REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Brothers in Arms: Hell's Highway [gra na Xbox360]

Niewątpliwie Brothers in Arms: Hell's Highway to jedna z niewielu produkcji, która oddaje prawdziwy charakter potyczek na frontach drugiej wojny światowej. Pomijam tutaj nawet wierne odwzorowanie autentycznych miejsc walk z tamtego okresu czy jak najbardziej realistycznie oddany arsenał broni. Najważniejsza bowiem okazuje się tutaj znakomita warstwa fabularna.

11.03.2010
23:49
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Mimo wszystko, najnowsze dzieło Gearbox Software kierowane jest do specyficznego odbiorcy. Wszyscy, którzy stawiają na pierwszym miejscu otwarte tereny działania i bardzo zróżnicowaną rozgrywkę, po niezbyt długiej grze w Hell's Highway, mogą być mocno rozczarowani. Jednak cała reszta będzie bawiła się po prostu świetnie, doceniając ogrom pracy, jaką wykonali autorzy.

REKLAMA

Historia, którą poznajemy podczas zabawy, stanowi jeden z najmocniejszych atutów gry. Jest nieszablonowa, przejmująca i doskonale zrealizowana. Podobnie jak w poprzednich odsłonach serii, tak i tutaj przez praktycznie całą grę animujemy sierżanta Matta Bakera z amerykańskiej 101 Dywizji Powietrzno-Desantowej. Razem z nim oraz towarzyszącymi mu kompanami bierzemy udział w operacji powietrzno-desantowej Market Garden.

Fabuła przedstawiona w Brothers in Arms: Hell's Highway ma zdecydowanie filmowy charakter i skupia się przede wszystkim na przeżyciach postaci - żołnierzy, którzy walczą o swoje życie, będąc przy tym miotanymi różnymi emocjami (nierzadko towarzyszy im przygnębienie, smutek lub uraza). Autorzy nie skupili się na samym konflikcie zbrojnym, większą uwagę przywiązali do sytuacji, które towarzyszą niestrudzonym wojakom. Bez wątpienia zostały one ukazane w niesamowicie wiarygodny i przejmujący sposób.

Mechanika rozgrywki w pewnym stopniu przypomina tą znaną z Gears of War. W dziele Epic Games najistotniejsze było chowanie się za przeszkodami, co zapewniało stosunkowo bezpieczną możliwość przeprowadzenia ostrzału. Nie inaczej jest w Hell's Highway. Mury budynków, zniszczone auta czy nawet nagrobki mogą posłużyć nam za osłonę. Bywa jednak tak, że niektóre przeszkody ulegają zniszczeniu, jak na przykład worki z piaskiem lub drewniany płot. Niestety, autorom zabrakło pewnej konsekwencji. Dla przykładu, gracz może zniszczyć zwykłą skrzynkę, ale szyb lub niektórych drewnianych ławek - mimo najszczerszych chęci - już niestety nie. Poza tym przydałaby się większa (czy nawet jakakolwiek) możliwość przesuwania obiektów, nawet pomimo ich niewielkiego występowania na lokacjach.

