REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Bóg" Woody'ego Allena wg Krystyny Jandy

Ekscentryczność Krystyny Jandy nareszcie mogła się spotkać z inną osobowością, równie zwariowaną i nieprzewidywalną. Tym razem doszło do tego spotkania poprzez konfrontację artystki z jedną z najpopularniejszych sztuk Woody'ego Allena pt. Bóg. Aby jednak opowieść stała się bardziej zrozumiała, Janda odeszła od typowej stylistyki żydowsko-amerykańskiego humoru i zamieniła go na charakterystyczny polski żart trzymający się aluzji historycznych oraz kulturowych.

11.03.2010
23:43
Rozrywka Spidersweb
REKLAMA

Akcja rozgrywa się w Starożytnych Atenach. Schizokrates jest autorem sztuki Niewolnik, w której główną rolę gra Kretynik, jeden z najlepszych ateńskich aktorów. Jest jednak jeden poważny problem. Dzieło Schizokratesa nie ma zakończenia, a Kretynik nie ma zamiaru grać w przedstawieniu bez efektownej sceny finałowej. W trakcie burzy mózgów bohaterowie odkrywają przerażającą prawdę. Okazuje się, że sami są częścią sztuki napisanej przez kogoś innego.

REKLAMA

Bóg według Krystyny Jandy nie jest sztuką rewolucyjną. Zresztą, wersja Woody'ego Allena również taka nie była. Podążając śladami burleski, artystka przedstawia polskie realia na tle absurdu. Zamiast żydówki-intelektualistki z dyplomem filozofii jest studentka AWF-u z Białegostoku z zaliczoną filozofią na pierwszym roku. Zaś chór grecki w pewnym momencie zamienia się w zakon krzyżacki z dumą komentujący wydarzenia na scenie. Wykorzystany został również beckettowski humor i egzystencjalizm rodem z Czekając na Godota, tak widoczny na samym początku sztuki, gdy dywagacje na temat końca i nicości można analizować pod dwoma kątami.

Wielu krytyków uważa, że Jandzie nie udało się w sposób wiarygodny przenieść przedstawienia do polskich realiów. Kto tam jednak słucha krytyków. Konwersja jest bardzo dobra, czego dowodem są reakcje widowni, która doskonale się w teatrze bawiła. Fakt, że można zarzucić artystce, że satyrę zamieniła w kabaret, ale był to słuszny i świadomy zabieg. Oryginalny Allenowski żart, mimo iż jest pełen absurdu i niekonwencjonalności, jest wypełniony mnóstwem aluzji do kultury amerykańskiej, a przede wszystkim żydowskiej. Analizując zachowania polskiej publiki, można wyraźnie zauważyć, że lepiej bawi się ona na Łowcach.B niż na polskich komediach. Co więcej, jak mówi sama Janda, w didaskaliach sztuki wyraźnie zostało napisane, aby adaptować ją do realiów w jakich jest wystawiana, więc sprawa wytłumaczyła się sama. Całość zaznacza tym samym uniwersalność przesłania.

Moment, przesłania? Tak, właśnie przesłania. Mimo iż jest to dość delikatny i burzliwy wątek w całym przedstawieniu, to Bóg ma w sobie puentę. Jest ona jednak uporczywie spychana na dalszy plan. To nie ona jest tu najważniejsza. Wszyscy bowiem wiedzą, że skoro Bóg istnieje, to doczekamy się kary za nasze czyny i będziemy cierpieć nieskończone męki. Do głównych bohaterów ten morał nie dociera, ale też oni nie chcą, aby on do nich dotarł. Wtedy dosięgnie ich Ręka Sprawiedliwości, której tak się boją. W ostateczności zaś okazuje się, że to właśnie Bóg bawi się nami wszystkimi i stroi sobie żarty zarówno z postaci na scenie, jak i z nas samych. Dlatego nieważne, czy będzie greckim Zeusem, czy włoskim dramaturgiem Lorenzo. Widownia w tej sztuce jest tak naprawdę fikcją - postaciami wymyślonymi przez Siłę Wyższą.

Sprawia to, że widzowie czują się również partycypantami sztuki. Poszczególni aktorzy wychodzą z publiczności i często obalają tezy, jakie bohaterowie głoszą na scenie. To właśnie wtedy miesza się kilka rzeczywistości. Granica między prawdą a fałszem się zaciera, a widz w zdumieniu oczekuje kolejnego nieoczekiwanego zwrotu akcji. Tak naprawdę bowiem nie wiadomo od samego początku czego się spodziewać. Bóg zaczyna się z egzystencjalizmem Becketta, rozwija się niczym Latający Cyrk Monty Pythona zagubiony w czasie i przestrzeni, a kończy stwierdzeniem Nietzschego "Bóg umarł", puentując, że tak naprawdę to był tylko studencki kawał. Przy tak wybuchowej mieszance zabawa na wysokim poziomie gwarantowana.

Jeśli jednak widz nie jest zadowolony z przedstawienia, to niech zadzwoni do Woody'ego Allena, tak jak zrobił to Kretynik. W trakcie tej rozmowy telefonicznej nowojorski neurotyk wyraźnie mówi, że jego sztuka jest pretensjonalna. Cóż, nie interweniujmy więc w zdanie autora. W końcu on też jest postacią fikcyjną i zarazem kukiełką trzymającą się swoich kwestii.

REKLAMA

Przekład: Anna Kołyszko, reżyseria: Krystyna Janda, scenografia: Arkadiusz Kośmider (d), Dorota Roqueplo (k).

Występują: Elżbieta Czerwińska, Maria Seweryn, Patrycja Szczepanowska, Michał Breitenwald, Piotr Machalica/Wiktor Zborowski, Cezary Żak, Teatr Montownia (Adam Krawczuk, Rafał Rutkowski, Marcin Perchuć i Maciej Wierzbicki).

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA