REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Colin McRae: Dirt

Już na wstępie śmiało mogę powiedzieć, że Dirt deklasuje wszystko, co dotychczas widzieliśmy. Najnowszy Colin to obecnie wyznacznik gatunku, prekursor nowych dokonań oraz wspaniała ewolucja sama w sobie. Mamy pewny hit.

11.03.2010
15:30
REKLAMA
Buggy prowadzi się jak wujek Władek po imprezie w remizie. Wrażenia również podobne
REKLAMA

Nowy, "Brudny" Colin od samego początku (pierwsze zapowiedzi, wywiady, trailer) wydawał się być pozycją nieco odbiegającą od swoich poprzedników. Od starszych braci różnić miał się przede wszystkim rozmachem. Więcej licencji, więcej szczegółów, więcej efektów specjalnych, więcej realizmu, więcej emocji, więcej wszystkiego. Zapowiedzi zapowiedziami, słyszymy to przy każdej produkcji, lecz tym razem atmosfera wokół tytułu była wyjątkowo gorąca. Szykowało się coś wielkiego.

Dirt na maksymalnych detalach jest po prostu piękny

Codemasters (nowe logo! ^^) pracowało w pocie czoła, aby najnowszy Latający Szkot był iście nextgenową pozycją. Pierwsze, co rzuca się w Dircie w oczy to naturalnie oprawa graficzna. Śmiało mogę powiedzieć, że ładniejszej gry wyścigowej po prostu nie ma i chyba jeszcze przez jakiś czas nie będzie. Chyba każdy słyszał już o "ewolucyjnym" menu w Colin McRae: Dirt. Akurat tutaj ewolucji dopatrzyć się nigdzie nie mogłem, bo chociaż menusy są zupełnie trójwymiarowe i przechodzenie pomiędzy nimi jest naprawdę ciekawą sprawą, to nie sądziłem, że może być kiedykolwiek głośno z powodu takiego jak ten. Co innego, gdy w końcu trafimy na tor wyścigowy. Grafika jest po prostu oszałamiająca. Nigdy wcześniej nie widziałem modeli samochodów oddanych z taką precyzją. Wszystko wygląda rewelacyjnie, niezależnie jakiej "kamery" używamy, czy to z kokpitu, czy może wolimy widzieć całą maszynę. Lakier połyskuje, szyby błyszczą, światła rzucają lekką poświatę… Po prostu cudo. A to i tak pikuś w porównaniu z terenami po których przyjdzie nam się ścigać! Efekty świetlne, cieniowanie, modele drzew, dróg, szutru, wody, deszczu, zabudowań… Ciężko opisać to słowami, to naprawdę trzeba zobaczyć. Dosyć, jeżeli powiem, że czasem warto zwolnić i podziwiać wspaniałe widoki, niżeli gnać do mety na złamanie karku. Szczególnie polecam zamgloną i błotnistą Anglię, klimat panujący na tamtych trasach to prawdziwy majstersztyk. U.S.A za to zupełnie nie przypadło mi do gustu. Dirt jest po prostu za ładny, żeby ścigać się po piaszczystych kanionach :)

Za to na minimalnych ustawieniach Dirt po prostu odrzuca :)

Jeżeli o licencje rajdowe chodzi, tych w grze jest naprawdę dużo. W porównaniu z poprzednimi częściami jest to zupełnie nowa jakość i śmiało mogę powiedzieć, że Dirtowi coraz bliżej do gier z serii TOCA, niż do swoich poprzedników. Czy jest to ewolucja w dobrym kierunku? Zdecydowanie tak! Tym razem możemy się ścigać nie tylko na zamkniętych OS`ach czy "dojazdówkach", lecz torach wieloosobowych. Tryby gry to między innymi świeżutki CORR, Hill Climbing (!), zwyczajne Rally, Crossover, Raid Rally oraz Rallycross. Dodajmy do tego również wyścigi z czasem w każdym z tych trybów. Jak widzimy wybór gdzie i jak się ścigać jest naprawdę spory. Monotonność jest tutaj rzeczą abstrakcyjną, zwłaszcza jeżeli pomyślimy o wszystkich kategoriach maszyn, jakie przyjdzie nam prowadzić. FWD, 4WD, 2WD, Classic, CORR Buggy oraz CORR Pro 4, Big Rig (sportowe ciężarówki świetnie nadające się do Hill Climb) Rally Raid T1 oraz T4 (ogromne, ciężko prowadzące się TIR`y!). Wybór jest naprawdę spory. Dodajmy do tego samochody "eksperymentalne" oraz pojazdy z oznakowaniem "super", czyli prawdziwe rakiety, które niemal nie nadają się do prowadzenia (są po prostu za szybkie).