Niemal zawsze podczas przechodzenia misji są z nami inni wojacy. Konkretnie rzecz ujmując, w czasie misji kierujemy paroma oddziałami. Podstawę stanowi tutaj drużyna szturmowa i ogniowa. Natomiast jedynie w niektórych misjach pod nasze dowodzenie trafiają dwie ekipy, których głównym arsenałem okazuje się działko MG i bazooka. Wbrew pozorom kierowanie innymi bohaterami jest stosunkowo łatwe, bowiem do dyspozycji mamy jedynie parę nieskomplikowanych rozkazów. Możemy wyznaczyć miejsce, w które ma się udać dana drużyna, nakazać jej dotrzymana nam kroku, jak i przeprowadzenia ataku na wybranym przeciwniku albo obiekcie. System wydawania poleceń kompanom jest całkiem prosty i intuicyjny. Za wybór drużyn odpowiada d-pad, a lewy spust wraz z gałką analogową umożliwią wskazanie miejsca, w które mają pobiec wybrani towarzysze.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że nasi kompani popełniają czasami całkowicie idiotyczne pomyłki. Przykładowo, żeby uniknąć ataku przeciwnika i jednocześnie bez większego problemu go zlikwidować, wybieramy bezpieczną osłonę za budynkiem. Potem nakazujemy drużynie szturmowej, aby do nas dołączyła. I tutaj jest problem... Zamiast wybrać tą samą drogę, co gracz - dzięki, której unikamy kontaktu z wrogiem - kierują się oni inną ścieżką, biegnąc niemal wprost na nieprzyjaciela. Wkurzające jest również to, że czasami nasi sprzymierzeńcy ustawieni są koło nas w sposób, który przez chwilę utrudnia nam poruszanie. Równie denerwujące bywa wchodzenie kompanów w płomienie i paradoksalny brak chęci ich opuszczenia. Innych wpadek względem sztucznej inteligencji naszych towarzyszy raczej nie uświadczymy, niemniej jednak mogliby nieco lepiej strzelać, bo ogromna część przeciwników ginie tylko z naszej ręki. Jest to trochę osobliwe, zwłaszcza patrząc na liczbę żołnierzy, którzy mogliby nas wyręczyć. Warto wspomnieć, że śmierć naszych sprzymierzeńców nie jest konsekwencją przegranej, bowiem możemy kontynuować zabawę samodzielnie. Po automatycznym zapisie stanu rozgrywki, pierwotny skład wraca do normy.

Warto w tym miejscu wspomnieć o pomyłkach, jakie zdarza się popełniać naszym przeciwnikom. Od razu muszę zaznaczyć, że mają oni niewiele wspólnego z zaawansowaną sztuczną inteligencją, jaką znamy z wielu innych tytułów. Przegrywamy raczej rzadko, zwłaszcza na najniższym poziomie trudności. Po prostu w Hell's Highway jest stosunkowo łatwo. I tak, gdy zamiast podejść nas z innej strony, wrogowie są ukryci cały czas za daną osłoną, dopóki do nich nie podbiegniemy. Irytujące bywa także to, że mając nas oddalonych od siebie o parę metrów, przez chwile bezczynnie stoją w miejscu zamiast zacząć do nas strzelać. Niekiedy nawet nie słyszą strzału, który padł zaraz koło nich. Jednak te obydwie przedstawione przeze mnie sytuacje zdarzają się nadzwyczaj rzadko. Pomimo tego wszystkiego, same pojedynki, będące najistotniejszym elementem składowym recenzowanej produkcji, stanowią dobry i dający ogromną porcję frajdy element.

Miejsca, które zwiedzamy, robią naprawdę niemałe wrażenie swoją różnorodnością oraz wykonaniem. Sama gra działa na silniku Unreal Engine 3, czyli tym samym, jaki został użyty między innymi we wspomnianym wcześniej Gears of War. Trzeba przyznać, że oprawa wizualna wypadła niewątpliwie dobrze. Cieszą wiernie odwzorowane bronie i lokacje, stanowiące odzwierciedlenie prawdziwych miejsc walk. Najwięcej czasu spędzamy na otwartych przestrzeniach, natomiast rzadziej walczymy (często samemu) w budynkach. Co istotne, pod względem graficznym etapy są bardzo różnorodne, dzięki czemu rozgrywka jest jeszcze bardziej atrakcyjna. Walczymy na terenie kościoła, nierzadko chowając się za ławkami, które ulegają zniszczeniu, jak innych opuszczonych budynkach. A każdy tworzy znakomitą i niepowtarzalną atmosferę. Raz towarzyszy nam nieco mroczny i tajemniczy klimat, wsparty wizjami głównego bohatera (takowe występują niezbyt często), innym razem jesteśmy w domu, gdzie prawie wszędzie panuje ogień, co skutecznie potęguje poczucie niebezpieczeństwa. Oprócz tego cieszy dopracowany rag-doll. Szkoda tylko, że strzelając do zmarłego przeciwnika, nie obserwujemy jakichkolwiek zmian zachodzących na jego ciele. Ma to niewiele wspólnego z tym, co widzieliśmy w wielu innych produkcjach.

Tym niemniej, większe wrażenie robią otwarte przestrzenie, obejmujące tereny Holandii. Niestety, mimo całkiem sporej wielkości, nie dają nam zbyt dużej swobody ruchu. Często jesteśmy ograniczani przez różnego rodzaju murki, płoty (ale niektóre da się przeskoczyć) i tym podobne, nierzadko musząc kierować się tylko jedną, wytyczoną przez twórców ścieżką. Inna sprawa, że samo zwiedzanie lokacji jest naprawdę przyjemne ze względu na dopracowaną warstwę graficzną. Wszelkie budowle, drzewa, niebo czy padający deszcz robią bardzo pozytywne wrażenie. Zadbano nawet o taki detal, jak dziura widoczna na ziemi po wystrzale z czołgu.

Zdecydowanie na oddzielny akapit zasługują przerywniki filmowe. Zostały one zrealizowane w znakomity i pełen pietyzmu sposób. Swoim wykonaniem przypominają kinową produkcję, niejednokrotnie trwając po parę lub nawet kilka minut. Przede wszystkim niemałe wrażenie robi grafika. Wszystko, tak postacie i otoczenie, wygląda bardzo dobrze. Istotniejsza jest jednak tutaj sama historia - przejmująca i, w stosunku do innych gier przedstawionych w realiach drugiej wojny światowej, niewątpliwie nieszablonowa. W ramach ciekawostki dodam o przerywniku filmowym, który ukazuje wypadek naszej postaci, Matta Bakera. Zostaje on dotknięty atakiem przeciwnika, przez co na jego twarzy pojawia się nieznaczna rana. I tak oto towarzyszy mu ona nie tylko w tym filmiku, ale także podczas reszty rozgrywki. Nic w tym dziwnego, ponieważ studio Gearbox Software od zawsze cechowała dbałość o detale.

Misje nie zaskakują zbytnią oryginalnością, ale z pewnością nie są mocno powtarzalne. Przykładowo, musimy uratować chłopca, któremu grozi niebezpieczeństwo ze strony niemieckich oddziałów, zniszczyć czołgi nieprzyjaciela lub ciężarówki. Generalnie rzecz ujmując, taktyka podczas zabawy jest tylko jedna. Polega ona na strzelaniu z jednej strony do przeciwnika, podczas jednoczesnego zachodzenia go z drugiej. Pomimo tego, taki sposób rozgrywki nie powinien nikogo znudzić, oczywiście jeżeli tytuł będzie dawkowany w odpowiednich porcjach. Nie zmienia to jednak faktu, że czasami można przeprowadzić jakąś bardziej zaawansowaną zagrywkę taktyczną. Za przykład niech posłuży sytuacja, kiedy to mamy do zniszczenia dwa czołgi. Możemy podbiec w kierunku jednego z nich, samodzielnie podkładając ładunek wybuchowy. Innym rozwiązaniem jest jednak schowanie się za murkiem razem z drużyną, która ma bazookę, wyczekanie na nadjeżdżający czołg i wydanie odpowiedniego rozkazu...

