REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Dom nad rozlewiskiem

"Życie, życie jest nowelą, której nigdy nie masz dosyć…" - ten refren piosenki z ulubionego serialu telewizyjnego Loona (Klan) idealnie określa wydarzenia z bestsellera Małgorzaty Kalicińskiej.

11.03.2010
22:47
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Gosia - główna bohatera Domu nad rozlewiskiem jest doskonałym przykładem na to, że nawet w Polsce może się ziścić "amerykański sen". Żyje w luksusie. Ma duży, elegancki dom, dobrego (choć nieco małomównego) męża, inteligentną córkę i teściową, z którą utrzymuje przyjacielskie stosunki (co podobno zdarza się nader rzadko w polskich rodzinach). Słowem - opływa w dobra wszelakie. Prowadzi życie, za które niejeden szary zjadacz chleba dałby się pokroić tępą ruską żyletką.

REKLAMA

Znowu w życiu mi nie wyszło…

Jednak wbrew pozorom nie czuje się szczęśliwa. Kompletnie traci kontakt ze swoim mężem, który okazał się facetem z zupełnie z innej bajki. Zamyka się w swoim świecie, rozmyślając na sobie tylko wiadome tematy. Nie to, by był jakimś gburem, niepotrafiącym powiedzieć nawet "dzień dobry" osobie, którą zna od 20 lat. Jest po prostu znakomitym przykładem introwertyka. A tacy nie okazują czułości, jakiej oczekiwała Małgorzata. Ponadto jej problemy rodzinne sięgają znacznie głębiej. Ojciec głównej bohaterki, sędziwy staruszek z wyższym wykształceniem, zawiedziony postępowaniem swojej małżonki Barbary (najwyraźniej niewiele dla niej znaczyła przysięga wierności) popada w depresję. Oczywiście jego druga połówka się wyprowadza i stary profesor zostaje sam z małą córeczką. Tamten incydent na zawsze zmienia atmosferę domu, co nie sprzyja sprawnemu rozwojowi dziewczynki. Prawdziwą szkołę życia otrzymuje w harcerstwie. To tam kształtują się (pod czujnym okiem druhny Anny - znajomej profesora) pierwsze poglądy Małgosi. Jakby tego było mało, ma jeszcze problemy w agencji reklamowej, której była współzałożycielką i następnie najstarszą pracownicą. Grozi jej usunięcie ze stanowiska za rzecz dość prozaiczną (jednakże w przypadku kobiet ważną), a mianowicie za… wiek. Nie pomaga makijaż permanentny i zmiana fryzury. Gosia traci pracę. Wiedziona nostalgią i chęcią znalezienia swojego miejsca w życiu, postanawia odnowić kontakt ze swoją matką, której nie widziała od dzieciństwa. W taki oto sposób trafia do tytułowego domu nad rozlewiskiem.

M jak miłość… Wiele imion ma

Mimo że jedyne wspomnienie matki z biegiem lat zatarło się w umyśle Małgorzaty, a po nim pozostał jedynie żal i smutek, to spotkanie obu pań przebiegło w sposób bardzo spokojny. Kobiety szybko wyjaśniły sobie wszystkie niedomówienia i wątpliwości. Ich stosunki się unormowały. Negocjacjom sprzyjało piękne otoczenie, które wpłynęło na skołatane nerwy Gosi bardzo kojąco. Właściwie od tego momentu zaczynają się najważniejsze wydarzenia Domu nad rozlewiskiem. To tutaj główna bohaterka znajduje swój azyl, miejsce, dzięki któremu może spojrzeć na świat z innej perspektywy. Poznaje nowych, ciekawych i zarazem bardzo serdecznych ludzi. Słowem - sielanka. No, właśnie. Sielanka. To, dzięki czemu Gosia nabiera dystansu do pewnych rzeczy (które kiedyś spędzały jej sen z powiek), jest dla czytelnika coraz bardziej nużące. I to jest mój największy zarzut wobec powieści Małgorzaty Kalicińskiej. Już po pierwszych pięćdziesięciu stronach tempo akcji wyhamowuje, ale można się do tego przyzwyczaić. Zaś mniej-więcej od połowy książki wszystko staje się takie cukierkowe, milusie i przewidywalne, że w pewnym momencie musiałem się upewnić, czy aby przypadkiem nie czytam jakiegoś taniego romansidła z kiosku. Oczywiście nie wymagam od dobrej powieści obyczajowej, by zaskakiwała wieloma zwrotami akcji, ale niewątpliwie dialogi i fabuła niebezpiecznie zbliżyły się do granicy kiczu. Na szczęście później historia Gosi nabiera rumieńców, jednakże pewien niesmak pozostał.

Dziwny jest ten świat

Dom nad rozlewiskiem porusza pewne problemy natury moralnej. Wspomniałem już o poszukiwaniu swojego miejsca na świecie, zrozumieniu istoty życia. Te motywy przewijają się właściwie przez całą powieść, więc nie będę się nimi tutaj zajmował. Ponadto autorka zwraca uwagę czytelników na mentalność młodych ludzi. Niepokojące jest to, że dążą do własnego sukcesu "po trupach", nie licząc się z moralnością i innymi osobami. W ich mniemaniu najważniejsi są tylko "oni" i nikt więcej. Przykre jest, iż zjawisko "karierowicza" jest coraz częstsze w dzisiejszym świecie. Pani Kalicińska porusza także problem szerzącego się alkoholizmu i jego zgubnych wpływów zarówno na pijących, jak i ich otoczenie. Podaje przykład młodej, kochającej się rodziny. Kobieta umiera, a w efekcie jej zrozpaczony mąż popada w alkoholizm. W trakcie pijackiego "transu" popycha swoją malutką córeczkę, która doznaje uszkodzenia mózgu, tracąc tym samym pełnię władz umysłowych. Smutne i sugestywne. Małej wzmianki doczekały się nawet komputery i gadu-gadu. Bohaterowie wychodzą z założenia, że nowe pokolenia coraz bardziej uzależniają się od PeCetów i prowadzą idiotyczne konwersacje przez gadu-gadu i różne czaty. Trudno się z nimi nie zgodzić.

REKLAMA

What a wonderful World…

Pora podsumować Dom nad rozlewiskiem. Ciekawa narracja, żywe dialogi i rozwiązywanie problemów egzystencjalnych z perspektywy zwykłego człowieka są niezaprzeczalnymi atutami powieści Małgorzaty Kalicińskiej. Tak jak już wspomniałem wyżej, druga połowa książki nieco odstaje poziomem od pierwszej. Najwyraźniej zadanie napisania obszernej powieści obyczajowej o wszystkim (znajdziemy tam nawet przepisy kulinarne) nieco przerosło samą autorkę. Komu mogę polecić Dom nad rozlewiskiem? Z pewnością kobietom, one podczas czytania będą się świetnie bawiły, i panom poszukującym odpowiedzi na pytanie dotyczące życia. Zaś macho niech nie tykają tego nawet kijem!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA