REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Ankh: Klątwa Mumii - lokalizacja

Jeśli masz ochotę na dobrą, staroszkolną przygodówkę hołdującą takim produkcjom jak seria Monkey Island (a zwłaszcza ostatniej części - Escape from the Monkey Island), czy Grim Fandango pozostaje mi tylko zachęcić Cię do zakupu Ankh: Tales of Mystery, która została niedawno wydana w Polsce po śmiesznie niskiej cenie niemal 20 złociszy (jako pseudo-pismo, wersja pudełkowa jest jednak niewiele droższa). Warto po drodze zaopatrzyć się również w słownik ortograficzny, aby nie wyrzeźbić w przyszłości bardziej wieczystego od spiżu pomniku partactwa i błazenady, który popełniła korekta Oni Games (o ile, rzecz jasna, jakąś zatrudniono).

11.03.2010
14:01
Rozrywka Blog
REKLAMA

Dystrybutor najwyraźniej już na początku postanowił nie pozostawiać żadnych złudzeń. Co prawda polska wersja Ankh jest tania jak barszcz, ale niestety, w przeciwieństwie do konkurencji - panowie z Oni Games postanowili złotymi zgłoskami wpisać się w przysłowie "jaka płaca, taka praca" i oprócz płyty z grą w zestawie znajdziemy... kilkustronicową książeczkę z opisem innych produkcji, których wydaniem zajmuje się OG. Cóż, Tales of Mystery, o przepraszam, Klątwa Mumii, nie jest może tytułem wymagającym częstego sięgania po instrukcję, ale przyzwyczajono nas już do pewnego standardu, który wydając Ankh podeptano wyjątkowo okrutnie. Dziwi również wyjątkowo słaba jakość nadruku na płycie.

REKLAMA

W poszukiwaniu zaginionych przecinków

A jak wypadło samo tłumaczenie? Błędów tutaj od groma i jeszcze trochę. Teoretycznie, skoro gra ukazuje się na ponad rok po premierze za granicą, miesiąc czy dwa nikomu różnicy by nie zrobił, a w tym czasie możnaby usunąć wszelkie uciążliwe babolki. Nie wiem czy Oni Games chciało obniżyć koszty wydania rezygnacją ze spacji, czy wielkich liter, ale zdanie: "Jesteśzurzędu skarbowego?" kłuje po oczach bardziej niż kolejne fryzury Michała. Oszczędność interpunkcji widać również w "Ty Ty chcesz mi sprzedać prenumeratę". Z drugiej strony faktycznie "klient ich pan", bo zwracają się do niego wielką literą. Miłe. Alternatywna interpunkcja jest chyba dodatkowym akcentem, który ma rozbawić gracza do łez. No bo jak tu się nie uśmiechnąć widząc takiego kwiatka jak "W przeciwnym wypadku zostaniesz oskarżony o naruszenie prywatnej posesji, i wtedy ja i mój partner (...)". Siedzibę OG nawiedziła banda, co ja plotę, horda chochlików, które złośliwie pozjadały od groma i jeszcze trochę kropek (i nie tylko kropek), które powinny kończyć wyświetlane na ekranie kwestie. Mógłbym się jeszcze długo wyzłośliwiać, bo na zdania typu "Yyy, dzięki Zawsze o czymś takim marzyłem", natykamy się, dosłownie, co krok.

Szalone nożyczki

Żeby było zabawniej w rozdzielczości 800 : 600 grać się nie da, bo gra ucina nam połowę tekstu, więc niejako zmuszeni jesteśmy do przesiadki na wyższe, co przy sprzęcie mieszczącym się w dolnej granicy wymagań sprzętowych może stanowić problem (z drugiej strony Ankh śmiga na całkiem niemłodych maszynkach [przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce wypada to nieco inaczej]). Ba - i na wyższej rozdzielczości gra kilkakrotnie ucięła mi co to dłuższe wypowiedzi.

Bez komentarza

Mało? Przewodnik na bazarze, wedle tłumaczenia zwie się... "wulkanem" (jeśli to imię, to czemu nie jest pisane z dużej litery?). Ktoś chyba przysnął przy klawiaturze nazywając skonstruowany w więzieniu klucz "VersaTool (TM)" oraz pozostawiając w polskiej wersji przepiękne zdanie "Ik denk niet dat die kamelendrivjer dit wan plan was" (???). Radziłbym też ekipie Oni Games na przyszłosć nie przesadzać z "ziomalskością" tłumaczenia ("miszczu"), bo brzmi to jednak odrobinkę żałośnie. W tej sytuacji o błahostkach typu nieprzetłumaczonego opisu arabskiej ambasady (bohater, owszem, kwestię swoją wygłasza, ale ani oryginalny, ani polski napis temu nie towarzyszy) oraz zaskakującej pisowni zjawiska fatamorgany ("Fata Morgana"), czy zakończeniu jednego ze zdań niewolnika na targu wykrzykniem, choć z kontekstu wynikałby raczej pytajnik, wspomnieć się wstydzę, jednak z recenzenckiego obowiązku... cóż, niechcem, ale muszem.

God (god?) was never on your side

Na koniec zostawiłem sobie wyjątkowo piękny kwiatek, dzięki któremu Ankh może się dorobić armii moherowych beretów protestujących pod siedzibą Oni Games i ukamienowania tychże tłumaczy przez lubujących się w prezentowaniu "szkodliwości gier" pseudo-dziennikarzy. O czym mowa? W jednej z rozmów pojawia się osoba Mojżesza oraz wspomnienie jego "Boga". Kłopot w tym, że o ile w przypadku egipskich bożków możemy sobie pozwolić na pisownię małą literą, to w tym przypadku... cóż, niespecjalnie. Niech się więc schowa Dan Brown i jego "Kod".

REKLAMA

Devil i know

Pomimo stosunkowo niskiej oceny pragnę zachęcić do zakupu. Dlaczego? Za naprawdę niewielkie pieniądze otrzymujemy porządną, dość wiernie przetłumaczoną (i to chyba główny plus lokalizacji) przygodówkę, dzięki której starsi przypomną sobie wiecznie żywe klasyki, a młodsi poczują klimat, jaki towarzyszył wydanym lata temu, kultowym przygodówkom. Spolszczenie wyjątkowo niechlujne i niedokładne, za co na Oni Games powinna spaść przynajmniej Klątwa Mumii. Zainteresowanych poziomem gry odsyłam do recenzji autorstwa imć Voltaire'a, która pojawiła się w czerwcowym numerze Playbacku (7/10. Sam dodałbym do oceny jeszcze mały plusik), a jeśli spodobał wam się Ankh polecam lekturę zapowiedzi kolejnej produkcji Deck 13 - Jack Keane.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA