Michaś oportunista. Jak Michał Adamczyk piął się po szczeblach kariery w TVP

W telewizji publicznej pracuje od ponad 20 lat, ale najlepiej mu się wiedzie, od kiedy Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę. Za poważne pieniądze firmuje swoją twarzą propagandowe treści. – W przeciwieństwie do innych z nadania partyjnego on nie wierzy w te brednie. Jest wyrachowany, chodzi mu tylko o pieniądze – mówi jego były kolega z redakcji.

Michał Adamczyk, TVP - sylwetka

– Nie można myśleć o dziennikarstwie jako o zawodzie, który musi nam dawać jakieś duże pieniądze. To nie tędy droga – mówił w wywiadzie z regionalną telewizją MTV Michał Adamczyk. Tłumaczył, że często ta praca wiąże się z niewielkimi zarobkami. – Ale jeśli naprawdę tego chcemy i będziemy się starać, z pewnością osiągniemy sukces – zaznaczył, zalotnie uśmiechając się do kamery. To było siedem lat temu, niecały rok po zwycięstwie przez PiS w wyborach prezydenckich i parlamentarnych.

Adamczyk w tym roku skończył 51 lat. W kwietniu został szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, co oznacza, że zarządza całym pionem informacyjnym w Telewizji Polskiej. Jego poprzednik Jarosław Olechowski został usunięty ze stanowiska za niesubordynację względem Mateusza Matyszkowicza, który zastąpił w fotelu szefa TVP Jacka Kurskiego.

– Jeżeli Unia Europejska nie przedłuży zakazu importu ukraińskiego zboża, Polska zrobi to sama. Zakaz będzie obowiązywał do końca roku – powiedział, otwierając 19 lipca tego roku wieczorne wydanie "Wiadomości", Michał Adamczyk. Te dwa zdania wygłosił na jednym tchu, jakby to on decydował o tym, czy ukraińskie zboże może wjechać do Polski. Tego samego dnia na konferencji prasowej Mateusz Morawiecki powiedział niemal dokładnie te same słowa.

Michał Adamczyk w Strefie Starcia
(screen: YouTube/TVP Info)

Dla prof. Tadeusza Kowalskiego z Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji ta zbieżność jest jasna: – Nie od dziś wiadomo, że narracja rządowa wybrzmiewa głosem prezenterów "Wiadomości". Oni legitymizują przekaz partyjny, ale nie zastanawiają się, co z nimi dalej będzie, gdy władza się już zmieni.

A władza zmienić się może już jesienią. Na październik zaplanowane są wybory parlamentarne, których wygrania PiS pewne nie jest. Ale tak samo jak Jarosław Kaczyński, Michał Adamczyk też zrobi wszystko, by do zmiany władzy nie doszło.

Szalenie proeuropejski korespondent

Michał Adamczyk o dziennikarstwie marzył od dziecka. Już w liceum zaczął pisać do gazetki szkolnej, dlatego zaraz po studiach ekonomicznych na Uniwersytecie Gdańskim nie poszedł pracować do banku, a właśnie do redakcji. Zaczynał od przygotowywania i czytania serwisów krajowych i zagranicznych w gdańskim Radiu Plus. Pracował także w Radiu Eska Nord i Trefl. Pracę w telewizji rozpoczynał od Polonii 1. W latach 1997–1999 był korespondentem terenowym "Faktów" TVN w Gdańsku. – W "Faktach" był rzetelnym reporterem – przyznał w rozmowie z "Wirtualnymi Mediami" Tomasz Lis, który był wówczas szefem redakcji "Faktów" TVN i prowadzącym jego główne wydanie.

Adamczyk początkowo przygotowywał głównie materiały sportowe i społeczne. Polityka przyszła później. W 2001 roku zadzwonił do niego Bogdan Rymanowski, ówczesny szef "Wydarzeń" w TV Puls. Adamczyk, nie wahając się ani chwili, zaczął nową pracę w Warszawie. Szybko jednak, bo już po zamachach z 11 września, został zwolniony, bo koledze z działu sportowego w ramach żartu dopisał na prompterze: "a arabscy piloci ćwiczą przed kolejną serią ataków". Prezenter nie zreflektował się i to odczytał, z czego wynikła awantura.

Adamczyka przygarnęła wtedy TVP. Najpierw pracował jako reporter "Wiadomości", a od lipca 2003 roku został prezenterem wydania porannego, południowego i popołudniowego. Po 2,5 roku w TVP został jedną z czterech osób, które obok Kamila Durczoka, Doroty Wysockiej-Schnepf i Krzysztofa Ziemca prowadziły główne wydanie "odmłodzonych" Wiadomości. Przyjmował go ówczesny kierownik redakcji "Wiadomości" Piotr Sławiński, nazywany w kuluarach czerwonym księciem telewizji.

– Prezes Kwiatkowski (Robert Kwiatkowski, ówczesny szef TVP, związany z SLD – przyp. red.) zapytał, czy wiem, co robię, przyjmując ludzi z Pulsu, który był wtedy kojarzony z prawicą. Była to telewizja w założeniu familijna, odziedziczona po religijnej, prowadzonej przez zakonników. Teraz ta rozmowa do mnie wraca – mówił "Newsweekowi" Sławiński. – Ale do dzisiaj jestem przekonany, że zrobiłem dobrze. Był świetnym reporterem. Specjalizował się w tzw. michałkach, lekkich materiałach na zakończenie programu informacyjnego. Z TVN przyniósł do nas prosty język, dobrze napisane zapowiedzi, puenty, trafnie dobrane setki i świetne stand-upy. Jak wrzuciłem go na prezenterkę "Wiadomości", też byłem z niego zadowolony – dodaje.

W 2003 roku relacjonował wojnę w Iraku. Rok później w grudniu wyruszył na biegun południowy relacjonować zmagania Marka Kamińskiego i Jasia Meli, którzy zdobywali Antarktydę. Jednak potem przestał prowadzić "Wiadomości".

Michał Adamczyk w Strefie Starcia
(screen: YouTube/TVP Info)

Od końca grudnia 2005 do października 2006 był prowadzącym program reporterski TVP 1 "Na celowniku", miał też epizod w "Teleexpressie". Pracujący wtedy w redakcji tego programu Maciej Orłoś nie pamięta Adamczyka pracującego w "Teleexpressie", ale pamięta go z korytarzy na pl. Powstańców, gdzie mieści się siedziba TVP. – Widywaliśmy się rzadko, czasami gdzieś w garderobie czy charakteryzacji. Nie pamiętam naszego pierwszego spotkania. Ale generalnie to był normalny, fajny gość, z którym można było pogadać. Tak go zapamiętałem – mówi nam Maciej Orłoś.

W 2006 roku został korespondentem TVP w Brukseli. Wtedy, jak sam tłumaczył w jednym z wywiadów, przeprowadził wywiad, który zapadł mu najbardziej w pamięci. – Zostałem zaproszony przez Ośrodek Tybetański na spotkanie i wywiad z Dalajlamą. To było duże przeżycie spotkać tego wspaniałego człowieka – mówił w wywiadzie Adamczyk

– Michała wspominam bardzo dobrze. Pracowałem z nim nie tylko przy "Wiadomościach" i w TVP Info, ale też przy realizacjach specjalnych, np. "Wieczorów Wyborczych". Michał Adamczyk był tą osobą, która najczęściej prezentowała wyniki wyborów. To był dziennikarz bardzo sprawny, dobrze radził sobie z wejściami na żywo – wspomina Grzegorz Sajór, były wydawca "Wiadomości" TVP.

Jako korespondent w Brukseli pracował trzy lata. – Jak był w Brukseli, zastrzeżenia były do niego takie, mówiąc najoględniej, że się za bardzo nie przepracowywał. Natomiast nie znam realnych przyczyn. Jak zjechał z Brukseli, był dłuższy czas na zwolnieniu lekarskim. To pewnie taka strategia na przeczekanie, która w końcu mu się opłaciła, bo ostatecznie do TVP wrócił – mówi nam jedna z pracownic TVP.

Europosłanka Róża Thun pamięta Adamczyka z czasów brukselskich. – Miły, dobrze wychowany chłopak. Mam bardzo dobre wspomnienia. Pan Adamczyk starał się robić programy informacyjne o UE i bardzo zabiegał o współpracę ze mną. Przychodził do nas, przygotowywał się, starał – wspominała w rozmowie z Wirtualną Polską europosłanka. Dodała, że Adamczyk był "szalenie proeuropejski".

W 2011 roku wrócił do "Wiadomości". Był też gospodarzem sobotnich poranków w programie "Kawa czy herbata". W jednym z programów, które prowadził wraz z Odettą Moro, gościł Anne Applebaum, żonę Radosława Sikorskiego, wtedy ministra spraw zagranicznych. – Nie wiem, jak panią przedstawić. Pisarka, dziennikarka, specjalistka ds. Europy Środkowo-Wschodniej, a ostatnio także dowiedzieliśmy się, że autorka książek kulinarnych – mówił z sympatią Adamczyk. W wywiadzie zapytał m.in. o to, jakie jest ulubione danie Radosława Sikorskiego.

Jeszcze w 2013 roku prowadził serię debat w ramach współpracy z Komisją Europejską. Były to m.in. "Europa Cafe" i "Dialog Obywatelski". Podczas debat z europosłami czy organizacjami pozarządowymi rozmawiał o przyszłości Europy.

Wszystko zmieniło się, gdy Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory w 2015 roku.

– Michał miał rzadką cechę dziennikarza, który bez względu na władzę zawsze się utrzymywał. Ale za PiS-u udało mu się wypracować naprawdę dobre układy – mówi koleżanka Adamczyka z TVP. – Nigdy nie zdradzał żadnych preferencji politycznych. Przyznam szczerze, że jakby przed 2016 rokiem ktoś mnie zapytał, jakie poglądy polityczne ma Michał Adamczyk, nie umiałbym ich określić. Traktowałem go jak zwykłego dziennikarza, który nawet jeśli ma jakieś poglądy, to ich nie eksponuje – mówi Grzegorz Sajór. – Nie wiem, może czuł się niedowartościowany i dlatego poczuł, że wraz z "dobrą zmianą" nadchodzi jego pięć minut. I postanowił je wykorzystać – dodaje.

Kiedy pracownicy po przejęciu tuż przed Bożym Narodzeniem władzy w TVP przez Jacka Kurskiego czekali, aż nowa ekipa przyjdzie z wypowiedzeniami, Adamczyk miał wszystko obmyślone. – Któregoś dnia w naszych drzwiach pojawił się zarząd na czele z Marzeną Paczuską, a obok Jarosława Olechowskiego i Danuty Holeckiej wkroczył Michał Adamczyk – wspomina w rozmowie z "Newsweekiem" jeden z ówczesnych pracowników telewizji. – Byliśmy zaskoczeni, bo przecież "Misiek" był jednym z nas – mówi.

Czy są filmiki z imprez?

Michał Adamczyk jest powściągliwy w korzystaniu z mediów społecznościowych. Nie ma oficjalnego konta na LinkedInie, Facebooku ani na Instagramie. Założył je jedynie na Twitterze, ale nie jest tam zbyt aktywny. Ostatni post pochodzi z ze stycznia 2022 roku. To retweet wideo promującego tygodnik "Sieci", w którym Jacek Kurski wyjaśniał, dlaczego opozycja chce go zniszczyć.

Życie prywatne Michała Adamczyka strzeżone jest niczym twierdza, a sam dziennikarz stroni od udzielania wywiadów. Wiadomo, że miał żonę, z którą ma bliźniaki. A z dziennikarką Agnieszką Piechurską ma córkę Anię, którą pokazał przy okazji wyborów parlamentarnych w 2019 roku. "Córka pierwszy raz zagłosuje za sześć lat (to będą kolejne wybory prezydenckie). Dziś w ramach treningu wrzuciła głos do urny" – napisał na Twitterze.

Częściej niż dziećmi na Twitterze Adamczyk chwali się wyjazdami w góry, gdzie wspina się na szczyty albo jeździ na nartach. Dwa lata po przejęciu władzy przez PiS grupa dziennikarzy jak co roku wybrała się na narty na Słowację. Był tam też Adamczyk, z którego w czasie wyjazdu koledzy szydzili. Ktoś zapytał go, gdzie ma mundur, porównując do Marka Tumanowicza, twarzy "Dziennika Telewizyjnego" w stanie wojennym. Więcej z nimi nie pojechał.

– W 2009 r., jak z nim pracowałem, mówiono, że lubi imprezować, chociaż był już żonaty i miał dzieci. Zapraszał mnie na wspólne wyjście do baru, kiedy byłem jego szefem, ale nie skorzystałem. W 2016 r. nasi wspólni koledzy z TAI śmiali się, że Michaś boi się wycieku nagrań z tych imprez. Bał się, że mógł tam szydzić z PiS czy, nie daj Boże, prezesa. Wydzwaniał po ludziach i pytał, czy ktoś coś ma, a jak ma, to czy może to skasować – mówił publicysta Jan Piński w rozmowie z "Wirtualnymi Mediami".

Chociaż filmiki z imprez nie wypłynęły, Michała Adamczyka nie ominęły wpadki. W 2017 roku w dyskusji na Twitterze zasugerował, że prof. Władysław Bartoszewski został zwolniony z Auschwitz z innego powodu niż choroba.

"Wyjątkowo haniebne jest szerzenie oszczerstw i kłamstw, zwłaszcza gdy bezpośrednio dotyczą one naznaczonych cierpieniem losów nastoletniego więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Trudno pojąć, dlaczego osoba pracująca w mediach publicznych, które teoretycznie zobligowane są pełnić szczególną misję, nie respektuje faktów" – napisała w oświadczeniu prof. Barbara Engelking.

W opublikowanym w mediach liście do prezesa TVP Jacka Kurskiego Michał Adamczyk twierdził, że próbuje mu się przypisać poglądy, których nigdy nie podzielał. "Wyjaśniam zatem jednoznacznie, że: szanuję śp. Władysława Bartoszewskiego" – zapewnił Adamczyk. Jednak jego zdaniem, "Władysław Bartoszewski był postacią zaangażowaną w ostre spory w III RP, dlatego podlega (jak inni) ocenom politycznym i tylko to miałem na myśli". I dodał: "Na pewno jednak warto wyciągnąć z tej historii wniosek, że w wypowiedziach w mediach internetowych należy być bardzo precyzyjnym, pamiętając, że każdy pretekst jest dobry, by uderzyć w dziennikarza telewizji publicznej. Tak też uczynię".

Wiadro pomyj wylało się na Adamczyka także za debatę prezydencką w 2020 roku, którą wielu uważało za ustawkę. Prezenter kandydatów na prezydenta pytał o przygotowanie w szkołach do pierwszej komunii, przyjęcie euro, LGBT i szczepionkę na COVID-19. Żadne z nich nie dotyczyło kompetencji prezydenta.

Debatę w TVP prowadził Michał Adamczyk
(screen: YouTube/TVP Info)

Analityczka Anna Mierzyńska zauważyła, że trzy z pięciu pytań Adamczyka – o wspomnianych uchodźców, małżeństwa jednopłciowe oraz o euro – to powtórka pytań ze spotu Andrzeja Dudy "Czas wyborów, czas pytań".

W przeszłości za opracowanie pytań przy debatach odpowiadał gospodarz lub gospodarze, jeśli prowadzących było więcej. Zdarzało się, że konsultowali się z wydawcą, aby pytań nie powtarzać. W kuluarach mówiło się, że wtedy Michał Adamczyk pytań nie przygotowywał sam. Pomocną dłoń miał wyciągnąć Adam Bielan, szef sztabu Andrzeja Dudy. Mimo trwającej od trzech lat batalii w sądzie – sprawę wytoczyła TVP Sieć Obywatelska – nikt nie poznał autora pytań na debacie.

Bez rewolucji i Jakimowicza

Wraz z objęciem pozycji w TAI Michał Adamczyk nominował swoich redakcyjnych kolegów Samuela Pereirę i Marcina Tulickiego na swoich zastępców. Panowie podzielili się obowiązkami. Tulicki koordynuje "Wiadomości", "Panoramę" i "Teleexpress", Pereira odpowiada za TVP Info, a Adamczyk spina wszystko w całość.

