom pustym, ponadto sam Munez daje się wciągnąć w przelotny romans z seksowną prezenterką telewizyjną. Dodatkowo najlepszy kolega Santiago - Gavin Harris, zostanie najprawdopodobniej zastąpiony właśnie młodym Hiszpanem.

REKLAMA

W porównaniu do pierwszej części, scen na boisku jest tutaj o wiele mniej. Zamiast tego poznajemy bliżej życie prawdziwej sportowej gwiazdy. Widzimy jak to jest posiadać superszybkie samochody, jak to jest grać w durnych reklamach, robić z siebie błazna przed ekranem czy ćwiczyć do upadłego, aż trener nie oznajmi "dosyć". Jesteśmy świadkami wystawnych bankietów, wpływu mediów na prywatne życie czy siłę pieniądza, który nad wyraz skutecznie rządzi umysłem młodego mężczyzny. Podsumowując, takie piłkarskie życie "od kuchni". Dla prawdziwych fanów piłki nożnej jest to bardzo ciekawa perspektywa, dla pozostałych widzów nic nadzwyczajnego.

Głównym bohaterem Goal II jest oczywiście Santiago "Santi" Munez, lecz nie tylko jego życie przybliża nam reżyser Jaume Collet-Serra. Dogłębniej poznajemy punkt widzenia wcześniej wspomnianego Gavina Harrisa oraz dziewczyny Muneza - Lorraine. Oczywiście, jak na większość "sportowych" filmów przystało, żadna z tych trzech osobowości nie ma w sobie nic oryginalnego, natomiast ich historie są aż do bólu przewidywalne. Harrisa zżera zazdrość o Hiszpana, Hiszpan strzela bramki, a jego dziewczyna czuje się niedowartościowana i odizolowana od chłopaka. Nic ciekawego, nic nadzwyczajnego. Prawie tak płytkie jak familijne kino Polsatu.

Oprócz tej trójki pojawia się również cała plejada piłkarskich gwiazd Realu Madryt (i nie tylko!). Z tym, że ich gra naprawdę pozostawia wiele do życzenia. Beckham ciągle uśmiecha się białymi ząbkami jak w reklamach Gilette, Carlos notorycznie występuje bez koszulki (gdybyście widzieli, jak on napina mięśnie!), a Zidane ma na swoich ciuchach (niekoniecznie piłkarskich) więcej oryginalnych logo, niż pozwala na to dobry smak. "Gwiazdy" od samego początku do samego końca grali, jak gdyby byli w reklamie. W zasadzie, trudno się dziwić, w końcu to umieją najlepiej. Niemniej momenty, kiedy błyszczą w filmie raczej odpychają sztucznością, wytrenowaną markową plastikowością i doskonałością w każdym calu. Brrr…

Niemniej miło jest oglądać fikcyjnych bohaterów (Munez, Gavin), którzy podając sobie piłkę z Raulem czy Emersonem zbliżają się do pola bramkowego przeciwnika. Najbardziej powinni piszczeć fani (i fanki!) Realu Madryt. Ekipa Ramona Calderóna rozmawia sobie w szatni, razem trenuje, bywa na imprezach i w hotelach. Dla maniaków prawdziwa gratka. Tylko czemu ten nieszczęsny Real? Chelsea, Barcelona, Roma (Wisła :P)… Jest tyle innych świetnych zespołów. Rozumiem, że główną rolę odgrywały tutaj "gwiazdy" i pieniądze, mam jednak cichą nadzieję, że w ostatniej części(tak, Goal od samego początku miał być trylogią) Santiago zdarzy się wymknąć w okienku transferowym.

REKLAMA

Najważniejszą cechą w tym filmie powinna być piłka, boisko i mecze. W wypadku Goal II jest to tylko dodatek, strasznie kiczowaty zresztą. Munez zawsze wygrywa, zawsze perfekcyjnie strzela i nigdy nie pudłuje. Jest najlepszy i koniec kropka. Halo! A gdzie realizm? Ja rozumiem, że "brał jak chciał" amatorskich zawodników w pierwszej połowie poprzedniej części, ale żeby konkurujące kluby Ligi Mistrzów?! Nie przesadzajmy. Jedynie finałowy mecz o puchar sprawia mu lekki problem. Wynik oczywiście i tak jest do przewidzenia.

Nie jestem fanatykiem kopanej, ale lubię sobie obejrzeć od czasu do czasu dobry meczyk czy pograć w PES 8. Wiąże z footballem pozytywne uczucia, z filmem pod tytułem Goal II nie wiąże mnie natomiast nic, prócz redakcyjnego obowiązku recenzenta. Film jest nudny, za długi, błahy, przewidywalny i zwyczajowo nie kręci. Tylko dla fanów Realu. Kręci Cię coś w podobnych klimatach? Polecam Football Factory lub Green Street Hooligans.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA