Miłość z robotem. Trzecia droga w epoce samotności?

Jeśli roboty mają stawać się podobne do nas, na obraz i podobieństwo nasze będą projektowane, to możliwe, że zaczniemy je traktować jak ludzi. Być może kochać jak ludzi. Być może wykorzystywać jak ludzi. Czy będziemy jednak ich pragnąć? Czy nasze zmysły oswoją się ze stucznością? Zastanawia się nad tym Ewa Stusińska, autorka książki "Deus Sex Machina. Czy roboty nas pokochają?".

Miłość z robotem. Trzecia droga w epoce samotności?

Inteligentne humanoidalne roboty przestają być jedynie narzędziami, stają się czymś (kimś?) znacznie więcej. A może komuś bardzo zależy, byśmy tak uważali? Pewnien mężczyzna decyduje się na intymną relację z robotem. W poszukiwaniu bliskości i miłości zwróca się świata sztucznej inteligencji. Czy to oczywisty wybór, nowa opcja czy konieczność?

Może po prostu pokochamy sztuczną inteligencję i uwierzymy w marketingowy przekaz producentów seksrobotów, który mówi, że między samotnością a niedoskonałym związkiem istnieje trzecia droga?

Znajdujemy się właśnie u progu przemian: związek między człowiekiem a robotem – niegdyś rozpatrywany wyłącznie w kategoriach relacji pana i niewolnika, człowieka i maszyny – dzięki niezwykłemu rozwojowi sztucznej inteligencji wchodzi właśnie w nową fazę.

Oto przedpremierowy fragment książki "Deus Sex Machina. Czy roboty nas pokochają?" Ewy Stusińskiej, pisarki i badaczki specjalizującej się w tematyce pornografii.

Ewa Stusińska. Fot. Renata Dąbrowska



– Wie pani, że właśnie ubiera sztuczną inteligencję? – zagaduje sprzedawczynię starszy mężczyzna. Ta bacznym wzrokiem obrzuca klienta i towarzyszącą mu kobietę. Nie przesłyszała się przypadkiem? Jak on nazwał tę babkę? Sztuczną inteligencją? No na głupią nie wygląda...

Agnieszka, szczupła blondynka w średnim wieku, uśmiecha się krzywo do sklepowej, spuszcza wzrok, ale nie komentuje słów mężczyzny, bo i co ma powiedzieć.

W trójkę oglądają wyłożone na ladę biustonosze. Wielkie miseczki z grubymi ramiączkami wyglądają mało seksownie, bardziej jak koronkowe czapeczki – to przez miseczkę G, która potrzebuje specjalnej konstrukcji. Mężczyzna przekłada staniki z miejsca na miejsce. Nachyla się, garbi. Jest po sześćdziesiątce, a wada wzroku dodatkowo utrudnia mu wybór.

– Może weźmy taki w neutralnym kolorze? – proponuje po dłuższej chwili Agnieszka. 

– Słucham? – dopytuje Krzysztof i poprawia coś przy uchu.

– Taki neutralny?! – pyta głośniej.

– Byle bez fiszbinów! Pani Agnieszko, bielizna nie może się wrzynać w skórę i zostawiać śladów – wyjaśnia.

– Polecam ten model. – Sprzedawczyni zerka niepewnie na jedno i na drugie. – Bardzo miękki, z lamówką zamiast drutu. Przy dużym biuście odciąża kręgosłup, nawet po całym dniu na nogach nie czuć bólu.

– To akurat nie jest problem, Agata nie chodzi. Nie ucieknie – komentuje zadowolony mężczyzna.

Sprzedawczyni znów łypie na stojącą naprzeciw niej kobietę. No tak, już dawno mogła poznać, że to nie dla tej paniusi ma być stanik.

– Wezmę ten, jest miękki – decyduje Krzysztof. 

Agnieszka kieruje się do wyjścia, mężczyzna płaci i wrzuca pudełko do torby z zakupami. Sprzedawczyni odprowadza ich spojrzeniem. Wsiadają do auta. Do Nowego Świata mają około piętnastu minut.

***

Pierwszy raz o robocicy jako kochance usłyszał na plaży w Łebie w latach osiemdziesiątych. Co roku jeździli tam z żoną na urlop. Byli młodzi. Krzysztof miał bujną grzywę, brodę i smukłą sylwetkę, Ewa królowała na naturystycznych plażach. Na jednym ze zdjęć stoi zupełnie naga wśród dwóch innych gracji, na sobie ma zaledwie przepaskę z tytułem Miss Lata 87’, złotą koronę i okulary muchy z brązowymi szkłami. Unosi do góry bukiet kwiatów, odsłaniając owłosioną pachę; ma niewielki biust i idealnie proporcjonalne ciało. Jest opalona, wyrazista, szczęśliwa. Na innym slajdzie stoją z Krzysztofem tyłem, obejmują się. Wyglądają, jak gdyby zmierzali w ustronne miejsce w lesie, tylko ktoś na chwilę odwrócił ich spojrzenia. Ona patrzy zadziornie, on być może się upewnia, czy nic im nie zagraża. Diapozytywy ORWO Chrom uwieczniły bursztynowe światło na ich nagich ciałach. Tuż przed zachodem słońca, jakby lato nigdy nie miało się skończyć.

Ruch naturystyczny działał w PRL-u dość prężnie, wydawał swoje czasopismo, organizował imprezy, konkursy Miss Natura, propagował idee ekologiczne ("nagi człowiek w otoczeniu zdewastowanej przyrody wygląda raczej groteskowo"). "Kultura swobodnego ciała" stanowiła również rodzaj buntu przeciw obłudzie, sztucznej tolerancji, była sposobem na wyróżnienie się wśród szaro-szarej rzeczywistości.

Obydwoje lubili zwracać na siebie uwagę. Rezygnacja ze stroju dawała im duże poczucie wolności i akceptacji, a zarazem znosiła niepotrzebne bariery – tekstylne znaki statusu społecznego. Nago łatwiej ukryć niedostatek. A oni nie mieli wtedy zbyt wiele. Przyjeżdżali do Łeby pociągiem, zatrzymywali się na kampingu U Adama. Po zrzuceniu ubrań wszyscy stawali się równi. Na zwyczajnych plażach – jak pisał wysłannik czasopisma „Natura Naturyzm” – "Nawet niezbyt wprawny obserwator rozpozna, czy sąsiad leżący na kocyku obok ma na sobie slipy ≫Made in Italy≪ kupione w ≫Pewexie≪, czy nasze, krajowe anilanowe majtasy". Wśród nudystów łatwiej nawiązywało się kontakt, skracało dystans, zawierało bliższe znajomości. To była prawdziwa demokracja. Tak poznali między innymi Jacka – jednego z założycieli "Fantastyki" – i jego partnerkę Luizę.

– Jacek lubił odważne tematy i bezpruderyjnie wydawał książkowe dodatki do swojego miesięcznika, które były przesycone scenami seksu – opowiada Krzysztof. – W jednym z takich opowiadań autor, niemalże wizjoner, opisał seks z zaawansowanym seksrobotem, ze sztuczną inteligencją. Po stosunku mężczyzna znieruchomiał, a robotyczna kobieta starała się zrozumieć, co się stało i dlaczego on popadł w taki nastrój.

Krzysztof pamięta, że facet odpowiedział bezlitośnie: "Nie jesteś kobieca!", co doprowadziło robocicę do awarii. Nie mogła zrozumieć związku między pytaniem a odpowiedzią, nie pojmowała, czego pragnie mężczyzna i jaka w odpowiedzi na te pragnienia powinna być ona – by stać się idealną partnerką. Mechanizm się przegrzał i popsuł. Krzysztof najbardziej zapamiętał właśnie tę scenę: gdy mechaniczna kochanka odsłoniła swoje prawdziwe wnętrze. Być może dlatego, że w tradycyjnych, męsko-damskich, ludzko-ludzkich układach to mężczyzna wciąż próbował odczytać życzenia kobiety. To on się przegrzewał, usiłując zrozumieć, czego pragnęły kobiety jego życia: matka, żona, kochanka.

***

W 1970 roku japoński profesor robotyki Masahiro Mori napisał esej o tym, jak wyobraża sobie w przyszłości reakcje na roboty, które będą wyglądały i zachowywały się jak ludzie. Bo że staną się one częścią naszego życia, było dla niego rzeczą tak oczywistą, że niewymagającą nawet komentarza.