– Współpraca przebiega dobrze, nie mogę nic złego o nim powiedzieć. Jest koleżeński, zawsze dobrze przygotowany do pracy. Nie mam nic do powiedzenia, z czego można by uczynić zarzut Michałowi – mówi nam Danuta Holecka, szefowa "Wiadomości".

– Michała oczywiście znam, ale nie łączą nas jakieś szczególne więzi. Lubimy się, bo ciężko go nie lubić. Tyle – dodaje w rozmowie z SW+ Cezary Gmyz, korespondent "Wiadomości" TVP w Berlinie. Dopytany, za co trudno go nie lubić, odpowiada: – Michał jest po prostu sympatycznym kolegą z pracy. Profesjonalnym i miłym.

– Michał był bardzo dobrym reporterem, dziennikarskiego talentu nie można mu odebrać. Nigdy nie był tytanem czy miłośnikiem pracy, żeby uwielbiał w tej w redakcji siedzieć od rana do wieczora. Od zawsze chciał prowadzić "Wiadomości" – mówi jeden z pracowników TVP i dodaje: – Na co dzień nie mamy kontaktu, Michał jest skupiony na "Wiadomościach".

Choć od przejęcia przez niego zarządzania TAI minęły trzy miesiące, rewolucji nie zrobił. – Przywrócił napisy końcowe w "Wiadomościach" – ironizuje Sajór. Z plansz końcowych nazwiska osób nadzorujących poszczególne wydania "Wiadomości" zniknęły w styczniu 2016 roku, zaraz po tym jak szefową programu została Marzena Paczuska, a z jego redakcją pożegnała się zdecydowana większość reporterów i prowadzących. – To jedyna zauważalna dla mnie zmiana. Jeśli ktoś liczył, że "Wiadomości" będą bardziej rzetelne i obiektywne, to srogo się zawiódł. Mam wrażenie, że jest odwrotnie – zauważa Grzegorz Sajór.

Jednak co do treści informacyjnych zmian drastycznych nie było. – Ta propaganda jest tak samo straszna, jak była, a pomysły są tak samo beznadziejne, jak były. Czasami może trochę nawet bardziej groteskowe, jak na przykład materiał o butach Donalda Tuska za ok. 4000 zł czy materiał o torebce Kasi Tusk. To, co oni tam robią, jest po prostu straszne, ohydne, podłe, łajdackie i beznadziejne. Szczucie i dzielenie ludzi, manipulowanie widzami, kłamanie jest wbrew temu, jak powinien działać dziennikarz programu informacyjnego, a zwłaszcza telewizji publicznej – mówi Maciej Orłoś.

Michał Adamczyk w materiale o butach Donalda Tuska
(screen: Wiadomosci.tvp.pl)

Nie wszyscy są jednak tak surowi dla Adamczyka szczególnie po tym, jak podjął decyzję o zwolnieniu Jarosława Jakimowicza z TVP. "W związku z licznymi przykładami Pana nieprzyzwoitych zachowań, zwłaszcza wobec współpracujących z TVP Info kobiet, podjąłem decyzję o natychmiastowym zakończeniu współpracy z Panem. Pana postawa odbiega od obowiązujących w Spółce standardów oraz ogólnie przyjętych norm społecznych" – napisał do Jakimowicza Adamczyk. – Za wyrzucenie Jakimowicza z TVP ma u mnie duży plus – ocenia w rozmowie z nami Juliusz Braun, były szef TVP.

W czerwcu na antenę TVP Info wprowadził dwa nowe formaty: "Fakty czy kłamstwa?" oraz "Demaskatorzy". Do prowadzenia tego drugiego zatrudnił dwóch byłych naczelnych zwolnionych z przejętego przez Orlen wydawnictwa Polska Press: Wojciecha Muchę i Wojciecha Pokorę.