Tryb powtórek. Wodotryski jakich mało

Czas powiedzieć coś więcej o trasach, bowiem jest o czym pisać. Tym razem przyjdzie nam ścigać się w U.S.A, Japonii, na Wyspach, w Australii, Niemczech, Włoszech, Francji oraz Hiszpanii (zabijcie mnie, ale wydaje mi się, że niczego nie pominąłem). Jak wspomniałem już wcześniej, najgorzej wyglądają Stany Zjednoczone. Kaniony, góry, piasek, upał, żwir i pył. Miłym urozmaiceniem jest jedynie Climb Hill w tamtejszych górskich lasach. Francja to z kolei głównie tory wyścigowe, zamknięte OS`y na których możemy pozwolić sobie na naprawdę duże osiągi. Hiszpania, Niemcy i Włochy to górzyste tereny pełne ostrych zakrętów, żwiru i stromych podjazdów oraz ostrych zjazdów. Japonia to prawdziwe wiraże. Na domiar złego cały czas w niej pada, niemniej kraj Kwitnącej Wiśni prezentuje się bardzo ładnie. Niestety, tak samo jak piękna jest również niebezpieczna. Kraj skośnookich to również miejsce asfaltowych OS`ów na których również tak samo jak we Francji możemy sobie nieźle zaszaleć. Anglia to z kolei jazda przez bagniste, ciasne drogi pośrodku zamglonych lasów.

Nie bierz Rena na trudnego terena!

Jadąc na Wyspach po prostu czujemy niebezpiecznie szybką prędkość i aż chce się zwolnić. Te etapy zostały wykonane mistrzowsko. Niemalże czuć smród błota spod naszych ubrudzonych kół i karoserii. Jedyne, czego nie wybaczę twórcom to brak jakichkolwiek tras na śniegu i lodzie, to by dopiero było piękne. A jakie trudne! Niemniej pamiętajmy, że trasy w Colin McRae: Dirt to jedne z najpiękniejszych plenerów jakie przyjdzie nam zobaczyć. Na plus można zaliczyć również to, że są o wiele trudniejsze, a to przez znaczne zwężenie wszystkich "dojazdówek". Fani wyścigów będą wręcz kwiczeć z radości.

Rzadko kiedy trafiają się tak szerokie drogi. Ale niektórzy nawet tego docenić nie potrafią…

Niestety, żeby cieszyć się naprawdę ładną grafiką trzeba mieć solidny sprzęt. Na testowanym Intel Core 2 Duo, 2 GB RAM`u oraz GeForce 8800 GTS aplikacja potrafi się niemile przyciąć przy większej liczbie samochodów zaraz obok twojego pojazdu. Mowa tutaj oczywiście o grafice ustawionej na maksymalnych detalach, mimo tego pozostaje lekki niesmak. Cóż, tak piękna grafika musi mieć wysokie koszta, ale zaklinam się, jest tego warta :). A wszystko to na starego dobrego DirectX w wersji 9. Ciekaw jestem, czy wyjdzie jakaś nakładka umożliwiająca start aplikacji w oparciu o biblioteki DX10. Jeżeli tak to będę wniebowzięty.

Widok z kabiny. Tak samo kozacki, jak praktyczny.

Mówimy tutaj o tych wszystkich wodotryskach, trasach i grafice, ale co z najważniejszą częścią opisywanej produkcji, czyli grywalnością? Ano jest i to całą masą. Powiem szczerze, że dawno nie czułem takiej dzikiej, dziecinnej radości z jazdy wirtualnym samochodem. W Dircie raduje wszystko, ale trudno się dziwić, skoro każda składowa została przygotowana perfekcyjnie. Uczucie prędkości, wpadanie w zakręty, używanie ręcznego i skrzyni biegów, rewelacyjny system uszkodzeń, duży stopień realistyczności… (nooby też się odnajdą, opcja pozwala na regulację trudności oraz stopnia realistyczności). Wszystko to składa się w jeden produkt, który zrobił na mnie kolosalne wrażenie. W Dircie ściga się po prostu fenomenalnie. Może nieco przesadzę, ale jak dla mnie to obecny Colin jest teraz wyznacznikiem nowej jakości grania w wyścigówkach. . Jeżeli dodać do tego moją wysłużoną kierownicę ze skrzynią biegów (o kłopocie z równaniem Vista + Dirt + sterowniki + kierownica nie chcę wspominać, wystarczy, że obgryzłem na tym problemie wszystkie swoje paznokcie) to naprawdę możemy poczuć się jak kolega Latającego Szkota. A chyba o to chodzi, prawda? :)

REKLAMA
Polska?! Nie, za ładna…

Reasumując, Colin McRae: Dirt w obecnej chwili najlepsza wyścigówka "nowej generacji" w jaką było mi dane zagrać. "Brudas" pewna ręką ustala nowe standardy w te dziedzinie elektronicznej rozrywki. Innych tak realistycznych, emocjonujących i pięknych wyścigów ze świecą szukać. Naprawdę gorąco polecam nie tylko zatwardziałym fanom serii, ale każdemu miłośnikowi czterech kółek. Gwarantuję, że nie będziecie żałować ani minuty spędzonej z tą grą. Tylko czemu ta muzyka w menu jest taka denerwująca…

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA