Armia robotów, drony, cyfrowy juan. Tak Chiny chcą zareklamować się światu podczas Igrzysk Olimpijskich

Hokej na lodzie i skoki narciarskie może nie są najmocniejszą stroną Chin. Za to tegoroczny gospodarz Zimowych Igrzysk Olimpijskich jest silnym pretendentem do zdobycia złota w technologiach. A przynajmniej zrobi wszystko, co może pomóc tak się pokazać. Bo nic lepiej nie przykryje problemów wizerunkowych Chin jak technologiczne fajerwerki.

04.02.2022 07.39
Armia robotów, cyfrowy juan i walka z Covid. Oto Igrzyska w Chinach

Snow Ruyi, wręcz bajkowo podświetlona skocznia narciarska w mieście Zhangjiakou, króluje na zdjęciach i nagraniach z Chin szykujących się do oficjalnego otwarcia Igrzysk Olimpijskich. Ruyi to tradycyjne chińskie berło, taki talizman zwykle wykonany z jadeitu lub złota i reprezentujący pomyślność. Taką pomyślność całym Chinom ma przynieść zarówno sama skocznia, jak i cała sportowa impreza.

Tyle że tuż przed startem sportowego święta większą uwagę przyciągają kontrowersje zarówno wokół samych Chin, jak i tego, jak zorganizowały Igrzyska. Jak donoszą sportowcy i korespondenci z całego świata, wioski sportowe są odcięte tak szczelnym murem, że ciężko cokolwiek powiedzieć o tym, co faktycznie dzieje się w samych Chinach. Oczywiście ten „mur” to antycovidowe ograniczenia. Ale nie mniejszym murem jest polityczna i dyplomatyczna sytuacja wokół Państwa Środka.

– Niewątpliwie to będzie świetna okazja dla Chin, by pokazać, jak wielki postęp zrobiły w rozwoju gospodarczym i technologicznym. A zrobiły i to w ogromnej mierze w innowacjach, które są bardzo widowiskowe. Roboty, drony, sieć 5G, pojazdy autonomiczne czy podbój kosmosu... Wszystkie te tematy są zarówno idealne do zaprezentowania podczas Igrzysk, jak i idealne, by posłużyć się nimi do pokazania siły całego państwa – ocenia Adrian Brona, ekspert ds. polityki chińskiej i doktorant na Wydziale Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Im więcej światowego zainteresowania zbiera temat dyplomatycznego bojkotu Chin podczas Igrzysk Olimpijskich oraz oskarżenia o łamanie w nich praw człowieka, tym bardziej same Chiny będą starały się cały świat zaskoczyć rozmachem i technologicznym zaawansowaniem.

Tylko czy faktycznie sportowe święto wystarczy do naprawy nadszarpniętego wizerunku tego mocarstwa?

Kto jedzie do Pekinu?

– Pekin jest pierwszym miastem, które organizuje tak letnie, jak i zimowe igrzyska, co daje nam ciekawą perspektywę porównawczą. W 2008 roku też była dyskusja o tym, czy Chiny powinny być organizatorem, wtedy szczególnie podnoszona była kwestia Tybetu. Tyle że oczywiście było mniej emocjonalnie niż obecnie, bo też nie było tak silnych i wyczulonych mediów społecznościowych. Dziś mamy tych wizerunkowych problemów o wiele więcej, w tym dotykających samego sportu, czyli tenisistki Peng Shuai, która gdy oskarżyła molestowanie seksualne byłego, wysoko postawionego polityka Partii Komunistycznej, to zamiast doczekać się śledztwa, po prostu zniknęła – tłumaczy Mieszko Rajkiewicz z Instytutu Nowej Europy. Rajkiewicz, specjalizujący się w kwestiach upolitycznienia i globalizacji sportu, dyplomacji sportowej oraz sportowym „soft power”, podkreśla, że w 2008 roku Chinom udało się zbudować aurę potęgi sportowej i pokazać ogromny skok jakościowy dokonany w stosunku do IO w Atenach w 2004 roku.

Dziś, zanim doszło do samych Igrzysk, świat bardziej niż o dokonaniach sportowych i szykowaniu obiektów dyskutował o tym, kto w ogóle z przywódców światowych do Chin się wybierze. Wprawdzie do jednoznacznego bojkotu dyplomatycznego oficjalnie przyłączyło się tylko kilka państw, jednak do Pekinu na ceremonię otwarcia przyjedzie raczej skromna reprezentacja głów państw. W tym jako jedyne państwa Unii Europejskiej i NATO pojawią się Luksemburg i Polska z prezydentem Andrzejem Dudą.

– Wybitny polityk, jakim jest Xi Jinping, musiał przewidzieć, że niektóre kwestie związane z prawami człowieka czy Tajwanem muszą pojawić się w międzynarodowej debacie, choć wiele pokazuje, że nie spodziewano się, że będą one aż tak wyraźne. Dziś więc wiele zależy od tego, co Chiny sportowo i technologicznie pokażą podczas samych igrzysk. To, co Pekin może ugrać, to ponadprogramowe medale. Póki co eksperci przewidują, że w olimpijskiej klasyfikacji medalowej Chiny zajmą jedenastą lub dwunastą pozycję, wszystko ponad to będzie ogromnym sukcesem – tłumaczy Rajkiewicz.

Drugą stroną sukcesu ma być niewątpliwie technologiczny rozmach, wręcz tygrysi skok pokazujący skalę zmian w Chińskiej Republice Ludowej.

Leni Riefenstahl Chińskiej Republiki Ludowej

Oficjalnie ma być jednak skromniej i… romantyczniej. Tylko trzy tysiące wykonawców zamiast 15 tysięcy, którzy wystąpili w 2008 roku. Ceremonia otwarcia ma potrwać ledwie 100 minut. W końcu jesteśmy wciąż w środku pandemii i jeszcze dodatkowo zimy, która w Pekinie jest mocno nieprzyjemna.

Za to ma pojawić nowatorski pomysł na rozpalenie olimpijskiego płomienia i specjalna konstrukcja kotła tak, by było przyjaźnie środowiskowo i z niską emisją dwutlenku węgla. Bo przecież zielone technologie mają przyświecać całym Igrzyskom Olimpijskim w Pekinie.

Stadion Ptasie gniazdo w Pekinie szykowany na Igrzyska Olimpijskie. Fot. Adam Yee / Shutterstock

To, co ma być zbieżne z Igrzyskami z 2008 roku, to Ptasie Gniazdo. Ten wciąż robiący wrażenie stadion specjalnie wybudowano na poprzednią olimpiadę, którą gościła stolica Chin i to w nim odbędzie się też tegoroczna ceremonia otwierająca. Ten sam jest też artystyczny dyrektor całego wydarzenia, czyli uznany na świecie reżyser Zhang Yimou. Twórca m.in. „Zapalcie czerwone latarnie” i „Hero” zapowiedział, że nadchodzący pokaz będzie opierał się bardziej na technologii niż na ludziach. – Znacznie zmniejszyliśmy liczbę wykonawców i zamiast tego używamy technologii, aby scena była mniej zatłoczona, ale nie pusta. Technologia sprawi, że będzie odczucie pełni, eteryczności i romantyzmu – zachwalał Zhang w rozmowie z rządową telewizją chińską CCTV.

– Na pewno to będzie wielkie, fascynujące show. W końcu Zhang Yimou jest świetnym reżyserem. Takim, który odkąd pojawił się w latach 80. poprzedniego wieku, przez lata budził na Zachodzie zachwyty swoimi genialnymi, głęboko humanistycznymi filmami. Nagle jednak coś się z nim stało. Coraz bardziej wiązał się z reżimem. Dziś jest taką Leni Riefenstahl Chińskiej Republiki Ludowej – Kai Strittmatter, wieloletni korespondent „Süddeutsche Zeitung” w Pekinie i autor książki „Chiny 5.0. Jak powstaje cyfrowa dyktatura” mówi SW+ zapytany o to, co Chiny chcą powiedzieć światu poprzez Igrzyska.

– Będą chcieli zachwycić, pokazać ogrom postępu, jaki się dokonał. Ale czy naprawdę im się to uda? Kilka lat temu Chiny zaskakiwały tym, co się u nich dzieje. Dziś coraz bardziej kojarzą się z technologiami nadzoru, z inwigilacją. Więc widząc tysiące dronów nad stadionami, wielu ludzi niekoniecznie pomyśli „WOW”, a raczej „O rany, to jest przerażające!” – podkreśla Strittmatter.

I to jest największe zadanie dla Państwa Środka. Tak pokazać opracowywane przez siebie technologie, by zamiast nimi przestraszyć, to przekonać, że mogą być faktycznie wykorzystane dla wspólnego dobra.

Bańka zwana Pekin

Stąd też mniej w tym roku Pekin stawia na popisywanie się futurystycznymi rozwiązaniami, a bardziej na technologie, które mają być pomocne w rozwiązaniu najważniejszych problemów współczesnego świata. Na pierwszym miejscu oczywiście jest walka z pandemią.

Cała Olimpiada odbywa się w zamkniętej pętli hoteli i obiektów sportowych odgrodzonych od reszty społeczeństwa. Wewnątrz sportowcy i ok. 20 tys. lokalnych wolontariuszy i pracowników będzie poddawanych codziennym testom na COVID-19 i kontrolowanych przez aplikację do śledzenia i monitorowania ich zdrowia.

Obsługa igrzysk na lotnisku, luty 2022 r. Fot. Grindstone Media Group / Shutterstock

Zamiast jednej gigantycznej bańki olimpijskiej system tworzy sieć połączonych ze sobą minipęcherzyków. Skupiają się one w trzech strefach: centrum Pekinu, gdzie odbywać się będą zawody lodowe oraz ceremonie otwarcia i zamknięcia, podmiejskiej dzielnicy Yanqing, miejscu narciarstwa alpejskiego i zjeżdżalni oraz Zhangjiakou, mieście w sąsiedniej prowincji Hebei, które będzie gospodarzem narciarstwa biegowego oraz większości imprez narciarstwa i snowboardu freestyle. 

Te trzy strefy są połączone szybkimi pociągami i autostradami. Aby zachować separację, nawet wagony są dzielone, a autobusy zamkniętej pętli mają specjalnie oznakowane pasy. Kierowcy niebiorący udziału w Igrzyskach Olimpijskich, którzy przekroczą te pasy, zostaną ukarani grzywną. Co więcej, ostrzegano mieszkańców, aby nie spieszyli się z oferowaniem pomocy, jeśli pojazd olimpijski będzie brał udział w wypadku. „Nie nawiązuj kontaktu z pojazdami ani personelem w nich i czekaj, aż na miejsce pojawią się profesjonaliści” – oficjalnie informowały władze Pekinu.

Sportowcy, personel i wolontariusze wewnątrz zamkniętej pętli będą również oddzieleni od widzów, którzy mają własny transport i wejście na imprezy. A to wszystko w sytuacji, gdy przecież bilety na Igrzyska nie były sprzedawane ogółowi społeczeństwa, tylko dystrybuowane przez władze. 

Po wejściu do bańki uczestnicy Igrzysk są cały czas poddawani serii rygorystycznych środków zapobiegawczych i kontrolnych. Są codziennie testowani pod kątem COVID-19 i muszą przez cały czas nosić maski na twarz.

To, co miało zapewnić Chinom niezwykłą skuteczność przed przenoszeniem wirusa jeszcze przed rozpoczęciem Igrzysk, zaczęło jednak budzić coraz większe zdumienie świata. I nie chodzi nawet o obiegające media społecznościowe nagrania z hoteli dla zagranicznych dziennikarzy, gdzie cała lokalna obsługa jest w pełnym antycovidowym rynsztunku.

Większe kontrowersje budzą rygorystyczne zasady skierowane do sportowców. Stawka za złapanie COVID-19 jest niezwykle wysoka. Uczestnicy, którzy uzyskają pozytywny wynik testu, są natychmiast usuwani z bańki i rozgrywek. Osoby z objawami są kierowane do wyznaczonego szpitala na leczenie, natomiast przypadki bezobjawowe do izolatki. Nie mogą wrócić do bańki, dopóki wszystkie objawy nie znikną i dwa razy z rzędu uzyskają wynik ujemny. Dla wielu sportowców oznacza to, że ​​prawie na pewno przegapią swoje zawody.

Jeszcze większe kontrowersje – i to jeszcze przed wyjazdami ekip na Igrzyska – wywołała wspomniana obowiązkowa aplikacja antycovidowa MY2022. Ostrzegało przed nią wielu ekspertów, z Citizen Lab na czele. Kolejne państwa więc swoim sportowym ekipom specjalnie szykowały szkolenia przed wyjazdem do Chin. Australia, Belgia i Holandia radziły olimpijczykom, aby przybyli na IO w Pekinie z jednorazowymi telefonami komórkowymi, w których będzie minimum aplikacji mających dostęp do ich prywatnych danych.

Armia służebnych robotów 

Humanoidalny robot Xiaobai przypomina ludziom o noszeniu masek na twarz. Wewnątrz „inteligentnej stołówki” flota 120 robotów gastronomicznych przygotowuje chińskie i zachodnie dania oraz koktajle za szklanymi ekranami, podczas gdy posiłki są dostarczane z sufitu przez automatyczne ramiona robotów.

Cała wioska olimpijska jest wypełniona setkami robotów, które pomogą utrzymać dystans między sportowcami a lokalnym personelem, robiąc wszystko, co tylko się da: od dostarczania paczek po przewracanie hamburgerów. Pomagają w opiece medycznej nad sportowcami, zbierają śmieci, dozują środki do dezynfekcji rąk, a nawet skanują powietrze w poszukiwaniu cząstek COVID-19 i dezynfekują pomieszczenia.

Owszem, to może i na pierwszy rzut oka mniej spektakularne niż japoński CUE5 (dwumetrowy robot z Igrzysk w Tokio w ubiegłym roku, który zbierał oszczepy i młoty z pola rażenia na boiskach), ale masowość użycia robotycznego wsparcia jest o wiele większa niż w Japonii. Choć już ona chciała igrzyska organizować pod takim właśnie technologicznym przesłaniem. Jednak to w Pekinie nawet poza bańką olimpijską roboty są wdrażane na ulicach i kampusach uniwersyteckich, a chiński giganci dostaw żywności i e-commerce, czyli Alibaba, Meituan i JD.com, dostarczyły na drogi tysiące robotów kurierskich, aby obniżyć koszty dostaw.

Kiedy dołożymy do tego fakt, iż oficjalna chińska waluta cyfrowa, czyli e-juan (e-CNY) – która jest istnym oczkiem w głowie chińskich władz i którą szykowano od dobrych kilku lat – została oficjalnie odpalona w styczniu tego roku, to mamy obraz faktycznie bardzo nowoczesnej gospodarki. Jak pochwalił się Pekin, cyfrowy juan miał już ponad 260 milionów indywidualnych użytkowników i zgromadzono w nim transakcje o wartości 87,5 miliarda juanów (13,78 miliarda dolarów). 

– Te wszystkie innowacje są dla władz w Pekinie kluczowe, bo robotyka, sztuczna inteligencja, blockchain to dziedziny, na których opiera się plan Made in China 2025. To one mają być kołem zamachowym wielkiego, ekonomiczno-gospodarczego skoku całego państwa – tłumaczy Adrian Brona. I dodaje, że kolejnym takim elementem jest zielona energia i neutralność klimatyczna, którą Chiny zgodnie z deklaracją osiągną w 2060 roku.

Zielono, ale biało

Dlatego kiedy przywódca państwa Xi Jinping na początku roku odbywał oficjalną inspekcję głównych obiektów olimpijskich i na każdym przystanku wygłaszał kolejne przemówienia, to jego pierwsze słowa dotyczyły tego, jak bardzo Chiny są zdeterminowane we wdrażaniu ekologicznych, niskoemisyjnych technologii. Panstwowe media do znudzenia powtarzały jego słowa z listopadowej inspekcji obiektów gdy ogłosił, że olimpiada będzie „Zielona, bezpieczna i prosta" czyli będzie przeciwieństwiem rozgrywek z 2008 roku.

Symbol IO w Pekinie 2022. Fot. Anton Ivanov / Shutterstock

Dlatego też tegoroczne IO mają na celu osiągnięcie neutralności pod względem emisji dwutlenku węgla. Całe wydarzenie ma być zasilane w całości przez energię z setek akrów farm wiatrowych i górskich ścian ogniw słonecznych generujących równowartość 1,5-krotności podstawowej dostawy energii elektrycznej w Singapurze. Co więcej, Centrum Sportów Lodowych Wukesong wykorzystuje „transkrytyczną technologię bezpośredniego chłodzenia dwutlenkiem węgla” do wytwarzania lodu. Efekt: redukcja zużycia energii o ponad 40 proc. w porównaniu z tradycyjnymi systemami.

Jakby tego było mało, to wspomniany, mocno pilnowany tranzyt między trzema bańkami odbywa się za pośrednictwem prawie 700 pojazdów napędzanych wodorem i pojazdów elektrycznych. To kolejny element ambitnego planu, zgodnie z którym do 2025 r. w Pekinie będzie jeździć po drogach 10 tys. pojazdów napędzanych wodorem.

Wszystko to brzmiałoby pięknie, gdyby nie fakt, iż Igrzyska odbywają się w miejscach zimnych, ale bezśnieżnych. Wydarzenie musi więc polegać wyłącznie na sztucznym śniegu. A jego produkcja wcale nie będzie taka klimatycznie przyjazna. Wręcz przeciwnie – wymaga 49 milionów galonów wody i to w dosyć suchym obszarze Chin.

Nie dla obcych oczu 

Cała ta technologiczna rewolucja może jednak mieć znacznie słabsze wizerunkowo przebicie, niż Pekin by sobie wymarzył. Z bardzo prostego powodu: do Igrzysk nie dopuszczono zagranicznych kibiców. Jak mówiła nam mieszkająca w Chinach od lat Weronika Truszczyńska: – Nie przyjadą ludzie ze świata i nie zobaczą cywilizacyjnego skoku. A Chiny są bardzo ciekawym państwem, w którym już od wielu lat praktycznie nie używa się gotówki, tylko płatności mobilnych. I to wszędzie, nie tylko w dużych miastach. To byłoby bardzo ciekawe do pokazania, tylko że jeśli ci zagraniczni kibice nie przyjadą, bardzo ciężko będzie pokazać przez telewizję tego typu rzeczy, które są częścią chińskiej codzienności.

Może i telewizja (choć i w nią sporo zainwestowano, a dokładniej w relacje w 8K) nie będzie wystarczająca, ale za to w promocji chińskich osiągnięć tak sportowych, jak i technologicznych mocno mogą pomóc media społecznościowe. Owszem, w samych Chinach Facebook, Twitter czy Instagram są zablokowane, ale przyjezdni korzystają z VPN i dzięki temu wciąż korzystają w tych platform.

Rząd w Pekinie promuje Kuaishou, czyli platformę krótkich wideo i transmisji na żywo, która została oficjalnym partnerem transmisji. Kuaishou twierdzi, że ma już ponad miliard pobrań swojej aplikacji i goni Byte Dance, czyli właściciela TikToka.

Ale przede wszystkim idealnie przyda się teraz TikTok. – Nie będzie wielu kibiców na miejscu, więc TikTok stanie się jednym z głównych narzędzi przekazu z wewnątrz. Ta platforma już jest niezwykle popularna na świecie, a teraz jeszcze mocniej może zacząć przebijać się do samych użytkowników jej pochodzenie. A tym samym wśród młodych może być budowany pozytywny wizerunek Chin jako nowoczesnego i takiego po prostu ciekawego kraju – uważa Rajkiewicz z Instytutu Nowej Europy.

Z drugiej strony brak zagranicznych kibiców oraz odseparowanie sportowców i dziennikarzy od świata poza olimpijskimi bańkami tak naprawdę może zadziałać na korzyść władz. Państwo to nie tylko przecież mierzy się z pandemią, ale też i innymi problemami, których zza muru wokół wioski olimpijskiej nie widać.

Nie widać demograficznych problemów, które ujawnił ostatni spis powszechny. W 2021 r. na świat przyszło najmniej dzieci w historii Chińskiej Republiki Ludowej, a liczba ludności oficjalnie ledwo wzrosła. Nie widać ogromnych różnic w poziomie życia między bogatymi miastami a biedną prowincją. Nie widać tego, o czym mówiła Truszczyńska: strach przed pandemią mocno podbija fakt, iż w Chinach wciąż dostęp do opieki medycznej jest bardzo ograniczony. Nie widać wreszcie łamania praw człowieka w prowincji Singiang, praktycznie całkowitego złamania autonomii Hongkongu czy gróźb kierowanych w stronę Tajwanu. 

I taka sytuacja dla władz w Pekinie może być po prostu wygodna. – Pamiętajmy, że sukces Igrzysk jest dla Xi Jinpinga być może nawet ważniejszy w narracji wewnętrznej niż międzynarodowej. W tym roku jesienią odbędzie się XX Zjazd Komunistycznej Partii Chin, podczas którego jest oczekiwanie, że Xi zostanie wybrany na trzecią pięcioletnią kadencję. Więc sukces Igrzysk jest mu potrzebny dla umocnienia wewnętrznej pozycji – tłumaczy Adrian Brona.

Co nie znaczy, że nie ma znaczenia też podkreślenie potęgi Chin na świecie. Tylko może niekoniecznie zależy im na tym, co na Zachodzie ma największą wartość. – Owszem, Europa patrzy na kwestie społeczne, ale już Afryka czy Azja skupia się na potencjale gospodarczym Chin. Więc jeżeli Igrzyska będą sukcesem tak organizacyjnym, jak i sportowym, to Chiny będą postrzegane jako jeszcze cenniejszy partner handlowy i inwestycyjny. I to do nich w dużej mierze wizerunkowo i dyplomatycznie uderza dziś Państwo Środka – podkreśla Mieszko Rajkiewicz.

Protest przeciwko Chinom jako organizatorowi Igrzysk Olimpijskich w 2021 roku w Ottawie. Fot. Wirestock Creators / Shutterstock

Dodatkowo inwestycje w infrastrukturę, choćby we wspomnianą skocznię narciarską Snow Ruyi w Zhangjiakou, mogą się okazać znacznie bardziej długofalowe. – Nie zaskoczy mnie wcale, jeżeli Chiny, choć dotychczas naprawdę nie były mocne w sportach zimowych, na stałe wpiszą się w kalendarz tych rozgrywek i tym samym zaczną także z nich czerpać regularne zyski – dodaje Rajkiewicz.

Szczególnie, że inwestycja z IO była nie mała. Owszem Pekin twierdzi, że koszt organizacji tych igrzysk jest jednym z najtańszych w historii i wynósł 3,9 miliarda dolarów. Ale rzeczywisty koszt jak wyliczył Insider może wynieść nawet ponad 38,5 miliarda dolarów.

Zdjęcie główne: Main Media Center / InterContinental Beijing, fot. IOC