Pod koniec maja zebrała się Rada Programowa TVP, która miała być poświęcona m.in. informacji i publicystyce. Zamiast prezesa Mateusza Matyszkowicza pojawili się dyrektorzy Adamczyk i Pereira. "Na rozpoczęcie wygłosili manifesty polityczne poświęcone w większości Donaldowi Tuskowi, PO i temu, jaka zła była TVP przed 2015 r." – relacjonował na Facebooku Krzysztof Luft. "Musiałem więc opuścić to szacowne grono, bo nie po to jestem członkiem Rady Programowej, aby wysłuchiwać propagandowych bredni dyrektorów z Placu Powstańców, tych samych, które sprzedają na co dzień w Wiadomościach TVP i tvp.info" – dodał.

Choć wielu kolegów z przeszłości odcięło się od Adamczyka i nie chcą nawet o nim rozmawiać, ten zbudował nowe relacje z osobami z TVP. Prywatnie najbliżej jest z Samuelem Pereirą i Marcinem Tulickim. U tego drugiego był na ślubie w ubiegłym roku. Kilka lat wcześniej bawił się też na ślubie Jacka Kurskiego.

Pieniądze to nie wszystko

Kiedy w 2016 roku koledzy z pracy pytali Michała Adamczyka, dlaczego nie odchodzi z TVP razem z nimi i czy naprawdę chce swoim nazwiskiem firmować to, co PiS robi w telewizji, przyznał: – To jest moje pięć minut. Muszę je wykorzystać.

I wykorzystał. Wiedział, że stawiając wszystko na nową władzę, ryzykuje dalszą karierę, ale perspektywa była na tyle atrakcyjna, że nie zdecydował się jej porzucić. Jak ustalił "Dziennik Gazeta Prawna", w 2017 roku za miesiąc pracy przy głównym wydaniu "Wiadomości" Adamczyk pobierał z kasy TVP ok. 40 tys. zł plus VAT. Po objęciu stanowiska szefa TAI zarabia jeszcze więcej. Do tego dochodzą premie i nagrody. W 2017 roku Kurski nagrodził go 20 tys. zł. – Co tu dużo mówić, zarobił tyle, że stać go było kupić apartamenty we Włoszech – mówi anonimowo osoba ze środowiska Adamczyka.

Michał Adamczyk prezentuje sondaż
(screen: YouTube/TVP Info)

Co PiS dostrzegło w Adamczyku, że dali mu taki kredyt zaufania? – Michał Adamczyk jako jeden z nielicznych prezenterów nigdy nie odmówi przeczytania nawet najgorszych bzdur na antenie. Brał wszystko, co mu podrzuciło partyjnie nadane kierownictwo. Ten gość po prostu nie ma kręgosłupa moralnego – mówi anonimowo wydawca z TVP.

Ostatnie sondaże pokazują, że partię rządzącą gonią ugrupowania opozycyjne, co sprawia, że wygrana PiS w jesiennych wyborach parlamentarnych wcale nie jest pewna. – Cały pion informacyjno-publicystyczny powinien być zbudowany od nowa. Jeśli opozycja dojdzie do władzy, nie wyobrażam sobie, żeby osoby, które posługiwały się propagandą i takim językiem, jaki obecnie dominuje w programach informacyjnych i publicystycznych, jeszcze kiedykolwiek trafiły do mediów, a już szczególnie do mediów publicznych – mówi prof. Tadeusz Kowalski. Na pytanie, gdzie Adamczyk mógłby znaleźć pracę, odpowiada: – Lojalnym nie dadzą utonąć, pewnie znajdą mu ciepłą posadkę w jakiejś firmie. Nie wiem tylko, czy będzie to potrzebne. On przez te lata zarobił tyle, że jak nie będzie chciał, nie będzie musiał pracować. 

A jak wybory ponownie wygra PiS? – Pewnie będzie chciał piąć się wyżej po drabinie – mówi nam jego znajoma. W TVP wyżej niż szef TAI jest już tylko fotel prezesa TVP. 

Michał Adamczyk mimo prób kontaktu nie odpowiedział na nasze pytania.

Zdjęcie główne: Michał Adamczyk, fot. materiały prasowe
DATA PUBLIKACJI: 16.08.2023