Wszystkie scenariusze są możliwe. Co mówią najważniejsi futurolodzy świata i kolega z domówki?

Zdaje się, że nie ma nic prostszego niż przewidywanie przyszłości. Wszak to mówienie o tym, czego (jeszcze) nie ma. Prawdziwa futurologia to jednak nie rzucanie słów na wiatr, ale analizowanie. Sztuczna inteligencja może nam w przyszłości naprawdę pomóc, ale musimy do niej podejść jak do segregacji śmieci. 

17.04.2024 14.45
Futurologia

– Czy gdybyś znał przyszłość, zmieniłbyś coś w swoim życiu? – zadałem to pytanie kilku osobom przy okazji spotkania towarzyskiego. Wszystkie odpowiedziały, że tak. Gdy doprecyzowałem, że przecież przyszłość jest znana i w oczy zagląda nam kryzys klimatyczny, a my jako ludzkość niewiele robimy, moi rozmówcy stwierdzili, że przecież nie o taką przyszłość pytałem. A czy przyszłość dotycząca ludzkości nie dotyczy ludzi?

To oczywiście żarcik towarzyski i tania prowokacja przy szklance czegoś mocniejszego i w oparach papierosowego dymu, ale przecież od samego początku ludzkość próbuje poznać przyszłość. W antycznej Grecji słuchanie przepowiedni było sportem "narodowym". Najbardziej znaną wyrocznią starożytnego świata była ta w Delfach, gdzie przepowiadaniem przyszłości trudniła się kapłanka Pytia.

Kiedy król Lidii Krezus zapytał ją o sens rozpoczęcia wojny, usłyszał: wyrusz na wojnę, aby zniszczyć potężne imperium. Przegrał, a jego królestwo upadło. Spartański wódz Lysander miał usłyszeć następujące ostrzeżenie: strzeż się ryczącego hoplity, a także węża, chytrego syna ziemi, który atakuje od tyłu. Finalnie zabił go żołnierz, który miał emblemat węża na tarczy. Cesarz Neron, który bał się śmierci, usłyszał: oczekuj zła od 73. Pomyślał wówczas, a był wtedy bardzo młody, że przyjdzie mu żyć aż 73 lata. Tymczasem został pozbawiony tronu i zmuszony do samobójstwa w wieku 31 lat. Lat 73 liczył sobie jego następca, Galba.

Dziś, zamiast słuchać kapłanki wdychającej odurzające wyziewy, pytamy ekspertów, którzy do prowadzenia analiz wykorzystują zaawansowane narzędzia, sztuczną inteligencję, a także – co kluczowe – zdrowy rozsądek. Tym różnią się od ekspertów z X i YouTube’a, wszelkiej maści siewców teorii spiskowych. Teorii, które, przyznać trzeba, miewają w sobie cząstki prawdy i włókna uczciwości. Resztę zaś wypełnia chłam i szrot. 

Prognozy to nie pewniki. Przyszłość składa się bowiem z wielu możliwych scenariuszy, które mogą się zdarzyć jednocześnie

A jeśli już mowa o uczciwości.

Miałem okazję uczestniczyć w interdyscyplinarnej konferencji Futurist Of The Year 2024, zorganizowanej przez Szkołę Główną Mikołaja Kopernika. Większość prelegentów, niezależnie czy byli starszej, czy młodszej daty, czy mieli w sobie kompleks polskości, czy amerykański gen mitomanii, przyznawała uczciwie, że… przyszłości nie da się przewidzieć. Natomiast da się na nią tylko przygotować. Prognozy to nie pewniki. Przyszłość składa się bowiem z wielu możliwych scenariuszy, które mogą się zdarzyć, czasem naraz. Trzeba być jak ewangeliczna panna roztropna.

Przyszłość należy do optymistów 

– Przewidywanie to nie zgadywanie, ale obserwacja – mówi mi wprost Gerd Leonhard, futurolog, gość wspomnianej konferencji. Leonhard został uznany niedawno przez dziennik "The Wall Street Journal" za jednego z czołowych mówców świata. Amerykańska prasa może mieć rację, bo Leonhard mówi to, czego się nie spodziewasz. Z banalnego "przyszłość zaczyna się dziś" wyciąga kluczową lekcję: bądź optymistą, bo jeśli nim jesteś, to także przyszłość, którą kształtujesz, będzie optymistyczna. 

– Optymizm to stan umysłu. A umysł można wytrenować jak ciało. Można nauczyć się być optymistą. Kiedy analizujesz dane lub jakąś sytuację, wyobrażasz sobie jej skutki. Jeśli na pierwszy rzut oka widzisz tylko czarny scenariusz, wysil się i spróbuj znaleźć alternatywną wizję – wyjaśnia Leonhard i dodaje, że chociaż konkretne dane dają konkretny wynik, to podejście do tego wyniku zależy już tylko od nas.

Czy sztuczna inteligencja pomoże ludziom w pracy, czy raczej ją zabierze? – takie pytanie, znane z wielu konferencji naukowych, zadają także Leonhardowi.