Fajnym urozmaiceniem okazała się możliwość jazdy czołgiem w ramach paru misji, polegających na eksterminacji przeciwników. Samo sterowanie po chwili praktyki nie sprawia większych trudności, poza tym prowadzenie czołgu i strzelanie z niego jest naprawdę przyjemne. Co więcej, większym zniszczeniom (na przykład jednorazowemu zlikwidowaniu paru wrogów) towarzyszy zbliżenie kamery na demolkę oraz jej jednoczesne zwolnienie. Efekt autentycznie udany i satysfakcjonujący. Widoczny jest on zresztą wtedy, gdy trafimy przeciwnika kulką prosto w głowę, podziwiając rozbryzgującą się krew i spadający z jego głowy hełm. Spore pole do popisu daje nam w tym aspekcie zadanie, w którym strzelamy ze snajperki w coraz bardziej nacierających w naszym kierunku Niemców.

Arsenał, jaki oddano do naszej dyspozycji, stanowi niewątpliwy atut produkcji. Maksymalnie możemy mieć naraz przy sobie trzy rodzaje narzędzi eksterminacji, począwszy od zwykłego pistoletu, karabinu M1 Garand, wspomnianej snajperki, a skończywszy na pistolecie maszynowym Thompson czy K98k, doskonałego na dalsze odległości. Najważniejsze, że każdy typ broni zachowuje się inaczej i w miarę realistycznie. Dodatek stanowią granaty, które są szczególnie przydatne w momencie, gdy przeciwnik kieruje działem o ogromnej sile rażenia, a wychylenie się zza murka przez gracza byłoby konsekwencją przegranej. Muszę przyznać, że w całym tym arsenale zabrakło mi możliwości używania tak prozaicznego noża (paradoksalnie kierowany przez nas bohater ma go cały czas przypiętego do plecaka), bo podczas zabawy nadarzają się dobre okazje do jego użycia.

Oprawa audio Hell's Highway to równie mocny atut jak jego warstwa wizualna. Doskonale wypadły tutaj wystrzały z broni i odgłosy wybuchających granatów. Bardzo charakterystyczny jest również dźwięk, jaki towarzyszy pociskowi wystrzelonemu z działa, który uderza o nieopodal znajdującą się nas ścianę. Poza tym odpowiednio brzmi także nadjeżdżający czołg czy wybuch towarzyszący wysadzanemu pojazdowi. Przy okazji, pozytywne wrażenie robią wypowiedzi padające z ust naszych towarzyszy w ferworze walki, które potęgują klimat. Co ciekawe, podczas trwania przerywników filmowych nierzadko kierują oni do siebie ostre przekleństwa. Za to armia hitlerowska ogólnie rzecz biorąc odzywa się nadzwyczaj rzadko. Sama muzyka jest praktycznie niezauważalna, ponieważ motywy muzyczne słyszymy nad wyraz rzadko, ale pasują one do atmosfery rozgrywki.

REKLAMA

Największą bolączką recenzowanej produkcji jest jej tryb multiplayer. Potencjał był naprawdę spory, a wyszło niestety nie tak jak powinno, w efekcie pozostawiając graczom za jedyny sensowny wybór pojedynczą kampanię. W grze wieloosobowej dostępny jest tylko jeden tryb, w którym zastosowano podział na dwie drużyny, mające po jednym przywódcy. Jak łatwo się domyślić, prowadzi to do osobliwych sytuacji, jak i powtarzania cały czas jednego schematu z flankowaniem.

Pomimo swoich wad, Hell's Highway to ogromnie grywalna pozycja, obowiązkowa dla fanów serii, jak i godna uwagi wszystkich tych, którzy lubią naprawdę dobre strzelanki. Produkcja Gearbox Software nie jest kolejnym nieudolnym klonem Call of Duty czy Medal of Honor, ponieważ oddaje nam inne (zarazem bardziej wyrafinowane) podejście do rozgrywki. Poza refleksem, liczy się bardzo tutaj także zmysł taktyczny, tak aby skutecznie rozwiązywać problemy na polu walki. Dopracowana oprawa audiowizualna dodatkowo zwiększa frajdę płynącą z zabawy, a trzy poziomy trudności pozwalają na wielogodzinną rozgrywkę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA