Roboty do roboty, a my na wywczas? Święto pracy w późnym kapitalizmie

W czasach, gdy sztuczna inteligencja potrafi napisać esej, zrobić grafikę, a nawet zasugerować lepsze hasło do protestu niż zawodowy związkowiec, Święto Pracy zaczyna brzmieć... trochę nostalgicznie. No bo jak tu świętować pracę, skoro coraz więcej z niej robią maszyny, a my zostajemy z pytaniem, które wyśpiewały Elektryczne Gitary: "I co ja robię tu (u-u, co ty tutaj robisz)". 

Roboty do roboty, a my na wywczas? Święto pracy w późnym kapitalizmie

Dawniej, żeby zdobyć zawód, człowiek musiał skończyć szkołę, odbębnić praktyki i wkleić dyplom w ramkę nad biurkiem. Potem przyszedł czas na LinkedIna i wpisywanie tam wszystkiego od kompetencji miękkich po umiejętność przeżycia korporacyjnego lunchu bez łamania NDA. A dziś? Dziś zawód to coś, co aktualizuje się szybciej niż aplikacje pogodowe. A do tego dochodzi jeszcze ta paskudna sztuczna inteligencja, której niektórzy boją się bardziej niż smerfy Gargamela. O ile jednak złego czarodzieja trudno oswoić, to z AI powinno pójść łatwiej.  

Na Święto Pracy białym kołnierzykom (w epoce pracy zdalnej może powinno być: piżamowcom) proponuję refleksję nad zmianą, jaką przynosi AI. Palenie opon (czy komitetów) inteligentom nie wychodzi, ale już dyskusje tak. I nawet jeśli już każdy powiedział to, co wiedział, a wszyscy zgadzają się ze sobą, to i tak nie będzie nadal tak jak jest. 

Dzięki AI kompetencje zawodowe nie są już czymś, co się ma. Stały się czymś, co się chwilowo posiada, dopóki algorytm nie powie inaczej.

Jak mówi Jens Löhmar, CTO w Continental Europe & DACH w Workday, ekspert od zarządzania talentami: "Praca to już nie sztywna definicja obowiązków, lecz coś w rodzaju koktajlu kompetencji: mieszamy dane z CV, e-maili, raportów, memów na Slacku i voilà – mamy nową matrycę umiejętności. A jeśli jej nie mamy, to sztuczna inteligencja powie nam, co jeszcze powinniśmy przeczytać, czego się nauczyć i z kim się związać, by stać się kimś, kogo potrzebujemy".

To trochę jak życie w grze RPG, a trochę bycie inteligencką złotą rączką. 

Wbrew obawom, że AI odbierze ludziom pracę i zostawi ich samych w open space z robotem do parzenia kawy, rzeczywistość może być bardziej... motywująca. Zamiast zwalniać, AI pomaga rekrutować. Ale nie przez wysyłanie CV do firm, tylko przez skanowanie tego, co mamy już w środku. W firmie, nie w duszy.

– Wyobraź sobie, że potrzebujesz kogoś od nowej funkcji w oprogramowaniu – mówi Löhmar. – Zamiast szukać na zewnątrz AI sprawdza, kto w firmie już ma potrzebne umiejętności albo przynajmniej coś, co da się szybko zaktualizować jak aplikację.

To, co kiedyś zajmowało miesiące – rekrutacja, onboarding, integracja i pierwsze trzy miesiące udawania, że rozumie się system CRM – teraz może zostać zrealizowane szybciej. Pracownik otrzymuje konkretną ścieżkę rozwoju, kursy, mentora, a czasem nawet pochwałę na kanale #general. Dzięki temu czuje się zauważony, a nie jak mebel z open space’u czekający na lepsze czasy.

AI wie, co potrafisz – nawet jeśli ty nie wiesz?

Oczywiście to wszystko działa tylko dlatego, że AI ma obsesję na punkcie danych. Przeskanuje twoje maile, sprawdzi notatki z zebrań, przeanalizuje to, co pisałeś do kolegi na Teamsie, i wysnuje wnioski: jesteś dobry w analizę danych, nieźle radzisz sobie z mediacją i masz potencjał na lidera, o ile ktoś w końcu pokaże ci, jak włączyć kamerę na Zoomie.