Futurolog mówi wprost: oba scenariusze są tak samo możliwe, i to, który się ziści, zależy od naszego podejścia. Jeśli uznamy AI za pomoc przy pracy, możemy pracować lepiej, mądrzej, krócej, ale i efektywniej. Jeśli uznamy ją za wroga, możemy ją sabotować, sabotując własne możliwości. Także menedżer może podejść do tematu dwojako: użyć AI jako zamiennika ludzkiego pracownika albo jego wsparcie. W pierwszym przypadku zyska przez chwilę, może coś oszczędzi. W drugim może zyskać innowacje i przełomowe rozwiązania. 

– W pozytywnym scenariuszu zniknie cała małpia praca, powtarzalna, banalna, nudna. Dzięki temu ludzie będą wykonywać prace kreatywne, rozwijające. Do tego będziemy pracować mniej. W mniej optymistycznym wariancie ogromna rzesza ludzi straci pracę, a ci którzy, będą ją mieli, skupią się na nadzorowaniu AI i dalej będą harować po 8-10 godzin dziennie pięć dni w tygodniu – wyjaśnia badacz i dodaje, że o ile rozwój AI jest pewny, to nie jest pewne, co z tym rozwojem zrobimy. 

Automatyzacja to jedna strona rozwoju technologii. Drugą jest pandemia samotności. Iluzja kontaktu, którą sprzedają nam wielkie firmy technologiczne. Także o ten scenariusz pytam Leonharda: czy w przyszłości będziemy coraz bardziej samotni, skazani na kontakt wirtualny, w metawersum, przez gogle VR i inne cacka, które wciskają nam korporacje, szyderczo twierdząc, że “łączą ludzi” (tyle w tym prawdy, ile w napisie "Arbeit macht frei" umieszczonym nad bramą obozu koncentracyjnego). 

Media społecznościowe są pochodną logiki kapitalizmu, do których przecież należą: zysk, ekspansja, dominacja, łamanie reguł, konkurowanie

– Media społecznościowe i szerzej technologie są jak używki. W małych dawkach są okej, ale w większych szkodzą. Kiedy masz obsesję na punkcie technologii, nie masz prawdziwych przyjaciół i żyjesz w wirtualności, chorujesz  – wyjaśnia Leonhard i dodaje, że na szczęście w młodym pokoleniu jest coraz większa świadomość tego, co robią z nami media społecznościowe. 

– Samodyscyplina nie wystarczy. Potrzebne są regulacje i podatki. Tak jak uregulowaliśmy i opodatkowaliśmy papierosy i alkohol, tak musimy zrobić z mediami społecznościowymi. Pamiętasz reklamy papierosów? Teraz ich już nie ma. Dzięki temu spadł odsetek palaczy – tłumaczy Leonhard. 

Inna narracja jest możliwa. 

– Aby zmiana była możliwa, musimy w nią wierzyć, tutaj znów kłania się optymizm – podsumowuje Leonhard. 

Czy ewangeliczne panny roztropne były optymistkami? Pewnie, że tak. Dlatego, że były przygotowane. Przygotowanie czyni optymistą. Zresztą to jest tak, jak z tym powiedzeniem o pogodzie: nie ma złej pogody, jest tylko złe ubranie.

Zgodnie z tą zasadą, gdy pada, załóż kalosze.

Cyfrowy bliźniak i jego buty 

Od butów naszą rozmowę zaczyna także Thomas Frey, znany mówca i założyciel DaVinci Institute, najczęściej nagradzany inżynier IBM i najlepiej oceniany futurolog na świecie według Google’a. 

– Trzeba nadążyć za zmianą. Przemysł obuwniczy co roku sprzedaje na świecie 21 miliardów par butów. Przewiduję więc, że w ciągu pięciu lat aż 5 proc. butów będzie butami inteligentnymi, dopasowanymi do naszej stopy, a nawet sposobu chodzenia. To sprawi, że branża obuwnicza coraz mniej będzie przypominała warsztat z XIX wieku, gdzie szyje się i klei, stanie się branżą technologiczną. Jeśli ktoś wiąże swoją przyszłość z branżą obuwniczą lub tekstylną, to wiąże przyszłość z technologią i analityką danych – podkreśla Frey i dodaje, że futurolog nie przewidzi, jakie buty będą modne w roku 2030, ale rozumie, że do ich produkcji będzie potrzebne wykorzystanie coraz nowszych technologii. 

Czy to oznacza, że mokasyny z wężowej skórki odejdą do lamusa? Niekoniecznie. Zostaną rzemieślnicze rozwiązania, tak jak dziś są miłośnicy winyli, choć ludzie masowo słuchają muzyki na Spotify i YouTubie. 

Z przewidywaniem przyszłości jest jak z bliźniakami. Znacie paradoks bliźniąt?

