– Jego osobowość determinuje to, jaki jest Microsoft – mówił w 1997 roku Nathan Myhrvold, intelektualista, biznesmen i bliski współpracownik Gatesa do dziś. Ale to niekoniecznie musiało oznaczać same pozytywy. W pracy Gates wcale nie był łagodnym, genialnym chłopcem, jakim znały go miliony Amerykanów. – Wprowadził do firmy kulturę konfliktu. On wie, że należy unikać zbędnych uprzejmości, bo to utrudnia dotarcie do sedna sprawy – wspominał w jednym z wywiadów Steve Ballmer, który w Microsofcie był od 1980 roku, a w 2000 r. zastąpił Gatesa na stanowisku dyrektora generalnego, choć to wciąż Gates jako prezes zarządu kierował firmą. Awantury wywoływane przez Gatesa były na porządku dziennym, a wśród ulubionych powiedzonek szefa – do czego sam się przyznaje – było to, gdy na pomysły współpracowników odpowiadał, iż „to najgłupsza rzecz, jaką w życiu słyszał”.