Technologie NLP (czyli Natural Language Processing – nie mylić z NLP od coachów) potrafią łączyć wątki, wyciągać synonimy, budować całe ontologie umiejętności i układać je w hierarchie. A na końcu tej wieży z klocków kompetencyjnych pojawia się sugestia: idź na kurs, porozmawiaj z mentorem, spróbuj swoich sił w projekcie. Nie musisz szukać Świętego Graala kariery – AI już go za ciebie znalazło. Musisz tylko kliknąć.

Okazuje się, że głównym problemem nie jest to, że AI zrobi coś źle. Głównym problemem jest to, że AI coś zrobi... dobrze. I to bez pytania o zdanie. To budzi opór – bo jak to tak, komputer ma mi mówić, co umiem?

– Wiele firm boi się utraty kontroli – mówi Löhmar. – Dlatego tak ważna jest transparentność. Ludzie muszą wiedzieć, dlaczego dane są zbierane i w jaki sposób będą wykorzystywane.

Nie pomaga też fakt, że wdrożenie systemów AI to nie tylko kupno oprogramowania, ale też inwestycja w ludzi, zespoły, nowe stanowiska. Ktoś musi tym zarządzać, ktoś musi rozumieć, co znaczy "ontologia kompetencji", a ktoś inny musi pilnować, żeby AI nie stwierdziła, że wszyscy są najlepsi w robieniu kawy.

A co będzie modne w przyszłości? Co warto mieć w CV opartym na kompetencjach za pięć lat? Oprócz umiejętności miękkich, twardych, odporności psychicznej i tzw. gas skills, Löhmar wskazuje kilka hitów przyszłości: krytyczne myślenie, współpraca w rozproszonych zespołach, zarządzanie zmianą, empatia. I oczywiście prompt engineering – umiejętność zadawania AI takich pytań, by zrozumiała, czego naprawdę chcemy.

Branże technologiczne już są kilka kroków do przodu. Tradycyjne sektory jeszcze się budzą, jakby nie do końca wierzyły, że rewolucja kompetencyjna dzieje się naprawdę. Ale to właśnie one mogą teraz zyskać najwięcej – jeśli odważą się zrobić pierwszy krok. Zamiast kolejnego spisu stanowisk i tabelki w Excelu wystarczy dać ludziom narzędzie, które pokaże im, że umieją więcej, niż im się wydaje.

Na koniec – co z tym strachem, że AI zabierze nam pracę? Może zabierze. Najczęściej tę nudną, powtarzalną, którą i tak wykonywaliśmy z zaciśniętymi zębami. Albo taką, którą lubimy: artystyczną.

Mimo to praca przyszłości to nie koniec świata. To tylko nowy początek. Taki z przypomnieniem w kalendarzu: "Zaktualizuj swoje kompetencje. AI patrzy".

Bo skoro AI redefiniuje, transformuje i przewartościowuje wszystko, co się rusza (i to szybciej niż ja pakuję namiot), to moje umiejętności też potrzebują trochę świeżego powietrza. Tak, moi drodzy – na majówkę zabieram swoje miękkie umiejętności na łono natury. Będziemy tam razem medytować, uczyć się "prompt engineeringu" przy ognisku i praktykować asertywność w kolejce do toitoia. Bo jeśli AI ma przejąć nudne tabelki, podsumowania w Excelu i analizę sprawozdań, to chcę być gotowy. Chcę umieć z nią rozmawiać, a nie tylko na nią narzekać. 

Wrogiem człowieka pracy w późnym kapitalizmie jest też brak zdolności do... odpoczynku. To wewnętrzne poczucie winy, które każe ci sprawdzać firmowego Slacka na środku górskiego szlaku, "bo może coś się dzieje". No właśnie: może się dzieje, ale to już nie twoja sprawa. Masz AI, ona sobie poradzi. Ty odpoczywaj. Regeneruj synapsy, rozciągaj mięśnie, nawilżaj skórę i rozwijaj empatię – najlepiej pod kocem i z herbatą z termosu. Bo jeśli jutro ktoś zapyta cię, jakie masz kompetencje, to odpowiesz z dumą: "Potrafię oddychać przeponą, rozpoznaję fazy wypalenia zawodowego i nie wpadam w panikę, gdy chatbot mnie poprawi".

I zostawiam ten tekst specjalnie przed majówką, moment przed tym, jak wybierzecie się w góry czy na Mazury. Chodzi o to, by na majówkę nie zostać z niczym oprócz kiełbasy. A może ten felieton będzie grał wam w głowie niczym Zenek. Ten nasz wieszcz narodowy z Podlasia zapytany o rozwój AI mówił: "Zobaczymy, czas pokaże, czas pokaże".