To popularne doświadczenie myślowe, często wykorzystywane w dydaktyce, gdyż na jego przykładzie tłumaczone są m.in. konsekwencje szczególnej teorii względności. W skrócie brzmi ono tak: załóżmy, że jeden z bliźniaków wyrusza superszybką rakietą kosmiczną w daleką podróż, a drugi zostaje na Ziemi. Kosmonauta rozpędzi się do prędkości bliskiej prędkości światła w próżni i po wielu latach wróci na Ziemię. Zgodnie ze szczególną teorią względności podróżującemu z dużą prędkością czas płynął wolniej, stąd bliźniak kosmonauta powinien być młodszy od swojego brata, który pozostał na Ziemi. To sprzeczne z naszą intuicją. Nie na tym jednak polega ów paradoks. Polega on na tym, że przecież kosmonauta może powiedzieć, że względem rakiety to właśnie jego brat porusza się z prędkością bliską światłu i to na Ziemi czas płynie wolniej! Przecież ruch jest względny.

Kto ma rację? Czy rację ma futurolog mówiący, że według danych AI jest szansą, czy ten mówiący o AI jako zagrożeniu? – to kolejny żart, który też usłyszałem w trakcie kongresu. O bliźniakach w innym kontekście opowiadał też Thomas Frey. Futurolog mówił, że cyfrowe bliźniaki to przyszłość. Nie precyzował jednak, czy są wyłącznie szansą, czy niosą zagrożenia. 

– W przyszłości każdy z nas będzie miał cyfrowego bliźniaka, który będzie pamiętał za nas i wykonywał różne zadania. Skoro dziś wiemy już, że każdy przedmiot istniejący w świecie fizycznym można odtworzyć za pomocą cyfrowego bliźniaka, to dlaczego nie stworzyć sobie swojej kopii – pyta Frey i dodaje, że nie chodzi o postać z Blade Runnera, ale o "dodatkowy mózg" dla nas i naszych zadań. 

Zdaniem Freya cyfrowy bliźniak będzie powszechny jak GPS czy Spotify. Bo w końcu czy Spotify nie jest cyfrową kopią niemożliwie wielkiej biblioteki płyt? A GPS miliona map? 

Thomas Frey przestrzega jednak przed wyrzucaniem płyt, map, kompasów i hibernacją siebie z nadzieją, że "ten drugi zrobi robotę za mnie".

– Kiedyś uwielbiałem mapy. Często zatrzymywałem się na stacjach benzynowych i brałem wszystkie darmowe mapy, jakie mieli. Czy brałem je dlatego, że mogły mi pomóc? Niekoniecznie, brałem je, bo po prostu… uwielbiałem patrzeć na mapy. Gdy pojawił się GPS, nie wyrzuciłem map, dalej lubię na nie patrzeć, ale nie używam ich już do nawigacji. Lubię słuchać muzyki ze Spotify czy z płyt, ale równie chętnie chodzę na koncerty. Musimy rozumieć, kiedy technologia ma pomagać; rozumieć, że nie zawsze zastępuje wszystko jeden do jednego. Mój cyfrowy bliźniak nie będzie kochał za mnie – wyjaśnia Frey. 

Keep calm and carry on

Po trzydniowym kongresie wiem, że trzeba być optymistą, pielęgnować w sobie radość, być przygotowanym i wiedzieć, co można cyfrowo zastąpić, a czego nie. 

Wiem też, że znajdujemy się w przełomowym momencie. W trakcie swojego wykładu prof. Didier Queloz, astronom, laureat Nagrody Nobla, gość konferencji Futurist Of The Year 2024, mówił o sztucznej inteligencji bez ogródek: mamy technologie, które mogą zniszczyć całą planetę, potrzebujemy zdrowego rozsądku. “Jesteśmy agresywni i zachłanni, czyli niebezpieczni” – podkreślał. 

Prof. Queloz do mojej beczki optymizmu dorzucił łyżkę lęku. Na szczęście dodał, że katastrofa to wciąż tylko jeden z możliwych scenariuszy. 

"Przepowiednie" gości konferencji różnią się od tych, które dostawali Lysander, Krezus i Neron, ponieważ dotyczą całej ludzkości. 

Podczas wspomnianej już domówki usłyszałem jedną rzecz: wiesz, Rafał, wiem, że jako jednostka nie mogę zbyt wiele zrobić z kryzysem klimatycznym. Oczywiście mogę oszczędzać prąd, wodę, segregować śmieci i wybierać pociąg zamiast samolotu, gdy jest to możliwe. Jednak z troską o planetę jest jak z uprzejmością. Uśmiech, dobry gest świata wprost nie zbawi, ale sprawia, że ja czuję się lepiej, a może ktoś przez to też poczuje się dobrze. Ja po prostu robię swoje. 

– Zachowaj spokój, optymizm, wiarę, rób swoje – powiedział mi na koniec rozmowy Frey i pochwalił moją koszulę. Uprzejmość ta sprawiła, że poczułem się lepiej. On zapewne też.