– Pekin jest pierwszym miastem, które organizuje tak letnie, jak i zimowe igrzyska, co daje nam ciekawą perspektywę porównawczą. W 2008 roku też była dyskusja o tym, czy Chiny powinny być organizatorem, wtedy szczególnie podnoszona była kwestia Tybetu. Tyle że oczywiście było mniej emocjonalnie niż obecnie, bo też nie było tak silnych i wyczulonych mediów społecznościowych. Dziś mamy tych wizerunkowych problemów o wiele więcej, w tym dotykających samego sportu, czyli tenisistki Peng Shuai, która gdy oskarżyła molestowanie seksualne byłego, wysoko postawionego polityka Partii Komunistycznej, to zamiast doczekać się śledztwa, po prostu zniknęła – tłumaczy Mieszko Rajkiewicz z Instytutu Nowej Europy. Rajkiewicz, specjalizujący się w kwestiach upolitycznienia i globalizacji sportu, dyplomacji sportowej oraz sportowym „soft power”, podkreśla, że w 2008 roku Chinom udało się zbudować aurę potęgi sportowej i pokazać ogromny skok jakościowy dokonany w stosunku do IO w Atenach w 2004 roku.