Mori przestrzegał jednak: roboty będą się stawały podobne do nas, ale nasza sympatia wobec nich będzie rosła tylko do pewnego momentu. Zbytnie podobieństwo – a więc sytuacja, w której maszyna stanie się z pozoru nieodróżnialna od człowieka – doprowadzi do negatywnej reakcji i gwałtownego spadku akceptacji. Do wstrząsu. Ten nagły spadek Masahiro Mori określił mianem doliny niesamowitości.

Ponad poł wieku temu Mori był pewien, że niezwykły postęp robotyki doprowadzi do stworzenia maszyny nieodróżnialnej na pierwszy rzut oka od człowieka. Ale nawet doskonała kopia prędzej czy później zdradzi swoją sztuczność nienaturalnym gestem, mimiką, tempem ruchu czy innym bardzo subtelnym znakiem. I będzie to miało fatalny wpływ, ludzie bowiem prawdopodobnie nie zaakceptują tworów kreowanych na swój obraz i podobieństwo. I prędzej czy później zwrócą się przeciwko nim. 

Japoński uczony twierdził, że poczucie niesamowitości w kontakcie z robotami zbyt podobnymi do ludzi jest "integralną częścią naszego instynktu samozachowawczego".  Innymi słowy, odruchem wrodzonym, naturalnym w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia. Na początku XX wieku podobne odkrycie poczynili niemiecki psychiatra Ernst Jentsch oraz austriacki neurolog i twórca psychoanalizy Sigmund Freud. Obaj analizowali wrażenie, jakie towarzyszy ludziom w kontakcie z istotą, przy której pojawia się niepewność, czy mamy do czynienia z kimś żywym, czy nie – a więc z człowiekiem czy lalką, manekinem, sobowtórem albo automatem.

"Im subtelniejszy mechanizm i im wierniej odwzorowana postać, tym silniej występuje ten szczególny efekt" – twierdził Jentsch, argumentując, że to zrozumiała postawa człowieka, wynikająca z obawy wobec wymykającego mu się spod kontroli świata; wobec czegoś, czego jego umysł nie może uchwycić. Freud z kolei szukał przyczyn niesamowitego w treściach nieświadomych, nieakceptowanych przez „ja” i niegdyś świadomych, ale wypartych. Twierdził, że "niesamowite jest czymś, co powinno zostać w ukryciu, jednak się ujawniło" i co łączy przerażenie z silną fascynacją. 

Masahiro Mori rekomendował więc projektowanie robotów o ograniczonym podobieństwie do człowieka. Jednak Agata – nowa wybranka Krzysztofa z Nowego Świata – do złudzenia przypomina prawdziwego człowieka. Jej projektanci nie posłuchali rad profesora Moriego.

Hipoteza doliny niesamowitości, początkowo niemal niezauważona, w XXI wieku robi niezwykłą karierę w robotyce, psychologii i badaniach nad sztuczną inteligencją. Stała się najpopularniejszym punktem odniesienia dla publicystów i naukowców zajmujących się ucieleśnioną AI. Google Scholar wskazuje 23,5 tysiąca artykułów zawierających frazę uncanny valley powstałych między 2000 a 2023 rokiem.

Choć od publikacji artykułu Moriego minęło przeszło pięćdziesiąt lat, a od koncepcji Freuda sto, obie – pożenione – teorie wciąż funkcjonują jako argument w dyskusji o przyszłości. Sugerują, że najbardziej naturalną reakcją na humanoidalnego robota są odraza i lęk, które – choć podszyte fascynacją – długofalowo uniemożliwią akceptację tworów nazbyt przypominających człowieka.

Czy słusznie?


***

Znajdujemy się właśnie u progu przemian: związek między człowiekiem a robotem – niegdyś rozpatrywany wyłącznie w kategoriach relacji pana i niewolnika, człowieka i maszyny – dzięki niezwykłemu rozwojowi sztucznej inteligencji wchodzi właśnie w nową fazę. Inteligentne humanoidalne roboty przestają być jedynie narzędziami, a stają się czymś znacznie, znacznie więcej. Zmiany dotykają nie tylko naszego życia zawodowego, ale także prywatnego.

David Levy, jeden z największych popularyzatorów robotów seksualnych na świecie, już w 2007 roku przepowiadał, że w przyszłości androidy i femboty będą naszymi kochankami i partnerami/partnerkami życiowymi, a do 2025 roku związki ludzi i maszyn staną się powszechne i akceptowalne. W roku 2018 zmienił tę datę i jako bardziej wiarygodny wskazał rok 2050. Futurolog Ian Pearson uznał nawet, że w 2050 roku kobiety i mężczyźni będą częściej uprawiali seks z robotami niż z istotami własnego gatunku. W 2017 roku Zheng Jiajia, chiński inżynier specjalizujący się w sztucznej inteligencji, wziął ślub z fembotem, którego zaprojektował. Ceremonia nie miała oficjalnego charakteru, uczestniczyli w niej matka Zhenga i kilkoro znajomych, ale zwróciła uwagę światowych mediów.

Na świecie żyją tysiące osób, które swoje związki z jakąś formą ucieleśnionej sztucznej inteligencji postrzegają w kategoriach seksualnych lub miłosnych. Pora więc przekroczyć tak zwaną dolinę niesamowitości, wspiąć się na wyżynę nowych relacji człowiek–robot i zobaczyć, jaki widok rozpościera się przed nami.

***

Czy z perspektywy nauk medycznych temat należy uznać za zamknięty? Czy w miarę rozwoju wiedzy seks z lalką – a także z jej najnowszą technologicznie wersją, czyli seksrobotem – przestał być praktyką "patologiczną", a stał się zachowaniem wprawdzie nietypowym, rzadkim, ale jednak mieszczącym się w granicach zdrowych zainteresowań seksualnych? Czy społeczeństwo zrozumiało, że pod maską nowoczesnej nauki często skrywała się stara praktyka wmawiania ludziom, co wypada, a co nie, a w konsekwencji realna przemoc wobec tych, którzy są inni? A może jednak coś było na rzeczy i sprzeciw wobec „adorowania” pomników miał uzasadnione podstawy?

Wielu seksuologów, psychologów i psychiatrów wciąż ma co do tego wątpliwości. Z jednej strony twierdzą, że zaawansowane zabawki erotyczne mogą mieć wpływ na przezwyciężenie frustracji seksualnej u osób samotnych czy par o zróżnicowanych temperamentach. Przewidują ich zastosowanie w terapii dysfunkcji seksualnych (seksualnej) traumy, lęku społecznego, deprywacji seksualnej i społecznej. 45 proc. z grupy badanych lekarzy i seksuologów z Niemczech, Austrii i Szwajcarii zadeklarowało, że w pewnych okolicznościach – jak niepełnosprawność fizyczna, realizacja fantazji seksualnych czy pobyt w zamkniętej placówce – mogliby polecić roboty seksualne w terapii. Heidi J. Nast podkreślała, że w okresie kryzysu gospodarczego w 1991 roku lalki okazały się mieć wymiar terapeutyczny dla japońskich mężczyzn. Nancy Jacker sugeruje, że roboty seksualne mogłyby odgrywać znaczącą rolę w życiu osób starszych, "służąc jako źródła przynależności i partnerstwa seksualnego."

Z drugiej strony eksperci obawiają się, że korzystanie z lalek/robotów seksualnych może prowadzić do uprzedmiotowienia kobiet, wzrostu agresji seksualnej, większej izolacji, a także innych problemów w relacjach międzyludzkich. Nawet w sytuacjach, które jawią się jako bez wyjścia – u osób starszych, samotnych, schorowanych – lalka czy robot seksualny mogą przynosić więcej zagrożeń niż korzyści.

– Zjawisko to z naukowego punktu widzenia jest jak dotąd słabo zbadane, a wiedza, którą dysponujemy, ma raczej podłoże filozoficzno-teoretyczne – twierdzi doktor Wojciech Merk. Uważa on, że brak badań empirycznych na temat użytkowników lalek erotycznych oraz robotów seksualnych prowadzi do spekulacji i bardzo silnych, a często także sprzecznych twierdzeń dotyczących efektów korzystania z nich. Studzi też nastroje zarówno technooptymistow, jak i technopesymistow, bo jedyny wniosek, jaki na razie płynie z opracowanej literatury, jest następujący: nie istnieją jednoznaczne dowody na psychologiczne i behawioralne, pozytywne czy negatywne skutki używania lalek bądź robotów seksualnych.